Kryzys mojej wiary

Dział pomocy przeznaczony dla osób poszukujących - nie będących członkami kościołów protestanckich. Tutaj możecie postawić swoje pytanie, wątpliwości, prośbę o radę, itd. Uwaga: odpowiedzi mogą udzielać wyłącznie osoby należące do kościołów protestanckich.
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Kryzys mojej wiary

Postautor: Psrus » 09 lut 2009, 19:24

Sam nie wiem jak do tego doszło. Z dnia na dzień moja głęboka wiara gdzieś się ulotniła i pojawiły się dziesiątki wątpliwości. Nie wiem co spowodowało tak nagłą zmianę, być może kontakt z wieloma osobami reprezentującymi tak różne i odmienne wspólnoty chrześcijańskie (nie chodzi ty bynajmniej o to forum). Normalnie się pogubiłem w tym wszystkim doszczętnie, nie wiem gdzie mam szukać prawdy bo już nawet powiątpiewam w Biblię. Czuję się jakby ty wszystkie strony na siłę próbowały przyciagnąć mnie do siebie. W mojej głowie rodzi się masa pytań i sprzeczności, więc może wy jakoś pomożecie, rozwiejecie trochę tą mgłę.

Dlaczego mam uważać że akurat te x ksiąg Biblii zawierają prawdę, są "natchnione duchem świętym", ani więcej, ani mniej? Dlaczego innych nie powinno się nawet brać pod uwagę? Nie rozumiem jak można się trzymać od prawie 2000 lat tego samego kanonu, ustanowionego przez ludzi, którzy są omylni. Jak my omylni ludzie możemy w ogóle decydować, które słowo jest od Boga a które nie? Z drugiej strony nie mamy wyjścia. Jest tyle tekstów, które mówią tak różne rzeczy, ale ja mam uznawać tylko to samo, co ktoś inny na początku wieku? Skąd mam mieć pewność że postępując według tego co pisze ułożone dawniej Pismo Święte, będę żył według poleceń danych przez Boga? Mozna interpretować pismo na tak różne sposoby - jeśli zinterpretuję na niewłaściwy sposób i będę się stosował do tego? Nie wiemy jaka interpretacja jest właściwa.

Dlaczego ciągle dostrzegam fakty, które podważają moją wiarę w Boga. Koleżanka mojej kuzynki podobno widziała ducha swojej babki. Uznajmy że to prawda. Co szatan miałby z jednorazowego ukazania się komuś? Bo przecież duchy podobno według Biblii nie mogą wracać na Ziemię? Nie widzę w tym sensu. UFO istnieje - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Swego czasu interesowałem się tym i nie mam żadnych wątpliwości. Nawet powstał wzór matematyczny, z którego wynika że wszechświat teoretycznie musi być pełen inteligentnego życia. Bóg stworzyłby kogoś oprócz nas? Czy Bóg pozwoliłby na podróże w czasie? To nie jest już fantastyka naukowa, to czysta nauka. Ja mając czystko naukowy umysł nie mogę pogodzić jednego z drugim. Następne ewolucja - wszyscy upieracie się że ewolucja to wymysł naukowców. Ale ewolucja tak czy inaczej zachodzi w przyrodzie - pytanie gdzie istnieją jej granice? Mikroby przystosowujące się do spożywania innego pokarmu z pokolenia na pokolenie a przemiana małpy w człowieka to ogromna różnica. Ewolucja człowieka to naukowy fakt na podstawie szkieletów - ale dlaczego jest małpa a potem zaraz człowiek? Dlaczego nie istnieją jakieś prymitywniejsze istoty między małpa a człowiekiem? Gdyby Bóg stworzył ewolucje kiedy uznałby że człowiek jest człowiekiem a nie małpą?

Nie potrafię odpowiedzieć na wiele moich pytań. Mam nadzieję że uda wam się trochę rozwiać moje wątpliwości.


Puritan
Posty: 4628
Rejestracja: 19 maja 2008, 16:04
wyznanie: Kościół Ewangelicznych Chrześcijan
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: Puritan » 09 lut 2009, 19:54

SirCosmo pisze:Co szatan miałby z jednorazowego ukazania się komuś?

Powątpiewanie sirCosma?
SirCosmo pisze:UFO istnieje

A kto powiedział, że nie? A czy szatan skoro, może się zamienić w anioła światłości, nie może zamienić się w statek kosmiczny?

Jeśli nie wierzysz w Słowo Boże to już rzeczywiście jesteś agnostykiem.
1 Piotr. 1:25
"Ale Słowo Pana trwa na wieki. A jest to Słowo, które wam zostało zwiastowane."

Zamiast wyliczać wszelkie filozofie, lepiej zastanów się: Dlaczego uważasz, że Bóg miałby przebaczyć ci twoje grzechy (Jeśli wierzysz, że Bóg istnieje i zbawia)?


Serdecznie zapraszam na nowe wpisy https://purytanin.wordpress.com/
kasama
Posty: 10
Rejestracja: 22 gru 2008, 11:08
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: kasama » 09 lut 2009, 19:56

SirCosmo pisze:Dlaczego mam uważać że akurat te x ksiąg Biblii zawierają prawdę, są "natchnione duchem świętym", ani więcej, ani mniej? Dlaczego innych nie powinno się nawet brać pod uwagę? Nie rozumiem jak można się trzymać od prawie 2000 lat tego samego kanonu, ustanowionego przez ludzi, którzy są omylni. Jak my omylni ludzie możemy w ogóle decydować, które słowo jest od Boga a które nie?


Bardzo niewiele jeszcze wiem, ale wiem jedno: to właśnie w naszym wyznaniu zbyt wielu ludzi - papieży decydowało i dodawało różne dziwne rzeczy do Pisma Świętego.
Poza tym część tych rzeczy nie ma sensu chociażby na logikę.

SirCosmo pisze: Mozna interpretować pismo na tak różne sposoby - jeśli zinterpretuję na niewłaściwy sposób i będę się stosował do tego? Nie wiemy jaka interpretacja jest właściwa.


I to jest właśnie nasza katolicka przypadłość - interpretowanie. Nie interpretuj. Po prostu czytaj, a Bóg sam podpowie Ci znaczenie wyrazów. To jest moje osobiste spostrzeżenie.

SirCosmo pisze:Dlaczego ciągle dostrzegam fakty, które podważają moją wiarę w Boga. Koleżanka mojej kuzynki podobno widziała ducha swojej babki. Uznajmy że to prawda. Co szatan miałby z jednorazowego ukazania się komuś? Bo przecież duchy podobno według Biblii nie mogą wracać na Ziemię? Nie widzę w tym sensu. (...) Następne ewolucja - wszyscy upieracie się że ewolucja to wymysł naukowców. Ale ewolucja tak czy inaczej zachodzi w przyrodzie - pytanie gdzie istnieją jej granice? Mikroby przystosowujące się do spożywania innego pokarmu z pokolenia na pokolenie a przemiana małpy w człowieka to ogromna różnica. Ewolucja człowieka to naukowy fakt na podstawie szkieletów - ale dlaczego jest małpa a potem zaraz człowiek? Dlaczego nie istnieją jakieś prymitywniejsze istoty między małpa a człowiekiem? Gdyby Bóg stworzył ewolucje kiedy uznałby że człowiek jest człowiekiem a nie małpą?


