Rafi pisze:Musisz jedno zrozumieć: Jezus kocha ludzi i przykazanie miłości nam zostawił w wersji praktycznie nieosiągalnej (bo żaden człowiek nie pokocha ludzi tak jak Jezus). Jeżeli w imię "miłości" odwrócisz się od ludzi, to jaki to ma sens? Czy kiedykolwiek Jezus zakazał świętowac z przyjaciółmi, czy rodziną? Czy potępił rodzinne święta? A może stronił od niewierzących i grzeszników? Napisałas duzo słów, dużo wyjętych z kontekstów fragmentów NT ale swojego zdania tym nie uzasadniłaś.
Które z podanych przeze mnie swiąt jest "Pogaństwem"? Pascha? Piędziesiątnica? Wielkanoc? Wielki Piątek? A może Dzień Dziecka, Matki, Ojca, Babci, Dziadka, Kobiet, Mężczyzn? Które swięto ma wg ciebie obrazić Boga? Podaj logiczne uzasadnienie.
Mówisz, że przytoczone przeze mnie fragmenty Cię nie przekonują. To niedobrze, bo na podstawie wyłącznie Słowa Boga mamy dochodzić do Prawdy a odrzucać kłamstwo. Słowo Boga jest zawsze nad Słowo ludzkie. Ale ok, spróbuję odpowiedzieć raz jeszcze.
Rozumiem, że nie chodzisz na mszę katolicką mimo, iż twoi bliscy (zakładam że są wśród nich katolicy- jesli nie potraktuj to jako przykład) modlą się tam do Chrystusa. Dlaczego tego nie robisz? Bo nie wierzysz (zakładam
) w Chrystusa eucharystycznego i nie chcesz oddawać czci bożkowi- łączyłbyś się duchowo z poganami, łamiąc Boże przykazanie. Dlaczego nie widzisz analogii w celebrowaniu świąt, w których czci się dzieciątko Jezus, a faktycznie narodziny boga słońca- Mitry?
Wielkanoc nie ma nic wspólnego z żydowską Paschą (chyba, że obchodzisz konkretnie to święto – czyli wspominasz wyjście izraelitów z Egiptu; trwa ono 7-8 dni i wypada zawsze 15 nisan). Chrześcijańska (rzekomo) Wielkanoc to święto bogini Isztar, którym Konstantyn i Sobór Nicejski w 325 r. zastąpili żydowską Paschę. To święto było obchodzone w kościele katolickim, a nie przez pierwszych chrześcijan. Sobór nicejski uchwalił: "
Wszyscy bracia na Wschodzie, którzy poprzednio obchodzili Wielkanoc wraz z Żydami, odtąd obchodzić będą ten sam czas jako Rzymianie, a więc wraz z nami i ze wszystkimi tymi, którzy od starodawnych czasów obchodzili to święto w tym samym czasie wespół z nami” (Samuelle Bacchiocchi, "Od soboty do niedzieli" , str. 223). Potwierdza to Euzebiusz z Cezarei, który w swoim dziele "Życie Konstantyna"(t.III, 18-20) pisze:"
Kiedy powstał problem obchodzenia święta Wielkanocy (festival of Easter), powszechnie uważano, że byłoby właściwe gdyby wszyscy mogli obchodzić święto w tym samym dniu. (...) Uznano, za szczególnie niegodne by obchodzić to najświętsze ze wszystkich świąt, naśladując zwyczaj i obliczenia Żydów, którzy mają poplamione ręce jedną z najstraszniejszych zbrodni, a których umysły są zaślepione. Odrzucając ich zwyczaj możemy przekazać naszym potomkom, prawowity sposób obchodzenia Wielkanocy (Easter), który zachowujemy od czasu męki naszego Zbawiciela do dnia dzisiejszego (zgodnie z dniem tygodnia). Nie powinniśmy, więc, mieć nic wspólnego z Żydami , ponieważ Zbawiciel pokazał nam inną drogę. Nasze uwielbienie podąża właściwszą i bardziej uprawnioną drogą (porządek dni tygodnia) i co za tym idzie, jednogłośnie przyjmując ten sposób, pragniemy bracia, oddzielić się od tej obrzydliwej bandy Żydów – bo to jest naprawdę dla nas haniebne słuchać jak się przechwalają, że bez nich nie możemy obchodzić tego święta."
