Rembov - kiedy wyrywasz fragmenty z nauczania swego Kościoła to wychodzą Ci bzdury - że nie czcisz obrazów.
Ale jestem gotów przyznać się do błędu i to co ja nazywam oddawaniem czci obrazom - wcale nim nie jest...
Jak mówiła szekspirowska julia o swoim ukochanym - czy róża pod inną nazwą mniej będzie pachniała (cytuję z pamięci więc cytat nie jest dosłowny) - chodziło o to, czy jak nazwie swego ukochanego innym nazwiskiem to czy przestanie być tym kim jest
- innymi slowy - jeśli czynność czczenia obrazów nazwiemy inaczej to.... przestaje być czczeniem obrazów.
Rozumiem przewrotną głębię myśli uzasadniającej kult obrazów (zresztą jak całą przewrotność katolickiej nauki - która znajduje uzasadnienie dla każdej pożartej przez siebie kultury i zamiast niszczyć ją, po prostu przebierała ją w "chrześcijańskie atrybuty").
Oddajemy cześć nie obrazowi - rzeczy - ale osobę, którą ów obraz przedstawia - cześć oddaje się im dlatego, że prowadzą ku samemu Bogu....
zatem gdzie jest obraz.... jest Bóg...
gdzie nie ma obrazów - nie ma Boga
Czyż katolicy nie twierdzą, że dla prawdziwości modlitwy ważne jest miejsce (sic!) modlitwy i najlepiej, żeby w tym miejscu były "święte obrazy" by tam w tym ukrytym miejscu (z obrazami) trwać w ukryciu przed naszym Ojcem.
taaakkk... Rembov - katolicka nauka jest niezwykle prosta
chcesz - to czcij obrazy - nie chcesz... to nie czcij - ale kup je
Za każdym razem podczas takiej rozmowy nie mogę powstrzymać się przed refleksją - że Bóg na szczęście nie jest Bogiem teologów a Jego Objawienie dostępne jest w Piśmie dla każdego w prostych żywych słowach....
.... nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu....
ba... ale można zrobić cielca i nazwać go tym, który wyprowadzil z Egiptu - czyli wskazać przez obraz na tego, który Jest... - dokładnie jak w katolicyzmie