emwu pisze:Nie odczuwam żadnej presji na znalezienie zboru. Oglądam sobie, ale wcale nie muszę znaleźć. Od tego kompletnie nic nie zależy.
Nie zgodziłbym się. Gdyby nic od tego nie zależało, nie znaleźlibyśmy w Biblii takich stwierdzeń, jak:
Hbr 10,25: Nie zaniedbujmy wspólnych zgromadzeń, jak się to stało zwyczajem niektórych.
1 Kor 12,21: Nie może więc oko powiedzieć ręce: „Nie potrzebuję ciebie”, ani głowa nogom: „Nie potrzebuję was”. 22 Owszem, te części ciała, które wydają się najsłabsze, są konieczne.
Ef 4,11: On także ustanowił apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli, 12 aby przygotowali świętych do pełnienia posługi budowania Ciała Chrystusa, 13 aż wszyscy osiągniemy jedność wiary i poznanie Syna Bożego, doskonałe człowieczeństwo, miarę wielkości według pełni Chrystusa.
Zatem odnalezienie swego miejsca w społeczności jest ważne i sporo od tego zależy. Będąc chrześcijaninem oddzielonym od zboru, nie masz dostępu do nauczycieli oraz pasterzy.
Powiem więcej: moje doświadczenie pokazuje, że angażowanie się w społeczność może niejednokrotnie odwieść od wiary, zamiast ją wzmocnić.
Podobnie czytanie Pisma Świętego przywiodło niektórych do zguby:
2 Piotra 3,16: Pisze o tym we wszystkich listach, gdy porusza te sprawy. Są w nich jednak pewne rzeczy trudne do zrozumienia, które – podobnie jak inne Pisma – ludzie niedouczeni i słabej wiary przekręcają na własną zgubę.
Jednakże sam rozumiesz, że powyższy fakt nie może stanowić zachęty do biblijnej abstynencji. Podobnie, fakt istnienia zwodniczych społeczności, nie jest argumentem za tym, że lepiej samemu, niż w zborze.
W większości miejsc bardziej niż na słuchanie trzeba się nastawić na odpieranie w swoim umyśle przekazywanych błędów
Wynika to z tego, że jak zauważył św. Jakub w 3 rozdziale swojego listu: 2 Wszyscy przecież popełniamy wiele błędów.
Skoro nawet on (pisze bowiem w 1 osobie liczby mnogiej, więc zalicza siebie do tych, którzy popełniają błędy) dopuszcza się błędów, o ileż bardziej my.
Zbory, które zwiedzam, w sposób rażący odbiegają od biblijnych standardów
To prawda. Ty również odbiegasz od biblijnych standardów.
Poruszasz jednak poważny problem. Ja ten problem rozwiązałem w ten sposób, że unikam tych społeczności, które zmuszają mnie do grzechu. Jednak jeśli same popełniają błędy, nie zmuszają mnie do nich, wówczas byłbym gotów w takiej uczestniczyć.
Osobnym tematem jest tzw. klerykalizm, o którym wspomniałeś. Klerykalizm może doprowadzić do sytuacji, gdzie ktoś powołany do służby przez Boga, nie może służyć, ponieważ klerykałowie zamykają mu drogę do służby. Ktoś kiedyś powiedział, że św. Piotr nie miałby szansy na służbę w dzisiejszym kościele. Co robić w tej sytuacji? Myślę, że nie ma uniwersalnej odpowiedzi. W tym przypadku powołany musi być na tyle blisko Boga, aby usłyszeć Jego głos i pozwolić się prowadzić indywidualnie.