Duchy? Nie wiem, bo nigdy żadnego nie widziałam, gdyż w nie nie wierzę. Ale jak wynika z choćby literatury, ludzie zawsze wymyślali bajki i opowieści i sądzę, że duchy są ludzkim wymysłem. Co do UFO, nie studiowałam tej dziedziny ;-) A jeśli chodzi o ewolucję, to masz rację jest, bo to kwestia genów i mutacji, których dokładnych przyczyn naukowcy nie znają, a przy najmniej nie wiedzą jak to się dokładnie odbywa...
A na pytanie o człowieka sam sobie odpowiedziałeś. My nie pochodzimy od małpy. Nas stworzył Bóg. Jeszcze nikt nie znalazł tego brakującego ogniwa. Małpa to zwierzę. Chociaż człowiek należy do królestwa zwierząt, to nim nie jest.

Trwaj w Panu.


gregorio
Posty: 348
Rejestracja: 28 mar 2008, 15:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: gregorio » 09 lut 2009, 20:07

http://chomikuj.pl/xpictianoc/Anthony+d ... (audiobook)

posluchaj Anthony de Mello. Byc moze ci pomoze.
Szukanie prawdy to swojego rodzaju wyzwanie. Zwatpienia sa czyms naturalnym i nie powinienes ich tlumic w sobie, gdyz to naturalny sygnal, ze cos jest nie tak.
Otworz sie na prawde. Prawda jesli jest prawda sama sie obroni, tylko musisz ją dopuscic do siebie. Pamietaj o tym! :-)
Ostatnio zmieniony 09 lut 2009, 20:23 przez gregorio, łącznie zmieniany 1 raz.


http://pl.youtube.com/watch?v=miLV0o4AhE4 lento e largo

,,,Był Noe, gość co się czasem spinał. Ale uwierzył ! - i gdy szedł po gnoju, smród się już go nie imał" - czyli jak sprawic, aby interpretacja stala sie niczym fides bez ratio :D
Awatar użytkownika
Kamil M.
Posty: 5330
Rejestracja: 11 sty 2008, 11:16
wyznanie: Kościół Katolicki
Lokalizacja: Kraków
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kryzys mojej wiary

Postautor: Kamil M. » 09 lut 2009, 20:15

Dużo pytań, SirCosmo.

Zacznij od prostszych rzeczy. Jest świat i sam z siebie nie powstał. Ktoś go stworzył i skomplikowanie oraz genialność, która przejawia się w przyrodzie dowodzi, że był to ktoś inteligentny, a także wszechmocny, bo cały świat jest w jego mocy, skoro go stworzył. To tak w skali makro.

W skali mikro... Wiesz, że popełniasz zło. W różnych sytuacjach postępujesz tak, że jak myślisz o tym potem, stwierdzasz, że chciałbyś postąpić wtedy inaczej. Wiesz, że kiedy chciałbyś działać dobrze, popełniasz zło. Stąd jesteś grzeszny i zauważasz, że nie potrafisz sam przestać taki być. Z jednej strony rysuje się problem sprawiedliwej odpłaty za popełnione zło, z drugiej niemożność wyrwania się z tego.

Połączmy skalę makro i mikro. Ty nie masz mocy nad złem, które popełniasz, nie masz mocy nawet nad tym, co wiesz, nie masz mocy nad przyszłością, nie możesz odpłacić za zło, które czynisz. Jesteś bezsilny, gdzie się nie obrócisz, tak naprawdę nie jesteś zależny od siebie. Ale jest jeszcze Ten, który stworzył świat i w którego mocy jest wszystko. On wie, w jakiej jesteś sytuacji i chce cię z niej wyciągnąć. Chce, żebyś nie popełniał zła, chce żebyś nie musiał za nie zapłacić, chce żebyś nie martwił się o różne rzeczy, których nie jesteś pewien. On wie, że jest mocniejszy niż ty, dlatego pierwszy wyciągnął rękę do Ciebie. On jest dobry, sprawiedliwy, nie popełnił zła, a jednocześnie zapłacił karę za twoje zło. On zna przyszłość, wszystko jest w jego ręku i jest w stanie ustrzec człowieka przed wszystkim. Dlatego chce, żebyś uwierzył w Niego, że On jest ostatecznym rozwiązaniem tego całego powikłania, niepewności i że bez Niego twój stan się nie zmieni, a jedynie pogorszy. On daje ci z łaski, darmo wybawienie ze śmierci, którą niesie ze sobą zło, a daje to poprzez zawierzenie Mu wszystkiego. Uwierz, że On jest jedynym ratunkiem, a wszystko się zmieni.

Ten ktoś to Jezus Chrystus.


Jestem raczej nieobecny na forum; jeśli chcesz się ze mną skontaktować, wyślij do mnie e-mail poprzez mój profil.
gregorio
Posty: 348
Rejestracja: 28 mar 2008, 15:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: gregorio » 09 lut 2009, 20:15

jesli chodzi o twoje zwatpienia na gruncie nauka/religia, to obecnie jest oszalamiajaco duzo literatury na ten temat. Mamy istną odwiliz postscjentyczną i coraz wiecej naukowcow podejmuje problematyke relacji wiary wzgledem nauki. Sa tam poruszane zarowno problemy zwiazane z obcymi cywilizacjami pozaziemskimi w kontekscie chrzescijanstwa, problem poczatku w kontekscie istnienia nieskonczenie wielu wszechswiatow, czy tez problem losowych czynnikow w spontanicznym wylanianiu sie zycia etc.
Dlatego nie bede nawet staral sie odpowiadac na trudnosci jakie powstaly w twoim swiatopogladzie - gdyz jesli rzeczywisice zalezy ci na prawdzie to twoja reka naturalnym odruchem siegnie do odpowiedniej literatury.


http://pl.youtube.com/watch?v=miLV0o4AhE4 lento e largo



,,,Był Noe, gość co się czasem spinał. Ale uwierzył ! - i gdy szedł po gnoju, smród się już go nie imał" - czyli jak sprawic, aby interpretacja stala sie niczym fides bez ratio :D
jj
Posty: 8277
Rejestracja: 11 sty 2008, 10:17
wyznanie: Kościół Wolnych Chrześcijan
Lokalizacja: zagranica
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kryzys mojej wiary

Postautor: jj » 09 lut 2009, 21:03

W ramke i na sciane:

Kamil M. pisze:
Połączmy skalę makro i mikro. Ty nie masz mocy nad złem, które popełniasz, nie masz mocy nawet nad tym, co wiesz, nie masz mocy nad przyszłością, nie możesz odpłacić za zło, które czynisz. Jesteś bezsilny, gdzie się nie obrócisz, tak naprawdę nie jesteś zależny od siebie. Ale jest jeszcze Ten, który stworzył świat i w którego mocy jest wszystko. On wie, w jakiej jesteś sytuacji i chce cię z niej wyciągnąć. Chce, żebyś nie popełniał zła, chce żebyś nie musiał za nie zapłacić, chce żebyś nie martwił się o różne rzeczy, których nie jesteś pewien. On wie, że jest mocniejszy niż ty, dlatego pierwszy wyciągnął rękę do Ciebie. On jest dobry, sprawiedliwy, nie popełnił zła, a jednocześnie zapłacił karę za twoje zło. On zna przyszłość, wszystko jest w jego ręku i jest w stanie ustrzec człowieka przed wszystkim. Dlatego chce, żebyś uwierzył w Niego, że On jest ostatecznym rozwiązaniem tego całego powikłania, niepewności i że bez Niego twój stan się nie zmieni, a jedynie pogorszy. On daje ci z łaski, darmo wybawienie ze śmierci, którą niesie ze sobą zło, a daje to poprzez zawierzenie Mu wszystkiego. Uwierz, że On jest jedynym ratunkiem, a wszystko się zmieni.

