Moje świadectwo
: 16 kwie 2016, 15:30
Hej
Chciałbym się podzielić moim świadectwem o tym jak Jezus stanął na mojej drodze,jak On wyciągnął do mnie rękę.
Przed moim nawróceniem wiodłem zwyczajne życie dom,praca,dom ot normalność. Chociaż teraz wiem że nie było to normalne...
Nie było tam miejsca dla Boga.
Nie wierzyłem w Boga,wręcz byłem przekonany że Go nie ma.Lubiłem się w tym utwierdzać czytając przeróżne książki,artykuły pseudonaukowe,
poradniki psychologiczne,udowadniałem sobie że Bóg nie istnieje. Na pytania czy wierzę z całą stanowczością odpowiadałem nie.
Pojawiły się nowe perspektywy,możliwości na rozwój,na polepszenie swojej sytuacji materialnej. Wszystko toczyło się pięknie,jedna firma,druga firma,
Po prostu żyć nie umierać.
Ale nagle wszystko zmieniło kierunek. Zaczęły się pojawiać problemy,małe i coraz większe. W końcu straciłem firmę.
Kłopoty nawarstwiały się w tempie błyskawicznym,problemy finansowe,rodzinne,zerwane relacje z rodzicami,kłopoty w małżeństwie.
Podupadłem psychicznie,przestałem sobie dawać radę, z osoby śmiałej, odważnej,otwartej zaczynałem się zamykać w moim świecie bezradności i stresu.
Około rok temu nastąpił zgon mojej psychiki. Wpadłem w ciężką depresję. Straciłem kontakty z ludźmi,nie miałem ochoty nikogo widzieć,słyszeć.
Wszystkich i wszystko obwiniałem tylko nie siebie. Straciłem całkowicie ochotę do życia,nic nie miało sensu,byłem wrakiem człowieka.
Mógłbym cały dzień leżeć i się nie poruszać,każdy dzień był koszmarem w walce ze stresem. Dziękuję Bogu za mojego synka,bo dzięki niemu się opamiętałem i nie wpadłem w alkoholizm. W końcu doszło do myśli samobójczych i nawet jednej próby ale dziękuję Panu że do tego nie dopuścił.
W tym momencie na mej drodze stanął Jezus i wyciągnął do mnie rękę. Nie spotkałem nikogo kto opowiadał by mi o Bogu czy głosił Ewangelię.
Zacząłem czytać Słowo Boże... I może nie ma w tym nic spektakularnego,ale biorąc pod uwagę moje nastawienie do Boga i wiary to czytanie
Biblii byłoby chyba ostatnią rzeczą jaką przyszła by mi do głowy. Czułem niesamowity głód czytania ,czytałem non stop,w każdej możliwej chwili,nie mogłem przestać. Wspaniałe jest to że czytając nie była to dla mnie zwykła książka,jakąś opowiastki, ale czułem gdzieś głęboko w sercu że te słowa są do mnie,że jest to żywe Słowo Boże.
Czułem niesamowity wewnętrzny spokój,ulgę,wszystko ze mnie zeszło,a do tego przeogromną radość,tak że chciałem biegać i z każdym się tym dzielić.
Całkowicie bez reszty zaufałem Panu,oddałem Mu całego siebie. Na słowa Pójdź za mną,po prostu zostawiłem wszystko i poszedłem.
I nie jest tak że nagle wszystkie problemy zniknęły,one były i są,ale zobaczyłem je z innej perspektywy,że tak naprawdę nie mają takiego znaczenia jakie im nadawałem. Że mimo tych problemów,utrapień tego świata głęboko w sercu mam pokój w Chrystusie którego nic nie może mi zabrać.
Ujrzałem swoje dwie natury,cielesną i duchową. Pan otworzył mi oczy na mój grzech,zrozumiałem i zobaczyłem mój egoizm,pychę,fałszywość odpowiadanie złym na złe. Poczułem wstręt do grzechu i zarazem żal za to jaki byłem dla innych.
Depresja zniknęła,miłość zastąpiła negatywne myśli i złe emocje.
Czułem że narodziłem się na nowo. Od tamtej pory każdy dzień jest wędrówką za Panem Jezusem.
I choć wiem że nie jest to łatwa droga, ale jedyna i prawdziwa. I nic ani nikt z tego świata nie jest w stanie mi dać tego co dał mi Jezus,i nic nie jest w stanie mi tego odebrać. Mojej wdzięczności dla Pana nie jestem w stanie opisać słowami,to uczucie iest nie do powiedzenia.
Chwała Panu!!! Dziękuję Ci Panie!! Amen.
