Effata pisze:Ale jaki duch? Idziemy zgodnie z duchem czasu i legalizujemy homo w kościołach czy trzymamy się tego, co mówi Biblia? Jak to widzisz?
Posłużę się innym przykładem, mianowicie nakryciem głowy u kobiet. Nazwane tutaj umownie
"pójście z Duchem" oznacza, że sięgamy do sedna tego zalecenia, odczytując je jako nakaz skromnego ubioru, który w różnych kulturach oznacza coś zupełnie innego.
(Dla odciętych od cywilizacji Indianek z Amazonii nie jest niczym dziwnym chodzić jedynie z przepaską wokół bioder, co w cywilizowanym świecie zostałoby uznane za szczyt wyuzdania)Analogicznie w przypadku homoseksualizmu. Nawet, jeśli jakiś czyn jest grzeszny, to i tak wymaga podania przyczyny sklasyfikowania go w tej, a nie innej szufladzie. Słabość wielu Kościołów polega na tym, że mówią tylko
"nie, bo nie" i koniec. Biblia postała ponad dwa tysiąclecia temu, w określonej kulturze, co sprawia nam niemałe trudności w rozszyfrowaniu przynajmniej części jej przesłania.
Debata wokół homoseksualizmu toczy się przede wszystkim wokół znaczenia słówek
"arsenokoitai" oraz
"malakoi". To pierwsze jest praktycznie nieobecne w klasycznej grece, stąd narosło wokół niego wiele wątpliwości. Pojawiają się też zdania, że dotyczyło ono nie samego homoseksualizmu, lecz prostytucji/wykorzystywania seksualnego i/lub zdrady z osobą własnej płci, czyli zjawisk powszechnych w starożytnej Grecji i związanych z nadużywaniem swojego statusu. Druga strona nie pozostaje bierna i odpowiada późniejszymi wyrywkami z pism Ojców Kościoła, a pierwsza odbija piłeczkę, wytykając potępione wcześniej rzeczy, które zostały już zaakceptowane, jak np. służba w rządzie, armii
(za to nakładano ekskomuniki) czy noszenie biżuterii, bądź też sięga jeszcze dalej wstecz. I tak dalej, argument za argument. W ten sposób powstaje interesująca debata, której podjęcie wcale nie musi prowadzić do skreślenia homoseksualizmu z listy grzechów, ale na pewno poszerzy spojrzenie na całą tę sprawę.
Vrijer pisze:Ale w nabozenstwach uczestniczy tylko niewielki odsetek spolczenstwa. Przynaleznosc do tego kosciola jest raczej wyrazem spolecznego zaufania i narodowej tozsamosci Szwedow niz religijnosci.
To prawda, że niewielu. Jednak chrzty, konfirmacje, śluby i pogrzeby nie należą do rzadkości. Podobnie jak raczej pozytywny stosunek do niego, choć czasem bywa pod ostrzałem krytyki ze względu na konkretne poglądy i powiązania polityczne.
daniell pisze: przywołane przez Ciebie "unikatowe bogactwo liturgiczne"
Akceptacja homoseksualizmu nie jest wyróżnikiem tego Kościoła, w przeciwieństwie do bogactwa liturgicznego, o czym się zapomina.
Luteranizm w większej części Europy uległ przeobrażeniu pod wpływem kalwinizmu, co z kolei nie miało miejsca w Szwecji, do której on nie dotarł. Dzięki temu, w Kościele Szwecji przetrwał
"czysty" liturgicznie luteranizm.