A ja myślę, że nie warto mylić pojęcia, gdyż "badać duchy" to jednak nie tylko nie to samo, lecz nie ma nic wspólnego z mówieniem Bogu : "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi..."
Rozumując takim sposobem, to można śmiało orzec, że nikt nie ma prawa nikogo nawet upominać, gdyż sam nie jest bez grzechu...
Jednak Biblia stwierdza: "badajcie", "upominajcie się wzajemnie" - i nic to wspólnego nie ma z pychą, jaka zaprezentowana w przykładzie z faryzeuszem.
To nie nam oceniać jakie jest poznanie danego czlowieka. Czasami Duch otwiera oczy w momencie nawrócenia, ale bywa i tak, że muszą minąć lata żeby mieszkający już w człowieku Chrystus łamał stereotypy oczyszczając umysł i serce. Ja osobiście nie odważyłabym się oceniać człowieka "Czy on jest prawidziwie wierzący czy skoro jest jeszcze w KRK to znaczy ze nie jest!". Raczej trzebaby pilnować swojego serca ponieważ komu więcej dano od tego więcej się będzie wymagać. Im większe jest nasze poznanie tym większa odpowiedzialność
No widzisz, i znów mylisz pojęcia - nie mów o osądzaniu. Osądzaniem jest, gdy powiem "Na pewno trafisz do piekła". Natomiast, jeżeli ktoś deklaruje wiarę w Chrystusa, a jest katolikiem, czyż Ty, która masz właściwe poznanie nie będziesz probowała wskazać takiemu prawdziwe światło, wiedząc, że jest napisane iż bałwochwalcy Królestwa Bożego nie odziedziczą? Myśle że tak - będziesz probowała. Lecz jeżeli ten "wierzący" zacznie ci udowadniać z pianą jak to bez Maryi nie ma zbawienia, jak to kapłani mają nauczać, bo studia pokończyli itp. - odważysz się mówić do takiego "bracie"?