Przepraszam że może jest to chaotycznie,ale nie mam daru przemawiania
Pozdrawiam serdecznie
Chciałbym się podzielić moim świadectwem o tym jak Jezus stanął na mojej drodze,jak On wyciągnął do mnie rękę.
Przed moim nawróceniem wiodłem zwyczajne życie dom,praca,dom ot normalność. Chociaż teraz wiem że nie było to normalne...
Nie było tam miejsca dla Boga.
Nie wierzyłem w Boga,wręcz byłem przekonany że Go nie ma.Lubiłem się w tym utwierdzać czytając przeróżne książki,artykuły pseudonaukowe,
poradniki psychologiczne,udowadniałem sobie że Bóg nie istnieje. Na pytania czy wierzę z całą stanowczością odpowiadałem nie.
Pojawiły się nowe perspektywy,możliwości na rozwój,na polepszenie swojej sytuacji materialnej. Wszystko toczyło się pięknie,jedna firma,druga firma,
Po prostu żyć nie umierać.
Ale nagle wszystko zmieniło kierunek. Zaczęły się pojawiać problemy,małe i coraz większe. W końcu straciłem firmę.
Kłopoty nawarstwiały się w tempie błyskawicznym,problemy finansowe,rodzinne,zerwane relacje z rodzicami,kłopoty w małżeństwie.
Podupadłem psychicznie,przestałem sobie dawać radę, z osoby śmiałej, odważnej,otwartej zaczynałem się zamykać w moim świecie bezradności i stresu.
Około rok temu nastąpił zgon mojej psychiki. Wpadłem w ciężką depresję. Straciłem kontakty z ludźmi,nie miałem ochoty nikogo widzieć,słyszeć.
Wszystkich i wszystko obwiniałem tylko nie siebie. Straciłem całkowicie ochotę do życia,nic nie miało sensu,byłem wrakiem człowieka.
Mógłbym cały dzień leżeć i się nie poruszać,każdy dzień był koszmarem w walce ze stresem. Dziękuję Bogu za mojego synka,bo dzięki niemu się opamiętałem i nie wpadłem w alkoholizm. W końcu doszło do myśli samobójczych i nawet jednej próby ale dziękuję Panu że do tego nie dopuścił.
W tym momencie na mej drodze stanął Jezus i wyciągnął do mnie rękę. Nie spotkałem nikogo kto opowiadał by mi o Bogu czy głosił Ewangelię.
Zacząłem czytać Słowo Boże... I może nie ma w tym nic spektakularnego,ale biorąc pod uwagę moje nastawienie do Boga i wiary to czytanie
Biblii byłoby chyba ostatnią rzeczą jaką przyszła by mi do głowy. Czułem niesamowity głód czytania ,czytałem non stop,w każdej możliwej chwili,nie mogłem przestać. Wspaniałe jest to że czytając nie była to dla mnie zwykła książka,jakąś opowiastki, ale czułem gdzieś głęboko w sercu że te słowa są do mnie,że jest to żywe Słowo Boże.
Czułem niesamowity wewnętrzny spokój,ulgę,wszystko ze mnie zeszło,a do tego przeogromną radość,tak że chciałem biegać i z każdym się tym dzielić.
Całkowicie bez reszty zaufałem Panu,oddałem Mu całego siebie. Na słowa Pójdź za mną,po prostu zostawiłem wszystko i poszedłem.
I nie jest tak że nagle wszystkie problemy zniknęły,one były i są,ale zobaczyłem je z innej perspektywy,że tak naprawdę nie mają takiego znaczenia jakie im nadawałem. Że mimo tych problemów,utrapień tego świata głęboko w sercu mam pokój w Chrystusie którego nic nie może mi zabrać.
Ujrzałem swoje dwie natury,cielesną i duchową. Pan otworzył mi oczy na mój grzech,zrozumiałem i zobaczyłem mój egoizm,pychę,fałszywość odpowiadanie złym na złe. Poczułem wstręt do grzechu i zarazem żal za to jaki byłem dla innych.
Depresja zniknęła,miłość zastąpiła negatywne myśli i złe emocje.
Czułem że narodziłem się na nowo. Od tamtej pory każdy dzień jest wędrówką za Panem Jezusem.
I choć wiem że nie jest to łatwa droga, ale jedyna i prawdziwa. I nic ani nikt z tego świata nie jest w stanie mi dać tego co dał mi Jezus,i nic nie jest w stanie mi tego odebrać. Mojej wdzięczności dla Pana nie jestem w stanie opisać słowami,to uczucie iest nie do powiedzenia.
Chwała Panu!!! Dziękuję Ci Panie!! Amen.
Przepraszam że może jest to chaotycznie,ale nie mam daru przemawiania
Pozdrawiam serdecznie