Święto Paschy znalazło swoje wypełnienie w Chrystusie: On stał się barankiem paschalnym i odkupił nasze grzechy przelaną krwią, dlatego też na ostatniej wieczerzy ustanowił jedyne "święto" jakie mamy obchodzić na Jego pamiątkę (nie licząc Dnia Pańskiego czyli 7 dnia tygodnia). W wymiarze duchowym zostaliśmy uwolnieni z Egiptu czyli niewoli grzechu. Tak czy owak dzisiejsza Wielkanoc czy za nią Zesłanie Ducha Świętego (pogańskie Zielone Świątki), nie mają wiele wspólnego z wydarzeniami opisanymi w Biblii. Wyłaniający się z kompromisu chrześcijan z pogan z cesarzem Rzymu - Konstantynem, kościół katolicki, ustanowił nowe święta, zmieniając dodatkowo kalendarz.
Dlaczego chrześcijanin miałby obchodzić wielki piątek, skoro jest to święto katolickie obchodzone według kalendarza solarnego (pogańskiego). Gdy Chrystus umierał na krzyżu dzień zwany piątkiem jeszcze nie istniał w kościele, bowiem kalendarz księżycowy, którego używali Izraelici został przez powstający kościół katolicki unieważniony dopiero w 321. Nie zastanawia Cię fakt, że w tekście greckim nie występuje fraza: w pierwszy dzień tygodnia? Skąd zatem pewność, że w/g obecnego kalendarza Chrystus zmartwychwstał w niedzielę, a umarł w piątek? Zbadałeś ten temat? Nie przeszkadza Ci łączenie się duchowo z poganami w ten dzień, mimo ,iż wierzą oni w innego Chrystusa?
Wszystkie święta typu dzień ojca, dziecka itp. są pogańskimi świętami o takiej właśnie wymowie. To jest dzień , w którym oddaje się szczególną cześć człowiekowi. W Chrystusie to niemożliwe. My wychodząc z pogaństwa, przeszliśmy od czczenia siebie i człowieka w ogóle, do czczenia Boga żywego! Te święta nie mają żadnego uzasadnienia, są nawet zaprzeczeniem Bożego obrazu miłości człowieka do człowieka. My mamy służyć sobie wzajemnie w codzienności a nie raz do roku obsypywać kogoś podarkami i pogańskimi życzeniami. Nie przeczytałeś uważnie mojej wypowiedzi. Pisałam, o tym, że miłość do drugiego człowieka realizuje się w dniu codziennym , a nie od święta, co w naszych podłych czasach jest normą. Nawet domownicy nie mają czasu by troszczyć się o siebie na co dzień, bo są zniewoleni gonitwą za pieniądzem i ułudą tego świata. Brak czasu kompensują drogimi prezentami, telewizją lub niedzielnym wyjściem do kina czy do galerii. Czy to jest Boży porządek? Jak mamy wychować nasze dzieci w bojaźni Bożej, jeśli wzrastają one od małego w poczuciu własnej wyjątkowości i kulcie własnego ja? My sobie możemy rozmawiać o tym , że chrześcijaństwo to służba Bogu i drugiemu człowiekowi ale nic z tego nie wynika, bo my nie rozumiemy pojęcia służby. W czasach pierwszych chrześcijan dzieci były sługami dorosłych, dziś dorośli stali się sługami dzieci. Przykazanie 5:"Szanuj ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni, w ziemi, kórą Pan, Bóg twój, da tobie."(2Mj.20:12), w praktyce nie istnieje.
Jak rozumiesz słowa Chrystusa:"
Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki i żony i dzieci i braci i sióstr, a nawet życia swego, nie może być uczniem moim.”Łk.14, 26 ?