Ten ktoś to Jezus Chrystus
.


Awatar użytkownika
Lash
Moderator
Posty: 30975
Rejestracja: 04 sty 2008, 16:28
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: England
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Kryzys mojej wiary

Postautor: Lash » 10 lut 2009, 11:17

SirCosmo pisze: Sam nie wiem jak do tego doszło. Z dnia na dzień moja głęboka wiara gdzieś się ulotniła i pojawiły się dziesiątki wątpliwości.

Witaj .... :)
Dzięki za podzielenie się tym co obecnie dzieje się w twoim życiu :)
i choć twoje wyznanie nie brzmi optymistycznie to wierze że Pan da ci Łaskę aby odnaleść się w tej sytuacji.
Komu dajemy wiarę. Mam propozucje dla ciebie. Proszę cię abys rozwazył następującą rzecz. komu dajesz wiare.
Bogu czy ludziom.
Wydaje i się że to kluczowe pytanie w twoim wypadku. I choć "mądrzy" będą się naśmiewać z tego co napisze to zbadaj siebie... proszę :).

Czy wierzysz Bogu i Jego Ewangelii o Jezusie Chrystusie. Czy ludziom. Dla mnie ostatnio odkrywcze było że Apostołowie nigdy nie rościli sobie autorytetu nad ewangelię.
Najlepiej widać to na przykładzie Apostoła Pawła.
Napisał on w Liscie do Galacjan.


(6) Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii.


Paweł pisze tu do ludzi którzy maja problem podobny do ciebie. Wątpią w podana im ewangelię, Zastnawiają się czy jest może inna dobra nowina od Boga. Czy, aby posłańcy którzy pierwsi im ja ogłosili byl prawdziwi? a może inni którzy przyszli po nich i głosili im odmienne nauki mają rację? To ich Paweł wyzywa od wprowadzających zamęt... i choć chodziło tam o zrozumienie Prawa to problem jest identyczny
Dlaczego mam wierzyć tym a nie tamtym.
W co mam wierzyć.

(7) Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sie ją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.

Paweł Zaczyna swoja argumentacje od faktu że Bóg ma jeden plan dla ludzkości. Jedna ewangelię, Jedną dobra nowinę.
Nie ma innej.
Dookoła naz ZAWSZE będą ludzie którzy znajdą ewangelię w tybecie, 17 ewangelię Marty, prawdziwą ewangelię mojżesza itp ... wg Pawła - Ewangelia jest jednak jedna.
Nikt nie może jej zmienić.

(8) Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! (9) Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą /od nas/ otrzymaliście - niech będzie przeklęty!

Kto jest gwarantem Prawdziwości Ewangelii?
Nie jest nią Paweł, nie jestem nia ja ani TY. Żaden człowiek w tym papież, ba nawet Anioły nie dają gwarancji tego że mamy prawdziwy przekaz Ewangelii. Paweł podważa swój Autorytet - stwierdza że gdyby nawet on zaczał głosić inna ewangelię - to niech będzie przeklęty....
Dla Pawła Ewngelia to nie spis JEGO czy innych ludzi nauka ale Boskie Słowo....

(10) A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa. (11) Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelią nie jest wymysłem ludzkim. (12) Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.

Paweł zdaje sobie świadomośc z tego że podkopujac swoj autorytet Zdobywa tych którzy wierzą że nie na Pawla ale na Bogu oparta jest i od Boga pochodzi Ewangelia.
Ani Paweł ani nikt inny nie wymyslił jej sobie. Chrystus mu ja przekazał. Dlatego On osmiela sie nawet i Piotra napominac gdy ten występuje przeciwko Ewagelii.

I tu pojawia się element wiary.
Przekonania o tym czego nie widzimy, nadzieji odnosnie tego czego sie spodziewamy - a nadzieja nie zawodzi.

Tak jak nie widzimy miłości, ale ona jest, jak nie znajdujemy praw logiki, ale one są .... :) tak i Boga nie widzimy i nie doswiadczamy zmyslami ... ale przez wiare...

Wiem ze to najslabszy punkt... dlatego strategiczny. ale jesli zwątpimy w ewangelie od Boga to tak jak czlowiek watpiacy w milosc staniemy sie cynicznym wrakiem bez serca i przyszlości...

Dlatego zachęcam ciebie do Pawłowego kroku. Uwierz Jezusowi. w to co o nim przekazano. Zawieś na jakiś czas czytanie "krytyki tekstu biblii' naukowych pozycji "korespondujacyh z Biblia" One mają za cel wymuszać wątpienie!
Tak jak naukowiec musi podważyć obecne Status Quo aby wprowadzić nowy porządek tak i ci. burzą pewnośc aby wprowadzić watpliwość.

Wątpliwośc odnośnie Boga. choć nie mają wątpliwości odnosnie logiki i rozumu i miłości ....

SirCosmo pisze: Dlaczego mam uważać że akurat te x ksiąg Biblii zawierają prawdę, są "natchnione duchem świętym", ani więcej, ani mniej?

Dla mnie wydaje się dość oczywiste ze nie może być ich nieskończona liczba.
Co do liczby to.
Bóg wie kogo natchnął do napisania Jego woli.
Jest tego nie mniej nie wiecej.
Kryteria wyboru tego co zostawało rozpoznawane na przestrzeni wieków to głownie.
- Wiarygodne pochodzenie Apostolskie
- Rozpoznawanie tektów jako słowa na przestrzenie wieków.
nie brano az tak bardzo otodoxsji pod uwage bo co było otrodoksją - skoro było tyle kontrowersji?
SirCosmo pisze: Dlaczego innych nie powinno się nawet brać pod uwagę?

Można, zalezy jak brac pod uwagę. Czy jako zródło pozyskania niepewnych informacji czy jako przedniot wiary do budowania doktryn!
SirCosmo pisze: Nie rozumiem jak można się trzymać od prawie 2000 lat tego samego kanonu, ustanowionego przez ludzi, którzy są omylni. Jak my omylni ludzie możemy w ogóle decydować, które słowo jest od Boga a które nie?

Nie możemy!
nie my decydujemy co jest a co nie jest Słowem Boga.
Zadaniem kościoła było ROZPOZNAĆ je posród wielu pism.
Z tych ksiąg które mamy kosciół wszystki rozpoznawał jako ntachnione bardzo wcześnie.
SirCosmo pisze:Z drugiej strony nie mamy wyjścia. Jest tyle tekstów, które mówią tak różne rzeczy, ale ja mam uznawać tylko to samo, co ktoś inny na początku wieku? Skąd mam mieć pewność że postępując według tego co pisze ułożone dawniej Pismo Święte, będę żył według poleceń danych przez Boga?

Rożne są odpowiedzi.
niektórzy ci powiedzą zaufaj kosciołowi. Czyli ostatecznie ludziom .... Paweł nie zalecał ufania jemu jako człowiekowi.... ale mówi wierz Ewangelii która ogłosiłem ...
Zastanawiam się tez nad tym czy ostatecznie nawet osoba Boga przekonuje człowieka - Jezus i jego głoszenie faryzeuszom ...
Inni mówia że Bóg zachował słowo przez wieki...

