Świadectwo znajomej- zdrada w małżeństwie

W tym miejscu dzielimy się świadectwami działania Bożej łaski a także przemyśleniami nt. Słowa Bożego w celu zbudowania wiary innych.
Velure
Posty: 524
Rejestracja: 21 lut 2015, 11:38
wyznanie: Protestant
Gender: Female
Kontaktowanie:

Świadectwo znajomej- zdrada w małżeństwie

Postautor: Velure » 06 sty 2017, 12:24

Witajcie,
wklejam świadectwo pewnej siostry dotyczące jej małżeństwa, a konkretnie pokus jakie mogą dotknąć małżonków. Owa siostra przesłała mi je dzisiaj rano, także jest świeżutkie. Dzięki Bogu opamiętała się w czas i nie stało się najgorsze. Mam nadzieję, że posłuży ku zbudowaniu wielu.
Wklejam oryginalny tekst, błędów nie poprawiałam.

"Nawrocilam sie w bardzo mlodym wieku, 18 lat. Po nawroceniu stalo sie dla mnie jasne, ze za maz mage wyjsc jedynie za osobe wiezaca. Wiec z cierpliwoscia mnikejasza lub wieksza czekalam na swojego meza dlugie lata.

Po slubie ukladalo nam sie bardzo dobrze, choc wiadomo, ze wyobrazenia na temat malozenstwa musza byc zweryfikowane z rzeczywistoscia. Ale naprawde bylam i jestem z moim mezem bardzo szczesliwa i zawsze Bogu za niego wdzieczna. Po trzech latach malozenstwa urodzilo sie nasze pierwsze dziecko, a po szesciu drugie.

I w tym okresie wielkiego szczescia, ale takze wielkich wyzwan, fizycznego zmeczenia, monotoni zyciy codziennego, obowiazkow, sprzeczek itd pojawila sie pokusa, ktorej poczatkowo wcale nie zauwazylam. Chodzilam od kilku lat na pryatne lekcje jezyka obcego, do czlowieka, ktory absolutnie nie wydawal sie byc interesujacy jako mezczyzna. Nie widzialam tam zadnego zagrozenia. Jednakze w ktoryms momencie naszych jezykowych konwersacji przeszlismy na tematy bardzo osobiste. I wtedy w pierwszym momencie poczulam ze przekraczam granice, cos zaczelo sie zmieniac. Jako dzieci Boze nasze sumienie i mysli sa przemieniane przez slowo Boze i Ducha Swietego i rzeczy z pozoru normalne dla swiata moga byc dal nas wielka pulapka. Ja w kazdym razie czulam sie niesamowicie pociagnieta w kontynuowaniu naszych osobistych tematow, choc dobrze wiedzialam, ze robie cos zlego. Pewnego raz doszlo do bardzo konkretnego wyznania ze strony tego mezczyzny, ktory w bardzo pociagajacy sposob wyjawil swoje pragnienia w stosunku do mojej osoby. I wtedy wiedzialam juz ze nie moge dalej tak zyc. Postanowilam przestac spotykac sie z tym mezczyzna na naszych lekcjach, nie miec kontaktu medialnego i powiedziec mezowi o tym do czego doszlo. Maz bardzo sie zasmucil, jak rowniez zdenerwowal, ale zaufal moim slowom i przebaczyl mi moj wystepek. I faktycznie przestalam jezdzic na nasze lekcje, w sercu jednak zostala obudzona pewna pozadliwosc, pobudzana przez monotonie zycia i swiadomosc tego ze taki interesujacy czlowiek tak bardzo interesuje sie moja osoba.

Wprawdzie w fizycznym sensie zerwalam wszelki kontakt, to jednak w sercu, umysle cos sie zmienilo. Czlowiek ten nie dawal jednak za wygrana i od czasu do czasu probowal ze mna nawiazac kontakt droga email. Ja czasami mialam na tyle sily by nie odpowiadac, czasami wdawalam sie w korespondencje, nie zlamalam jednak obietnicy i nie dalam sie namowic na spotkanie. Czytane jednak slowa ze strony grzesznego adoratora, wydawaly swoj owoc, podsycyny codziennoscia zycia. Czulam sie naprawde ciezko, wiedzialam ze zyje w Bozym blogoslawienstwie i bylam Bogu wdzieczna za rodzine i inne rzeczy, ktore z jego laski otrzymuje. Z drugiej jednak strony zrodzilo sie we mnie cos co nie dawalo mi wolnosci od mysli o tym czlowieku. I wiedzialam, ze to jest grzech. Grzech rodzil owoc i zgodzilam sie na spotkanie. To byl koszmar, z pelna swiadomoscia wiedzialam, ze przekraczam Boze granice, ze jestem winna wzgledem Boga i meza. Spotkalismy sie w publicznym miejscu ……

Na spotkaniu zostaly przekroczone granice wzgledem Boga i meza.

Wracajac do domu nie wiedzialam co w ogole myslec, robic Ale wiedzialam jedno, podwojnego zycia nie moge I nie chce prowadzic. Najpierw przyszlam w pokutnej modlitwie do Boga, wyznajac mu wszelki grzech I proszac o przebaczenie I odnowe. W umysle I sercu postanowilam to zakonczyc Wieczorem wyznalam mezowi cala prawde (maz przebaczyl mi).

Od tamtej pory (a minely juz 4 lata) nie mialam jakiegokolwiek kontaktu z tym czlowiekiem. Na poczatku bylo to jak ciecie, ktore bezbolesnie zakonczylo ta historie. Po krotkim jednak czasie przyszly mysli, wspomnienia, uczucia, za ktorymi nie chcialam jednak isc. Nauczylam sie walczyc, rozpoznawac wszela niewlasciwa mysl. Na poczaku bylo ciezko. Grzech wydal swoj owoc I to ‘’cos’’ przesladowalo mnie. Potrzebowalam naprawde dlugich miesiecy by ‘’dojsc do siebie’’ I wolnoscie od jakiegokolwiek niewlasciwego zwiazania z tym czlowiekiem. Dzieki ogromniej Bozej lasce I staraniu z mojej strony przestrzegania Jego drog moge dzis powiedziec, ze jestem wolna I szczesliwa."


Wróć do „Świadectwa, rozważania, nauczania ... ku wzajemnemu zbudowaniu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości