Chciałbym podzielić się z wami cytatem z pewnej książki ("How to Read the Bible: A Guide to Scripture, Then and Now" James'a L. Kugela https://books.google.co.uk/books?id=msdh9mmGHN4C s. 14-16) na temat starożytnej interpretacji Biblii i zapytać, co o tym sądzicie:
Cztery założenia
Czytelnicy zawsze podchodzą do tekstu z pewnymi założeniami i owe założenia zmieniają się w zależności od tego, co czytają; uważa się, że teksty nie niosą wszystkie znaczenia w ten sam sposób. I tak, gdy czytamy wiersz, w którym poeta mówi do swej ukochanej „Mdleję! Umieram!”, wiemy, że nie umiera naprawdę; podobnie gdy mówi, że pławi się w miłości tak, jak pieczona ryba pławi się w sosie, cóż... wiemy, że nie ma to stanowić dokładnego opisu jego stanu emocjonalnego. I jest tak nie tylko z wierszami. Powieści i opowiadania, oficjalne pisma i reklamy radiowe, ostatnie wole i testamenty – cały zestaw przeróżnych kompozycji, które posiadają własne konwencje, a my jako czytelnicy jesteśmy świadomi tych konwencji i interpretujemy teksty w odpowiedni sposób. Spodziewamy się, że komik stand-upowy będzie nas rozśmieszał recytacją swoich niepowodzeń i dlatego śmiejemy się we właściwych miejscach; jednak jeśli cokolwiek podobny monolog jest wygłaszany przez pacjenta na jego grupowej sesji terapeutycznej, ludzie prawdopodobnie nie będą się śmiać, po części dlatego, że podchodzą z całkowicie innym zestawem oczekiwań względem jego „tekstu”. (A także nie chcą zranić jego uczuć.)
Uderzające jest to, że wszyscy starożytni interpretatorzy wydają się podzielać całkiem identyczny zestaw oczekiwań względem tekstu biblijnego. Nikt nigdy nie usiadł i nie sformułował tych założeń dla nich – po prostu były przyjmowane z góry, zupełnie jak nasze współczesne założenia dotyczące tego, jak powinniśmy rozumieć teksty wygłaszane przez poetów i pacjentów grupowych terapii. Jednakże przyglądając się obszernemu korpusowi starożytnych interpretacji różnych części Biblii, możemy wywieść z tego dość jasny obraz tego, co ich autorzy zakładali względem tekstu biblijnego – i pomimo geograficznego i kulturowego dystansu, jaki dzielił niektórych z tych interpretatorów od innych, wyłania się z tego fakt, że wszyscy wydają się zakładać te same cztery rzeczy odnośnie tego, jak Biblia powinna być odczytywana:1. Zakładali, że Biblia jest zasadniczo zagadkowym tekstem: tj. kiedy powiedziane jest A, często może to oznaczać tak naprawdę B. I tak, gdy jest powiedziane „I stało się po tych wydarzeniach” (Rdz 22:1), nawet jeśli może to wyglądać, jak znajoma fraza sygnalizująca przejście, to naprawdę jej znaczeniem może być „I stało się po tych słowach”. W istocie ten tekst, tak sądzili, był tak zagadkowy, że nie mówił nawet, jakie słowa to były – to sami interpretujący musieli przypomnieć sobie Księgę Hioba (42:7) i dojść do tego sami. Podobnie, gdy Biblia powtarza „i obaj szli razem” (Rdz 22:6.8), to powtórzenie ma ukryty sens: Abraham i Izaak porozumieli się i szli teraz zgodnie, z jednym zamiarem.
* Wymieniam to założenie jako ostatnie, aby uniknąć wrażenia, że pozostałe trzy są naturalnm wynikiem czwartego. W zasadzie nie ma powodu, by zakładać, że tekst dany od Boga powinien być np. zagadkowy – przeciwnie, czy Bóg nie powinien chcieć, by Jego słowa były łatwo zrozumiałe dla wszystkich? Co więcej, podczas gdy pierwsze trzy założenia są powszechnie obecne u najwcześniejszych starożytnych interpretatorów, niekoniecznie jest to prawdą w stosunku do czwartego z nich.