Ja wierze że Bóg nie zostawił nas bez Słowa i zabespieczył je i wierze swojemu wewnętrznemu świdectwu ze kiedy dostałem zycie wieczne od razu zapragnąłem czytania Słowa.

SirCosmo pisze: Mozna interpretować pismo na tak różne sposoby - jeśli zinterpretuję na niewłaściwy sposób i będę się stosował do tego? Nie wiemy jaka interpretacja jest właściwa.


Czytaj dosłownie. A reszta przyjdzie sama.

SirCosmo pisze:Dlaczego ciągle dostrzegam fakty, które podważają moją wiarę w Boga. Koleżanka mojej kuzynki podobno widziała ducha swojej babki. Uznajmy że to prawda. Co szatan miałby z jednorazowego ukazania się komuś? Bo przecież duchy podobno według Biblii nie mogą wracać na Ziemię? Nie widzę w tym sensu.

Ciekawe ...
Podajesz to jako coś podkopujące twoja wiare w Boga.
A potem zadajesz pytanie - Co ma dibeł z tego.
Odpowiedź brzmi - podkopanie twoje wiary
SirCosmo pisze:UFO istnieje - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Swego czasu interesowałem się tym i nie mam żadnych wątpliwości.

Ja widziałem ufo ...
i co
:)
nie wierze że to obcy. A jeśli nawet to co to zmienia?
SirCosmo pisze:Nawet powstał wzór matematyczny, z którego wynika że wszechświat teoretycznie musi być pełen inteligentnego życia. Bóg stworzyłby kogoś oprócz nas?

Dlaczego nie?
SirCosmo pisze:Czy Bóg pozwoliłby na podróże w czasie?

I znowu czy wiesz że Feyman twierdził ze każdy kwant "podróżuje w czasie" poprzez oscylacje.
SirCosmo pisze: To nie jest już fantastyka naukowa, to czysta nauka. Ja mając czystko naukowy umysł nie mogę pogodzić jednego z drugim.

Nikt nie ma czysto naukowego umysłu.
SirCosmo pisze: Następne ewolucja - wszyscy upieracie się że ewolucja to wymysł naukowców. Ale ewolucja tak czy inaczej zachodzi w przyrodzie - pytanie gdzie istnieją jej granice?

Zachodzi. Granicą jest przetrwanie.
Główny problem to jednak POWSTANIE życia.
i definicja czym ono jest :P
SirCosmo pisze:Mikroby przystosowujące się do spożywania innego pokarmu z pokolenia na pokolenie a przemiana małpy w człowieka to ogromna różnica. Ewolucja człowieka to naukowy fakt na podstawie szkieletów - ale dlaczego jest małpa a potem zaraz człowiek? Dlaczego nie istnieją jakieś prymitywniejsze istoty między małpa a człowiekiem? Gdyby Bóg stworzył ewolucje kiedy uznałby że człowiek jest człowiekiem a nie małpą?

To dylematy kreacjonistów wierzących w ewolucje.
ja nie wierze w ewoulcje wiec nie wiem
Ostatnio zmieniony 10 lut 2009, 14:33 przez Lash, łącznie zmieniany 1 raz.


(15) Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, (16) lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. Miejcie sumienie czyste, aby ci, którzy zniesławiają dobre chrześcijańskie życie wasze, zostali zawstydzeni, że was spotwarzali. (1 List Piotra 3:15-16, Biblia Warszawska)
i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili (Ew. Mateusza 6:1-34, Biblia Tysiąclecia)
Krytykant jest jak samochód osobowy - im gorszy tym głośniejszy i mocniej warczy

"Run, Lash, run / The law commands / But gives me neither feet nor hands / Tis better news the Gospel brings / It bids me fly It gives me wings" J.B.
Burning Spear
Posty: 271
Rejestracja: 28 sty 2008, 22:30
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: zagranica
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Kryzys mojej wiary

Postautor: Burning Spear » 10 lut 2009, 12:24

SirCosmo pisze:Dlaczego mam uważać że akurat te x ksiąg Biblii zawierają prawdę, są "natchnione duchem świętym", ani więcej, ani mniej? Dlaczego innych nie powinno się nawet brać pod uwagę? Nie rozumiem jak można się trzymać od prawie 2000 lat tego samego kanonu, ustanowionego przez ludzi, którzy są omylni. Jak my omylni ludzie możemy w ogóle decydować, które słowo jest od Boga a które nie? Z drugiej strony nie mamy wyjścia. Jest tyle tekstów, które mówią tak różne rzeczy, ale ja mam uznawać tylko to samo, co ktoś inny na początku wieku? Skąd mam mieć pewność że postępując według tego co pisze ułożone dawniej Pismo Święte, będę żył według poleceń danych przez Boga? Mozna interpretować pismo na tak różne sposoby - jeśli zinterpretuję na niewłaściwy sposób i będę się stosował do tego? Nie wiemy jaka interpretacja jest właściwa.


Jan. 7:17
Jeśli kto chce pełnić wolę jego, ten pozna, czy ta nauka jest z Boga, czy też Ja sam mówię od siebie.

Pan Jezus sam daje zapewnienie, że ten kto szczerze chce pełnić wolę Bożą, rozpozna właściwą Bożą naukę. I to dotyczy zarówno ogólności Kościoła, która rozpoznała Boże natchnienie w tych a nie innych Pismach, jak i indywidualnych osób, które potwierdzają to natchnienie i otrzymują właściwą interpretację.
Ja na początku po nawróceniu też miałem poligon. Ciągle napotykałem świadków Jehowy, badaczy Pisma, adwentystów a nawet różokrzyżowca. Po każdym takim spotkaniu byłem zdruzgotany bo każdy z nich próbował mi udowodnić na podstawie Biblii, że w coś tam źle wierzę. Jednak w głębi serca wiedziałem od początku że oni nie mają racji. Moją jedyną reakcją była zawsze modlitwa: Panie ja nic nie wiem ale Ty wiesz wszystko. Proszę pokaż mi jaka jest Twoja prawda. I zaczynałem czytać Biblię z otwartym sercem i umysłem. W bardzo krótkim czasie znajdowałem teksty w Biblii, które obalały całe te misternie zbudowane fałszywe doktryny. I dziś jestem pewien że to co wiem i czego jestem pewien nie nauczył mnie żaden człowiek ale otrzymałem je z objawienia Chrystusa, poprzez Jego Słowo, pod inspiracją Ducha Świętego. Życzę Ci aby Pan dokonał w Tobie tego samego. :)


Jan. 14:21
Kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawię mu samego siebie.
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: Psrus » 10 lut 2009, 14:08

Dziękuję wszystkim za mądre posty, szczególnie Lashowi. :-)
Z Bożą pomocą może uda mi się to wszystko poukładać i przebrnąć przez to. Po prostu pogubiłem się całkowicie w tym wszystkim i straciłem punkt oparcia.


Awatar użytkownika
Ian
Posty: 3407
Rejestracja: 11 sty 2008, 13:42
wyznanie: Kościół Ewangelicznych Chrześcijan
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: Ian » 10 lut 2009, 14:37

Może pomogą ci książki, które kiedyś podał Kamil:

www.korespondent.pl/baza_wiedzy/pdf/ksi ... Ciesla.pdf
www.korespondent.pl/baza_wiedzy/pdf/ksi ... Sprawa.pdf

czyli omówienie Biblii, cudów z historycznego pkt. widzenia.