To są bardzo mocne słowa, które nie pozostawiają wątpliwości co do tego, kto jest pierwszym obiektem naszej miłości. Fragment z Łukasza w kontekście obchodzenia pogańskich świąt z bliskimi (relacja krwi lecz nie Ducha co również ma kolosalne znaczenie - Chrystus dobitnie wskazał kto jest Jego prawdziwą rodziną: „
Bo kto wypełnia wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką” (Mt 12, 50).
„Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8, 21). ) nie daje miejsca na wątpliwość. Czy Chrystus musiał konkretnie wymieniać wszystkie sprawy tego świata, które musimy odrzucić idąc za Nim? Wystarczy, że ujawnił nam swój stosunek do świata, a ten również jest radykalny.
Przyznasz, ze przebywanie z rodziną jest czymś zupełnie innym niż obchodzenie z nimi pogańskich uroczystości. Pisałam o tym, ale nie odniosłeś się do tego. Jeśli postrzegamy miłość jako zaspokajanie potrzeb naszych bliskich kosztem Prawdy, która jest jedynie w Chrystusie, to jest to miłość fałszywie pojęta. Prawdziwej miłości do bliźniego możemy nauczyć się jedynie od Chrystusa. Nasze wyobrażenie miłości zawsze jest ułomne. Ja się od swoich rodziców nie odsunęłam, wręcz przeciwnie, jednak postawiłam ich przed faktem odejścia od pogańskich zwyczajów i tradycji nie w imię własnego widzimisię, lecz ze względu na Chrystusa."
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie."Mt.5:13-16
Kocham moich rodziców i pragnę dla nich zbawienia. Tym bardziej, zatem, nie mogę zapomnieć, że moi rodzice są poganami, wierzą w obrazy, w eucharystię – nie mogę łamać Bożych przykazań i łączyć się z nimi duchowo w pogańskie dni świąteczne, w których oni nie czczą Chrystusa,
bo Go nie znają. Pokazać mogę im Go w codzienności wierząc, że pewnego dnia zmienią myślenie. Powtórzę: celebrując z nimi urodziny Mitry czy święto bogini Isztar utwierdzam ich w słuszności ich wiary, a ja pragnę by oni od tej wiary odeszli! Moją relację miłości do rodziców, kształtuje relacja z Bogiem, a nie fałszywie pojęta ludzka miłość, która nie pojmuje czym jest Prawda.
Dobrze widać to na przykładzie zboru w Koryncie – widać jak Paweł kładzie nacisk na wzajemną troskę w codzienności, dbałość o czystość w Prawdzie, w której nie żyli. Jakiż był zatem sens spożywania przez nich pamiątki wieczerzy skoro nic tak naprawdę dla siebie nie znaczyli. Łącząc się duchowo ściągali na siebie wzajemnie swoje grzechy, stąd jak pisał Paweł było tylu chorych wśród nich a niemało zasnęło. Nie twierdzę, że ma to identyczne przełożenie na podobną relację chrześcijan z poganami, ale niewątpliwie pokazuje, że każde łączenie się w sferze duchowej jest aktem wysokiej wagi i niesie za sobą poważne skutki – takie skutki są widoczne w dziele duchowym zwanym ekumenią. Myślę Rafi, że nie widzisz zagrożenia jakim jest kościół katolicki i jego historyczna spuścizna, od której nigdy protestanci nie odcięli się w pełni. Cóż za paradoks: Luter otwarcie nazywał papiestwo antychrystem, dziś ten, który ośmieli się tak powiedzieć, uważany jest za wroga chrześcijaństwa! Czy studiowałeś proroctwo Daniela? Nie łudź się, mały róg, który zawsze mówił zuchwałe słowa przeciwko Najwyższemu i męczył przez wieki świętych Najwyższego i
odmienił czasy i Prawo jest zawsze ten sam, aż do przyjścia Pana (D.7:8; 7:20-26)
