Axanna pisze:Przepraszam, Puritan, ale nie słyszałam większego absurdu - żeby dziecko Boże szukało pomocy od pogan. Nie da się zaprosić księdza, a w ogóle z nim nie dyskutować - co to za androny?
sa bardzo różni księża (bywaja nawet nawróceni!)
Wiem o księdzach bardzo sensownych i zdolnych zrozumieć taką sytuację. Jeden powiedził kiedyś, że woli by w jego parafii zamiast stu nominalnych katolików mieszkał jeden szczery protestant.
Czy tyo nie "kościół" katolicki chował Biblie od ludzi i zabraniał czytać? Czy to nie oni głędzą, że to tylko ksiądz może ją zrozumieć, że to nie dla ludzi itp?
JUŻ NIE! Bogu dzięki - obecnie raczej zchęca do czytania Pisma
miłość nie pamięta złego i wybacza, więc to troche nie po chrześcijańsku rozpamiętywać to, co jest preszościa KK
myśle więc że ten pomysł nie jest głupi, ale nie każdy kiądz się do tego nada - niektórzy (zwłaszcza w Polsce) mentalnie tkwią w XIX wieku. Spróbuj poszukac takiego księdza gdzies w kręgach Oazy lub Odnowy w Duchu Świętym
inne rady:
1. Myślę, że warto jakoś spróbowac trochę lepiej zapoznać rodzinę z kościołem w którym jeteś. Agresja mojej teściowej przeciwko żonie po jej odejściu z KK, brała sie gównie z tego, że miła jekieś idiotyczne uprzedzenia i kompletnie fałszywe wyobrażenia o tym, czym jest jej kościół.
Gdy się czegoś więcej dowiedziała szybko złagodniała i nawet zaczęła nasz kościół szanować.
2. Myślę, że dużo dobrego robi także świadectwo - udowodnienie rodzinie, że Twoja wiara zmienia Twoje życie.
Dla mojej teścowej takim świadectwem było np. nasze małżeństwo - kompletnie odbiegajce od "jedynego możliwego" (w jej wyobrżeniu) wzorca małżeństwa, jaki w jej rodzinie kultywoano od pokoleń: mąż - kacykowaty pseudoptriarcha, żona - chytra szara eminencja manipulująca mężem. Czylimałżeństwo jako nieustanne zmaganie, manipulowanie, kombinowanie.