Re: Nieszczęsne fatum
: 11 lis 2017, 01:40
Tak, miałam. I to na "pocieszenie" powiem ci, że trwało to kilkanaście lat. Ale to były problemy bardzo, bardzo poważne. Konsekwencje ciągną się do dziś i będą pewnie do końca życia. Co do pieniędzy, to dawno temu pozbyłam się wszelkich złudzeń. Nigdy nie miałam żadnych oszczędności. Jak już z cudem jakimś spadła mi z nieba jakaś extra gotówka, to natychmiast wiedziałam, że szykuje się klęska jakaś. I zawsze bardzo szybko odpływały wszelkie pieniądze.
Trochę to trwało zanim odpuściłam sobie wszelkie emocje z tym związane. Po prostu po kilkudziesięciu latach wysiłków i starań machnęłam ręką na wszystko. Ciesze się, że mam co jeść, dach nad głową i luz-blusss.
Myślę, że ważne jest, aby określić samemu sobie, co jest dla mnie ważne, jakie mam priorytety. Dla mnie kasa nigdy nie była ważna, ale strasznie bolało mnie, kiedy nie miałam za co kupić jedzenia dla dzieci, czy po prostu zaspokoić podstawowych życiowych potrzeb. I nie było w tym żadnej mojej winy, ani rozrzutności, ani przepuszczania forsy na duperele. Po prostu tak trafiłam, i z czasami, i z sytuacjami, że było źle i gorzej.
Teraz są nieco inne możliwości, a ty jesteś bardzo młody, więc wierz mi, w tym wieku, można jeszcze dosłownie wszystko. Jesteś pewnie wrażliwym człowiekiem i bierzesz drobne w sumie trudności za wielką tragedię. Wszystko mija, złe czasy też, prędzej czy później mijają. Trzeba wytrzymać wszystko, co się przytrafia i to się da przetrzymać. Kiedy patrzę z perspektywy czasu, to bardzo się cieszę z moich doświadczeń. Poradziłam sobie, a było ekstremalnie źle. Dla mnie wielką odskocznią zawsze była literatura. Czytam nieprzerwanie od czwartego roku życia (samodzielnie) i gdyby nie książki to bym nie miała nic. Tylko one są naprawdę moje, uczyły, bawiły, radziły i nigdy nie zawiodły.
Najbardziej w życiu nie trawię niesprawiedliwości i kłamstwa.
A teraz jeszcze mam-mamy Boga. Gdyby wtedy, dawno temu, u progu dorosłego życia ktoś pokierował mną "biblijnie", to myślę, że wszystko inaczej mogło wyglądac. Dlatego radzę ci, uchwyć się wiary, trzymaj się Jezusa, czerp naukę i pociechę z Biblii. Z Nim sobie poradzisz i nawet kiedy jest ciężko, masz inną perspektywę. A od naszego wewnętrznego nastawienia wiele zależy.
Pozdrawiam cię.
Trochę to trwało zanim odpuściłam sobie wszelkie emocje z tym związane. Po prostu po kilkudziesięciu latach wysiłków i starań machnęłam ręką na wszystko. Ciesze się, że mam co jeść, dach nad głową i luz-blusss.
Myślę, że ważne jest, aby określić samemu sobie, co jest dla mnie ważne, jakie mam priorytety. Dla mnie kasa nigdy nie była ważna, ale strasznie bolało mnie, kiedy nie miałam za co kupić jedzenia dla dzieci, czy po prostu zaspokoić podstawowych życiowych potrzeb. I nie było w tym żadnej mojej winy, ani rozrzutności, ani przepuszczania forsy na duperele. Po prostu tak trafiłam, i z czasami, i z sytuacjami, że było źle i gorzej.
Teraz są nieco inne możliwości, a ty jesteś bardzo młody, więc wierz mi, w tym wieku, można jeszcze dosłownie wszystko. Jesteś pewnie wrażliwym człowiekiem i bierzesz drobne w sumie trudności za wielką tragedię. Wszystko mija, złe czasy też, prędzej czy później mijają. Trzeba wytrzymać wszystko, co się przytrafia i to się da przetrzymać. Kiedy patrzę z perspektywy czasu, to bardzo się cieszę z moich doświadczeń. Poradziłam sobie, a było ekstremalnie źle. Dla mnie wielką odskocznią zawsze była literatura. Czytam nieprzerwanie od czwartego roku życia (samodzielnie) i gdyby nie książki to bym nie miała nic. Tylko one są naprawdę moje, uczyły, bawiły, radziły i nigdy nie zawiodły.
Najbardziej w życiu nie trawię niesprawiedliwości i kłamstwa.
A teraz jeszcze mam-mamy Boga. Gdyby wtedy, dawno temu, u progu dorosłego życia ktoś pokierował mną "biblijnie", to myślę, że wszystko inaczej mogło wyglądac. Dlatego radzę ci, uchwyć się wiary, trzymaj się Jezusa, czerp naukę i pociechę z Biblii. Z Nim sobie poradzisz i nawet kiedy jest ciężko, masz inną perspektywę. A od naszego wewnętrznego nastawienia wiele zależy.
Pozdrawiam cię.