I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie Filipian 2:3
Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem 1 Piotra 3:16
Odpowiedzi na biblijne pytania | Módlmy się za prześladowanych chrześcijan | http://www.chrzescijanskarandka.pl | https://www.ewangeliawcentrum.pl
Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 10 lut 2009, 21:41

Są także dostępne dwie "łatwo zjadliwe" książki Lee Strobla w tym temacie, dostępne chociażby tutaj:
http://www.dobryskarbiec.pl/osc/advance ... ds=strobel
Myślę, że możesz je potraktować jako dodatek do tego co powyżej napisano.

Pozdrawiam,
f. (moje dwa grosze)


"Cóż zatem Ateny mają wspólnego z Jerozolimą? Cóż Akademia z Kościołem? Cóż heretycy z chrześcijanami?" — Tertulian
"...ilość nieprawdziwych informacji na temat teologii Kalwina jakie zostały podane jest wystarczająca aby wielokrotnie udowodnić jego doktrynę totalnej deprawacji!" — J.I. Packer
"Take a quiet moment to yourself today. Read a book. Sip a latte. Look out the window. (Then do the same thing, every single day, for the rest of your life.)" — Susan Cain
Nehemiah 8:10: I rzekł im Nehemiasz: Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie - poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją.
gregorio
Posty: 348
Rejestracja: 28 mar 2008, 15:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: gregorio » 14 lut 2009, 14:28



http://pl.youtube.com/watch?v=miLV0o4AhE4 lento e largo



,,,Był Noe, gość co się czasem spinał. Ale uwierzył ! - i gdy szedł po gnoju, smród się już go nie imał" - czyli jak sprawic, aby interpretacja stala sie niczym fides bez ratio :D
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: Psrus » 22 lut 2009, 11:10

Już myślałem że jako tako przezwyciężam kryzys, i nagle wszystko znów się posypało. :-( A wszystko za sprawą tego:

Ta historia jest uważana za jeden z najbardziej udowodnionych przypadków reinkarnacji w dziejach ziemi. Sprawą interesował się Mahatma Gandhi. Jego zdaniem był to jeden z wielu, za to stuprocentowo dowiedziony i nie pozostawiający cienia wątpliwości fakt powtórnych narodzin. Poznajmy go.
Tę niezwykłą historię poznaliśmy dzięki Szwedowi, Stur Linnerstrandowi, który zainteresował się przypadkiem Santi Dewi, kiedy przebywał w Indiach. Była to historia z początku XX wieku, dlatego trudno było dotrzeć do dokumentów i świadków. Linestrand przez kilkadziesiąt lat przyjeżdżał do Indii i dzięki temu udało mu się zgromadzić materiał świadczący o prawdziwości niesłychanie rzadkiego zjawiska: pamięci o wcześniejszym wcieleniu. Warto dodać, że w latach trzydziestych ub. wieku historia Santi Dewi była znana w Europie Zachodniej, nie mówiąc o Indiach.
Zacznijmy od początku. Jest 11-sty grudnia 1926 roku, kolonialne Indie. W małym szpitalu w Delhi młoda kobieta, Prem Pjari, rodzi dziewczynkę. Już wcześniej razem ze swoim mężem ustalili, że nadadzą dziecku imię Santi Dewi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej dziecko będzie wyjątkowe....

Lekarze zapamiętali, że tuż po urodzeniu dziewczynka nie płakała jak inne dzieci, ale uważnie rozglądała się wokół. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Santi Dewi miała dwa lata, zaczęła wypowiadać słowa w dziwnym dialekcie. Jej akcent był podobny do tego, w jakim mówią ludzie w mieście Mahura. Rodzice byli tym zaskoczeni, ale uznali, że jest to jeszcze jedno dziecięce dziwactwo. Dziewczynka była małomówna, wręcz nieufna. Przełom nastąpił wtedy, kiedy ukończyła cztery lata. Wtedy ku przerażeniu rodziców powiedziała, że jest żoną bramina z miejscowości Mutra, która zmarła i teraz, jako Santi Dewi ponownie przyszła na świat. Dziewczynka opisywała dokładnie dom, w którym mieszkała, swojego męża i rodzinę. Pamiętała nawet, jaki był jej adres w Mutrze. Prosiła, że chce jechać do swojego prawdziwego domu i zobaczyć syna. Według jej słów zmarła przy jego narodzeniu.

Rodzice byli wstrząśnięci tym, co mówi ich córka. Santi Dewi wyrażała się w sposób, w jaki mówią dorosłe kobiety. Mówiła wyraźnie: to nie jest mój prawdziwy dom. Jestem mężatką, a mój mąż mieszka w Mutrze. Pamiętała wszystko, numer ulicy i domu, nawet imię męża. Czteroletnia dziewczynka powtarzała zapłakanym rodzicom, że tak naprawdę nazywa się Ludżi Dewi, i mieszkała ze swoim mężem w żółtym domu przy ulicy Chaubych w Mutrze. Podawała przy okazji setki, jeśli nie tysiące szczegółów: jak wygląda pobliska świątynia, jaki jest rozkład pokoi w jej prawdziwym mieszkaniu. Santi Dewi wiedziała o wiele za dużo, jak na czteroletnie dziecko. Rodzice myśleli, że jej to przejdzie, dziecko jednak uparcie opowiadało, że jest jedynie wcieleniem innej osoby. Przełom nastąpił wtedy, kiedy Santi Dewi skończyła 9 lat.
Jej ojciec nagle zrozumiał, że miasto, o którym mówi jego córka, to Mahura. Mieszkańcy Mahury nazywali swoje miasto Mutrą. Wraz z dyrektorem szkoły, do której chodziła jego córka, postanowił szukać mężczyznę z opowieści córki. W książce adresowej był człowiek, który nazywał się dokładnie tak, mówiła Santi Dewi. Napisali do niego list

Wielce Szanowny Panie! W dzielnicy Delhi jest dziewczynka, Santi Dewi, córka kupca Ranga Bahadura . Jest ona niespełna 9-letnim dzieckiem, i podaje niezwykłe informacje dotyczące Pana osoby. Twierdzi, co następuje: „w moim poprzednim wcieleniu przynależałam do kasty Chaubych, żyłam w Mutrze i miałam męża, Kedara Nata. Posiadał on sklep w pobliżu świątyni Władcy Dwaraki. Miałam na imię Ludżi Dewi, a dom, w którym mieszkałam był żółty”.
Szanowny Panie, chcemy sprawdzić, czy w jej opowieści kryje się prawda. Jeżeli list Pana zainteresował, prosimy o odpowiedź

Odpowiedź przyszła już po trzech tygodniach. List był następującej treści.

Szanowni Panowie! Jestem wstrząśnięty treścią listu, który od Panów otrzymałem. Wszystko się zgadza, co do joty. Moja zmarła żona miała naprawdę na imię Ludżi Dewi. Posiadam także sklep niedaleko świątyni Władcy Dwaraki. Kim jest dziewczynka posiadająca te dane? W Delhi mam kuzyna, któremu zleciłem natychmiastowe skontaktowanie się z Panem. Będę wdzięczny, jeśli będę miał możliwość spotkania się z tym dzieckiem. Niech Kryszna ma nas w swojej opiece.