2. Interpretatorzy również zakładali, że Biblia była księgą lekcji skierowanych do czytelników w ich czasach. Może się zdawać, że mówi o przeszłości, ale zasadniczo nie jest historią. To pouczenie, które mówi nam, co mamy robić: bądź posłuszny Bogu jak Abraham, a będziesz nagrodzony jak on. Starożytni interpretatorzy zakładali, że jest to prawdą nie tylko w stosunku do opowieści, jak ta o Abrahamie, ale w stosunku do kazdej części Biblii. Dla przykładu, proroctwa Izajasza na temat kryzysu asyryjskiego zawierały w sobie, jak wierzyli interpretujący, przesłanie dla ludzi w ich własnych czasach (pięć lub sześć wieków później). Podobnie, gdy Księga Nahuma metaforycznie mówiła o „drapieżnym lwie”, to tekst nie mówił o jakimś wrogu w czasach Nahuma, ale o Demetriuszu III, który był królem Syrii sześć wieków później, w czasach starożytnych interpretatorów. Tak samo biblijne prawa były rozumiane jako przeznaczone dla ludzi, by ich przestrzegali w czasach intepretatorów, chociaż były ogłoszone w bardzo odmiennym społeczeństwie wiele wieków wcześniej.
3. Interpretatorzy również zakładali, że Biblia nie zawiera żadnych sprzeczności, ani pomyłek. Jest doskonale zharmonizowana, pomimo że stanowi antologię; w zasadzie wierzyli również, że wszystko, co mówi Biblia, powinno zgadzać się z przekonaniami i praktykami samych interpretatorów (skoro wierzyli, że zostały one ustanowione przez Boga). Dlatego jeśli Biblia wydawała się sugerować, że Bóg nie jest wszechwiedzący albo że Abraham był bezduszny i zwodniczy względem swego syna, interpretujący nie powiedzieliby, że ta opowieść odzwierciedla przekonania na temat Boga lub prymitywną moralność, które się zmieniły od starozytności. Zamiast tego uparcie twierdzili, że musi istnieć jakiś sposób rozumienia słów Biblii tak, aby usunąć jakiekolwiek takie implikacje: to nie może być rzeczywisty sens Biblii! I oczywiście Biblia nie powinna przeczyć samej sobie albo nawet zdawać się powtarzać to samo bez powodu tak, że jeśli mówi „i obaj szli razem” dwukrotnie, to drugie wystąpienie nie może być zaledwie powtórzeniem; musi znaczyć coś innego niż za pierwszym razem. Po krótce, Biblia, jak sądzili, jest całkowicie spójną, nieskazitelną, doskonałą księgą.
4. Wreszcie* wierzyli, że cała Biblia jest zasadniczo tekstem danym od Boga, księgą, w której Bóg przemawia bezpośrednio lub poprzez swych proroków. Nie ma żadnej wątpliwości co do tych fragmentów Biblii, które otwarcie identyfikują mówiącego jako Boga: „I Pan rzekł do Mojżesza, mówiąc...”, „Tak mówi Pan, Bóg Izraela...”. Ale interpretatorzy wierzyli, że było to prawdą również w stosunku do opowieści o Abrahamie i innych opowieści w Księdze Rodzaju, nawet jeśli sam tekst nigdy nie stwierdza, że Bóg jest autorem tych opowieści. I sądzono, że jest to prawdą również w przypadku reszty Biblii – nawet odnośnie Księgi Psalmów, chociaż same psalmy są modlitwami i pieśniami skierowanymi do Boga, a zatem logicznie rzecz biorąc nie powinny pochodzić od Boga. Niemniej większość interpretujących utrzymywała, że psalmy mają w jakimś sensie boskie pochodzenie, są napisane pod boskim natchnieniem lub prowadzeniem lub nawet wprost podyktowane Dawidowi, ich tradycyjnemu autorowi.