
Zapytałam pastora, o co chodzi. Powiedział, że:
po 1 ) wszyscy w zborze poznają, gdy będę "nowonarodzona" i wtedy dostąpię chrztu.
po 2 ) do chrztu trzeba się przygotowywać minimum 3 miesiące, bo tyle trwa przestudiowanie skryptu przygotowującego do chrztu.
Co Wy na te argumenty?
Drugi jest w miarę zrozumiały, ale ja nie wiem, jak inni mają zadecydować, że jestem nowonarodzona już. Chyba poznają to po gestach zewnętrznych, a nowonarodzenie to sprawa ducha.
Już sama nie wiem. Chyba pozostaje mi czekać.