Kuzyn, o którym wspomniał w liście Kedar Nat, natychmiast przyjechał do domu Santi Dewi. Kiedy dziewczynka spojrzała na niego, od razu rozpoznała kuzyna swojego męża.
Nie tylko, że rozpoznała, ale powiedziała dokładnie, jak się nazywa, i gdzie mieszka. Pamiętała także, że kuzyn odrzucił propozycję pracy w sklepie jej męża. Można przytoczyć tylko jeden krótki fragment rozmowy. Na pytanie, ilu braci miał jej mąż, Santi Dewi odpowiedziała, że tylko jednego, który nazywał się Jet, był słaby i chorowity, skarżył się na bóle pleców. I znów informacje podawane przez dziecko zgadzały się w stu procentach.
I wtedy rodzina Santi Dewi podjęła dramatyczną decyzję: postanowili doprowadzić do spotkania ich 9-letniej córki z jej byłym mężem.

Dziecko opisywało szczegółowo okoliczności swojej śmierci. Umarła w szpitalu podczas porodu. Ale w jej historii było jeszcze coś więcej: pamiętała także, co się z nią działo w przerwie między wcieleniami.
Chodzi w sumie o ponad rok. Ludżi Dewi zmarła podczas porodu 4 października 1925 roku, a na ziemię, już jako Santi Dewi, powróciła po roku, dwóch miesiącach i siedmiu dniach, 11 grudnia 1926 roku.
Opis jej pobytu w zaświatach jest tak fascynujący, że poświęcimy mu dzisiaj więcej czasu. Ale wróćmy do 34 roku, kiedy to do rodziny dziewczynki przybywa mężczyzna, którego ona uważa za swojego męża z poprzedniego wcielenia. Kedar Nat otrzymał list od swojego kuzyna. W liście kuzyn pisze: ta dziewczynka wie o tobie wszystko, a także wie wszystko o sprawach, które wydarzyły się w Mutrze. Przyjedź sam i przekonaj się na własne oczy.
Do Delhi Kedar Nat wybiera się razem ze swoją obecną żoną oraz synem z poprzedniego małżeństwa. Jeżeli informacje o ponownym wcieleniu jego nieżyjącej małżonki są prawdziwe, to właśnie ten chłopiec będzie jej synem.
Do Delhi przybył późnym wieczorem. Oto zapis wydarzeń, który znajduje się w raporcie specjalnej rządowej komisji badającej ten przypadek.

Kedar Nat był czterdziestoletnim mężczyzną. Na spotkanie z Santi Dewi postanowił przyjść w przebraniu. Postanowił przedstawić się jako własny kuzyn. Kiedy jednak wszedł do pokoju, dziewczynka natychmiast rozpoznała w nim swojego męża. Dokładnie pokazała, w którym miejscu ma bliznę po dawnym wypadku. Najbardziej wstrząsające było jej spotkanie z jej własnym synem. Tak długo na Ciebie czekałam – mówi szlochając – wreszcie przyszedłeś...
Kedar Nat jest w szoku. Siedząca naprzeciwko niego 9-letnia dziewczynka wie o nim wszystko, zna nawet najbardziej intymne szczegóły ich wspólnego życia. W pewnym momencie pyta, czy dotrzymał obietnicy danej jej na łożu śmierci. Kedar obiecał, że już się więcej nie ożeni. Mężczyzna zaczyna płakać, prosi o wybaczenie.
„Wybaczam Ci, bo Cię kocham” – odpowiada dziewczynka.

Jest jeszcze sprawa pieniędzy, która jest niezwykle przekonująca.
Tak, chodzi o to, że umierając Santi Dewi prosiła swojego męża, aby 150 rupii ofiarował na rzecz ich nowo narodzonego syna. Jednak Kedar Nat nie dotrzymał tej obietnicy. Santi Dewi dokładnie opisała skrytkę, gdzie jej rodzina trzymała pieniądze. O przypadku nie mogło być mowy.

Mahatma Gandi
Sprawą zainteresował się sam Mahatma Gandi. To na jego polecenie zostaje powołana specjalna rządowa komisja, która bada ten ewidentny dowód na istnienie reinkarnacji. Oto fragment wypowiedzi Santi Dewi, który został zaprotokołowany do sprawy.

W czasie porodu czułam się bardzo źle. Wszystko przez odłamek kości, który wbił mi się w stopę wiele lat wcześniej podczas pielgrzymki do Hadvardu i zaczął przemieszczać się w górę nogi. Lekarze tego nie rozpoznali, ale i ja nie byłam u żadnego specjalisty. Sprawa wyszła dopiero wtedy, kiedy operowano mnie przed porodem w szpitalu w Agrze. Wtedy powiedziano mi, że nie mam szans na urodzenie dziecka, jeżeli nie będę miała wcześniej operacji.

Warto powiedzieć, że wszystkie szczegóły zgadzały się, a mówiła to przecież 9-letnia dziewczynka.
Ojciec Santi Dewi jest niechętny wyjazdowi jego córki do domu jej byłego męża. Zgadza się dopiero na skutek osobistej prośby Mahatmy Gandhiego. 24 listopada 1935 roku z Delhi wyrusza grupa piętnastu szanowanych w mieście osobistości wraz z Santi Dewi. Do Mutri udaje im się dotrzeć w okolicach południa. Oto zapis wydarzeń:

Tuż po wyjściu z wagonu dziewczynka podbiega do starszego mężczyzny, w którym rozpoznaje starszego brata swojego męża. Ten łapie się za głowę i mówi: mój Boże, a więc to jest prawda!
W trakcie drogi do domu Santi Dewi ze szczegółami opisuje każdą ulicę i sklep. Wreszcie grupa dociera do domu. Dziewczynka opisywała budynek jako żółty, tymczasem jest on biały. Po chwili konsternacji ktoś mówi, że budynek zawsze był żółty, ale ostatnio został przemalowany. Tego Santi Dewi nie mogła wiedzieć... W domu w Mutri Santi Dewi rozpoznaje przedmioty i domowników. Zna wszystkie zakamarki, wszystkie skrytki. W pewnym momencie pokazuje miejsce, gdzie była studnia. Po studni nie ma jednak ani śladu. Ktoś odsłania jednak kamień i pokazuje się wlot studni, o której zapomnieli wszyscy domownicy. Członkowie rządowej komisji wiedzą, że oto na ich oczach rozgrywa się coś wyjątkowego. Oto dowód na reinkarnację, wędrówkę dusz, o której od tysięcy lat opowiadają mędrcy i starożytne ludy. W swoim raporcie komisja określa przypadek Santi Dewi jako „ w pełni dowiedziony przypadek reinkarnacji”. O Santi Dewi zaczynają pisać europejskie gazety. Traktują ją jednak jako „indyjską ciekawostkę”.

Ta historia zawiera tysiące elementów, które mogą być traktowane jako dowody na prawdziwość przeżycia Santi Dewi Podczas zwiedzania domu w Mutri, lokator domu nagle zapytał Santi Dewi o to, gdzie znajduje się jai-zarur. W ten sposób w miejscowym żargonie nazywano łazienkę. Nikt, poza mieszkańcami miasta, nie zorientował się, o co chodzi. Miał to być rodzaj testu. Dziewczynka prawie natychmiast uśmiechnęła się i pobiegła do małych drzwi w korytarzu, gdzie była łazienka. Jeszcze przed otworzeniem tych drzwi szczegółowo opisała, co znajduje się w środku.
Kolejna sprawa to rozpoznawanie osób i pamiętanie przez dziewczynkę ich imion. Oto jedna ze scen, które znalazły się w rządowym raporcie.