betme pisze:I jeszcze jedna kwestia, bardzo ważna. Myśle, że dostrzegacie jak trwa regularna wojna między cywilizacją Zachodu a chrześcijaństwem w skali globalnej i lokalnej. Jeśli nie, to jesteście ignorantami. Nie jest wytoczona w kierunku muzułman, żydów i innych. I wyobraźcie sobie następującą sytuację:
Masz dziecko. Nie wyprawiasz urodzin, nie posyłasz do szkoły na dzień dziecka, nie uczestniczy w balu przebierańców w przedszkolu, nie dostaje prezentu na BN... Nauczycielka węszy, dziwi się, wypytuje. Grono nauczycielskie podejmuje stanowisko, że dziecko się źle rozwija, w końcu chodzi smutne, bo nie celebrowało urodzin jak inne dzieci. Szukają pretekstu. Zauważają, że ojciec orzeźwia się w ogródku piwem albo matka się pokłóciła na zebraniu szkolnym, teraz sprowokowana uchodzi za niezrównoważoną furiatkę. Wkracza kurator. Oto na drodze sądowej tracisz dziecko. Oczywiście, czujesz się zbawiona/y bo robisz wszystko poprawnie w pojmowaniu nakazów Boga, cierpienie dziecka jest tutaj sprawą drugorzędną, prawda? Bo tak mówi cytat biblijny, że najpierw Bóg, potem rodzina. Żyjemy w niebezpiecznym świecie, i trzeba umieć krążyć w tych pułapkach. Miłość do rodziny jest nakazem Boga, więc módlmy się do Boga, uczestniczmy z Nim w świętach, odrzucajmy w swych myslach i czynach symboliki pogańskiej. Myślę, że Bóg to rozumie, zna prawdziwe myśli tych świadomie świętujących i tych z niepełną wiedzą o świętach.
Wybacz Betme, nie bierz tego personalnie, ale to mentalność człowieka nieodrodzonego. Nam już nie wolno tak myśleć. Ludzkie zabezpieczenia to charakterystyczna cecha życia w pogaństwie. Chrystus wyzwala nas od takiego schematu myślenia. Sam przyznasz, że to świat uczy nas żyć w ten sposób, by zabezpieczać się na wszelkie sposoby przed złem, jakie mogłoby nas spotkać. Jednak tylko w Chrystusie możemy pojąć czym jest to rzeczywiste zło, które nam zagraża. I tylko w Chrystusie stajemy się zdolni by się temu złu przeciwstawić. Sytuacja, którą opisujesz może stać się rzeczywistą ale nie musi. Po pierwsze to nie nasze ludzkie = najczęściej niezgodne z wolą Boga zabezpieczenia stanowią ochronę przed złem tego świata, lecz Chrystus. Po drugie żyjemy w czasach, gdy każda odmienność jest respektowana, a na pewno nie może być dyskryminowana -choć to chore bo wiemy do czego prowadzi jest tutaj też pewna luka dla chrześcijan wierzących biblijnie (póki co, bo nie wiemy jak długo jeszcze ten stan potrwa). Druga bardzo zasadnicza sprawa to podejście rodziców i ich relacja z dzieckiem. Jeśli rodzice potrafią w racjonalny sposób przekonać swoje dzieci do rezygnacji z pewnych praktyk, jednocześnie umiejętnie rekompensując im tę "stratę" i są z nimi w Bożej relacji = nie traktują dziecka jak bożka, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że dziecko zrezygnuje, bez większego bólu z urodzin, imienin czy innych pogańskich zwyczajów. Miłość do drugiego człowieka jest nakazem, ale tylko w Chrystusie nakaz ten możemy wypełnić zgodnie z wolą Boga: sposób obchodzenia świąt jaki proponujesz jest zwykłym kompromisem ze światem, którego chrześcijanin nie może zaakceptować, bo jest to droga na zatracenie. Tu przypomina mi się żydowska mentalność wprost z tradycji talmudycznej: "ustami swymi wyrzekł, ale w sercu odwołał" – Bóg nie nakazywał nam zaświadczyć myślą, a nawet nie słowem, ale czynem:"
Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! "1J.3:18