Na ulicy Chaubych w Mahurze szedł 30-letni mężczyzna. Na jego widok Santi Dewi zaczęła radośnie podskakiwać, po czym rzuciła się mu na szyję. Zdumionym członkom komisji oświadczyła, że jest to jej brat, Nutura Nat.
Ładnie wyglądasz – powiedziała do niego Santi Dewi – czy pamiętasz, jak bardzo byliśmy do siebie podobni? I jak często śmialiśmy się z tego?
Mężczyzna nie mógł ukryć wzruszenia. Głośno dziękował Bogu za możliwość spotkania swojej siostry po tylu latach. Zadał dziewczynce kilka pytań dotyczących ich rodziny, ale odpowiadała na nie szybko i pewnie, wymieniała nazwiska, ulice i imiona. Kiedy 9-letnia dziewczynka udzielała odpowiedzi, zmieniała się jej twarz. Wyglądała wtedy niczym dorosła, doświadczona kobieta.

Ani jedna z udzielonych przez Santi Dewi informacji dotyczących okoliczności jej poprzedniego życia nie okazała się nieścisła. Dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Wobec męża, Kedara Nata, Santi Dewi była powściągliwa, jak przystało na strzegącą obyczajów hinduską żonę. Natomiast w stosunku do syna to niespełna dziewięcioletnie dziecko okazywało uczucia macierzyńskie. Tuliła syna do piersi i płakała, mimo, że był on prawie jej rówieśnikiem.
Hinduska komisja wykluczyła, aby na dziecko ktoś wywierał presję na opowiadanie historii o poprzednim życiu, co więcej, rodzice stanowczo nakłaniali ją do wyrzucenia z pamięci wspomnień z poprzedniego życia, gdyż obawiali się o jej zdrowie. Odrzucono także możliwość zahipnotyzowania dziewczynki, gdyż i taki wariant brano pod uwagę. Znała ona tak intymne szczegóły życia swojego męża, że ten bardzo często prosił ją, aby przestała mówić, gdyż czuje się skrępowany.
Sięgnijmy jeszcze raz do raportu opisującego pobyt Santi Dewi w domu swojego męża z poprzedniego wcielenia. W pewnym momencie dziewczynka sama zaczęła oprowadzać po domu komisję i rodzinę.

Proszę bardzo, wchodźcie państwo. Jako mężatka tutaj spędzałam najwięcej czasu. Tutaj trzymałam moje tulsi, ozdoby, ubrania, no wszystko. A tutaj jest kuchnia... pokój sypialny. Tutaj stało moje łóźko, a teraz został po nim tylko ślad. A tu był mój ołtarzyk Kriszny, ale teraz ktoś go zabrał. Na tej ścianie wieszałam ubrania, a tutaj stały te skrzynie, które teraz są w przedpokoju. W tej szafie trzymałam moją biżuterię. O... jest tu nadal! A ten sznur pereł dostałam od Ciebie Kedar. Czyż nie jest piękny?

Warto powiedzieć, że w pewnym momencie Santi Dewi podniosła jedną z desek w podłodze, pod którą był tajemny schowek na pieniądze. Zapytała, gdzie znajduje się 150 rupii, które schowała dla syna. Zawstydzony mąż odpowiedział, że musiał je wydać na inny cel, i że bardzo ją za to przeprasza.
Wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty. Santi Dewi odpowiadała tak precyzyjnie na pytania związane ze swoim życiem w domu, że uznano za bezcelowe dalsze sprawdzanie jej prawdomówności. Drodzy czytelnicy Nautilusa, najciekawsze dopiero przed wami. Przypadek reinkarnacji Santi Dewi jest o tyle ciekawy, że dokładnie pamięta ona okres pomiędzy wcieleniami. Dzięki jej opisowi możemy się dowiedzieć, co się z nami dzieje po śmierci.

Kiedy komisja rządowa wróciła do Delhi, na prośbę Mahatmy Gandhiego powstał raport. Ustalono w nim, że reakcje Santi Dewi były autentyczne, zaś jej historia jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie reinkarnacji.
Raport ten opublikowano, ale także przekazano do analizy wielu znanym naukowcom. Żaden z nich jednak nie zdołał podważyć przedstawionych w nim dowodów.
I jeszcze jeden fragment tego raportu. Mówi Rang Bahadur, ojciec Santi Dewi z obecnego wcielenia:

Do czwartego roku życia Santi Dewi nie mówiła praktycznie nic, jakby wstydziła się swojej wiedzy. I nagle zaczęła opowiadać, że tak naprawdę jest mężatką, ma syna i rodzinę w Mutri. Czteroletnie dziecko nagle oświadczyło, że jej rodzice nie są jej prawdziwymi rodzicami, jej dom nie jest jej prawdziwym domem i że tak naprawdę mieszka w mieście, o istnieniu którego nikt z nas wcześniej nie słyszał. W jaki sposób można nakłonić małą dziewczynkę do mówienia obcym dialektem i przekonywanie, że jest mężatką i ma syna? Kto mógłby dokonać takiego oszustwa, i po co?

O historii Santi Dewi było przez chwilę głośno nawet w chrześcijańskim, zachodnim świecie, ale przyszła druga wojna światowa i natychmiast o sprawie zapomniano. My jednak ustaliliśmy, co się z nią działo później.
Santi Dewi wróciła do szkoły, i wyrosła na spokojną, opanowaną kobietę. Z Kedarem Natem, swoim mężem z poprzedniego wcielenia, utrzymywała kontakt listowny, ale ich korespondencja ograniczała się do serdecznych pozdrowień. Traktowała go jak kogoś w rodzaju osobliwego krewnego. Po ukończeniu studiów powróciła do Delhi. Wtedy zresztą ku wielkiemu niezadowoleniu rodziców zdecydowała, że nigdy już nie wyjdzie za mąż.

Czuję się, jak wdowa. A według niepisanego prawa wdowa nie może powtórnie wychodzić za mąż. Zresztą nadal kocham swego męża, pamięć o nim jest dla mnie święta i nikt nie potrafiłby go zastąpić. Moja decyzja jest ostateczna.
Najbardziej ciekawy wydaje się jednak czas, który spędziła Santi Dewi w zaświatach. Mówiła o nim niechętnie, gdyż obawiała się, że ta wiedza nie jest dla zwykłych śmiertelników. Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy szwedzki badacz Stur Lonerstrand spotkał się z Santi Dewi. Wtedy była ona już dojrzałą kobietą, i zgodziła opowiedzieć mu o świecie po śmierci fizycznego ciała.

Santi Dewi uważała, że poprzez swoje doświadczenie otrzymała klucz do poznania jednej z największych tajemnic świata. Dokładnie i szczegółowo zaczęła opisywać, co działo się z nią, gdy jako Ludżi Dewi zaczęła umierać podczas porodu.

Śmierć nie następuje tak szybko, jak to się ludziom wydaje. Najdłużej pozostaje zmysł powonienia. Nie chciałam umierać. Bez przerwy modliłam się do Kriszny i powtarzałam mantrę, aby pozostać na Ziemi. I był to mój wielki błąd, bo gdyby nie moje prośby, z pewnością podczas następnych narodzin nie pamiętałabym swojego wcześniejszego wcielenia. Leżałam w szpitalu i wiedziałam, że muszę umrzeć, ale wciąż kurczowo trzymałam się życia. Byłam cały czas świadoma tego, że przestaje bić moje serce. I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat. Otoczyły mnie istoty, które znałam i kochałam. Wszystko było jednością. Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia.
Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. Nie byłam gotowa na połączenie z tym światłem, musiałam wracać na ziemię, aby dalej się uczyć. Mój rozwój nie był dokończony, taki bowiem jest sens wędrówki dusz, taki jest sens istnienia świata. Pamiętam wstąpienie w łono mojej matki, i potworny ból narodzin. Wiem, że kiedy znowu umrę, wrócę do tego cudownego światła. Nie boję się śmierci, bo ona nie istnieje...

Wielokrotnie zadawano Santi Dewi pytanie, dlaczego akurat ona pamiętała swoje wcześniejsze wcielenie.
Santi Dewi zawsze odpowiadała, że podczas śmierci prosiła Boga o to, aby pozwolił jej spotkać się z mężem w tym ziemskim świecie. Prośby jej zostały wysłuchane. „popełniłam błąd, za bardzo chciałam powrotu na ziemię” – mówiła. Ale Santi Dewi powiedziała także, że w życiu nie ma przypadku. Widocznie przez jej historię istota boska chciała dać ludziom informację o prawdzie o reinkarnacji, aby obudzić ludzi ze snu i trwania w niewiedzy.
Czytając relację z rozmów z Santi Dewi możemy dowiedzieć się wielu szczegółów dotyczących prawa cyklu narodzin i śmierci. Jeżeli jest tak naprawdę, to świat wygląda zupełnie inaczej, niż myślimy. A oto fragment jej wizji świata, wizji kobiety, która pamięta swój pobyt w zaświatach.

Na Ziemię powraca się do tego, kogo się kocha. Ludzie jednak bardzo często nienawidzą, a jest to wielki błąd. Od nienawiści się nie ucieknie, nie można uniknąć problemu, który mamy przed sobą. Zarówno szczęście jak i nieszczęście spotykają się ponownie. Nienawiść w zasadzie nie istnieje. Jest to raczej brak miłości, pustka oczekująca wypełnienia. Najlepszym sposobem niesienia pomocy innym miłość.
Człowiek powinien zrozumieć, że otaczają go miliardy istot. Życie jest w kamieniu, w ziemi, w roślinie. Jest to pewien rodzaj drzemki, półsnu. Nieświadome życie, związana energia. Kamień nie wie, co robi – może jedynie ulegać pewnym przeobrażeniom. Roślina zaczyna bardzo, bardzo mgliście pojmować. Zwierzę pojmuje bez możliwości zrozumienia związków. Człowiek rozumie, zdaje sobie sprawę ze związków i może na nie wpływać. Potrafi myśleć, zadawać pytania i udzielać na nie odpowiedzi. Wciąż jednak nie rozumie własnej jaźni, istoty swojego istnienia. Ludzie zachodu zagubili się w pogoni za pieniędzmi, za które chcą kupić szczęście i miłość. Chcą za wszystko płacić nie wiedząc, że raj noszą w sobie. Odrzucają duchowość z pogardą i obojętnością. Jest to bardzo smutne i godne ubolewania....

Od redakcji:
Wśród wszystkich zjawisk niewyjaśnionych, którymi zajmujemy się na codzień, reinkarnacja zajmuje miejsce szczególne. Jesteśmy przekonani, że jest to jedna z tych nielicznych spraw, które można by udowodnić w normalnym sądzie. Od dawna myślimy zresztą o wytoczeniu procesu (podobna sprawa miała miejsce w USA), podczas którego będziemy mogli przedstawić świadków, dowody, relacje, które pokażą ludziom, że "wędrówka dusz" jest czymś równie realnym, jak wschód czy zachód słońca. I że wielkim błędem jest traktowanie reinkarnacji przez pryzmat tej czy innej wiary, negowanie bo jest "niezgodna z tym czy innym dogmatem", napuszanie się że to jedynie wydumany pomysł jakiś wschodnich sekt itp. Takie myślenie oczywiście rozumiemy, ale prowadzi ono naprawdę donikąd. Jako ludzie poszukujący odpowiedzi na pytanie "Jaki jest cel?" musimy uwzględnić sprawę reinkarnacji na podobnej zasadzie, jak fizycy muszą brać pod uwagę istnienie "prawa powszechnego ciążenia". Można się oczywiście się z tym prawem nie zgadzać, można krzyczeć wniebogłosy że "to prawo jest wymysłem i z punktu widzenia mojego światopoglądu go odrzucam", ale kiedy ktoś zrzuci nam na głowę cegłówkę to - chcąc nie chcąc - zgodzimy się, że prawo ciążenia jednak istnieje.

Przypadki reinkarnacji zdumiewają, porażają, zadziwiają i w zasadzie powinno się je traktować oddzielnie. Wrzucanie je do "wspólnego worka" razem z tajemnicą jeziora Loch Ness, zagadką piramid czy YETI jest profanacją. Ludzie bowiem myślą - ot, kolejna ciekawostka. Fajnie o tym posłuchać audycji, fajnie poczytać książkę, tekst na stronach NAUTILUS-a, ale... co tam, mnie to nie dotyczy. Poza tym moja wiara wyklucza to zjawisko, więc będę to traktował jako ciekawostkę. A czy jest to prawda? Kto to wie... nikt tego nie wie. Otóż nie, drodzy czytelnicy Nautilusa! To nie tak.
Wyobraźcie sobie, że znaleźliście się na Tajemniczej Wyspie. Waszem celem jest ustalenie odpowiedzi na kilka pytań: Skąd się tutaj znaleźliście? Jaki jest cel Waszego pobytu tutaj? Czy ktoś tu mieszka? Czy są inne wyspy? Tak naprawdę my wszyscy jesteśmy taką grupą dzielnych podróżników, którzy przedzierając się przez dziekie chaszcze poszukujemy odpowiedzi na pytania dotyczące naszej przygody na tej wyspie. Historie o reinkarnacji są niczym list, który ktoś pozostawił na naszej drodze... warto go przeczytać uważnie! I zastanowić się, tak jak my to robimy od wielu, wielu lat. I będziemy to robić dalej, nie zatrzymamy się!


Źródło: http://www.forumowisko.pl/index.php?act=idx

Sam już całkowicie zgłupiałem.
W Biblii nic nie pisze o reinkarnacji.

W co ja mam wierzyć?
Powiecie mi żebym w to nie wierzył - ale odrzucanie tego i wiara w Pismo, które zostało napisane pare tysięcy lat temu zaprzecza mojemu zdrowemu rozsądkowi. :-(
Przez to wszystko przestaję wierzyć w Pismo.
Chcę w Boga, którego znałem do tej pory uwierzyć w pełni ale ciagle coś mi nie pozwala. :-|


Przewodas
Posty: 635
Rejestracja: 15 lis 2008, 12:07
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Warszawa
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Przewodas » 22 lut 2009, 12:18

Przestań czytać durny szajs! To po pierwsze. Nie wszystko co napisano jest prawdą. Nie przypominam sobie aby w autobiografii Ghandiego było choć słowo na ten temat.
Po drugie, nie licz na to, że gdziekolwiek znajdziesz gotową receptę jak uwierzyć.
Po trzecie, zrób dla kogoś coś dobrego.


Tworzenie zbliża do Stwórcy

Wróć do „Dla poszukujących”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości