Biblia (…) mówi wyraźnie: Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym
ojcem (Mt 23, 9). Słowa te są proste i wyraźne: nikogo. Nie ma tu żadnych
półprawd i półśrodków: że my tylko w rodzinie, że to przecież rodzice, a do
rodziców jakże inaczej.
Nikogo. Nikogo na ziemi. O ile więc chrześcijanin może używać wobec swojej rodzicielki tytułu matka, o tyle zwracanie się do rodziciela słowami ojciec lub tato
(także tatuś) jest niebiblijne, mało tego, wprost sprzeczne z jasnym, prostym i oczywistym
tekstem Biblii. Koniec z bałwochwalstwem: żadnych więcej ojców i tatusiów! Czysty kult
dla Ojca niebieskiego jest najważniejszy. Co jest w końcu ważniejsze: pozornie rodzinne
zwyczaje czy Biblia. Jak nikogo, to nikogo.
Warto też zwrócić uwagę na głęboko sprzeczne z Biblią obyczaje panujące wśród
polskich chrześcijan, uważających się rzekomo za biblijnych. Mówimy o kimś: to pan
Kowalski; wołamy do kogoś: panie Kwiatkowski. I to mają być biblijni chrześcijanie.
Przecież Biblia mówi wyraźnie: dla nas istnieje jeden Pan, Jezus (1 Kor 8, 6). Słowa te są
wyraźne i jasne: jeden to nie dwóch ani nie trzech. Chyba każdy potrafi liczyć do jednego.
A my uczyniliśmy sobie miliony panów! Czas na powrót do Biblii! Koniec z
bałwochwalstwem: koniec z tymi panami i paniami, którzy odbierają kult właściwy Ojcu
niebieskiemu. Co jest ważniejsze: towarzyskie obyczaje i konwenanse czy Biblia.
Zapyta ktoś: to jak zwracać się do osób, z którymi nie chcemy być na ty? Oczywiście
wracając do właściwych, biblijnych sposobów, odseparowanych od zwyczajów tego świata,
od bałwochwalczych panów. Oto czytamy w Biblii jak wyrażał się Apostoł: Tytus, mój
towarzysz (Ga 2, 3); albo: nasz towarzysz broni, Archip (Flm 2); czy wreszcie: Tytus jest
moim towarzyszem (2 Kor 8, 23). Najważniejszy tekst znajduje się jednak niewątpliwie w
2 Kor 8, 19: został on ustanowiony towarzyszem. Sama Biblia ustanawia więc Tytusa
towarzyszem (a nie jakimś niebiblijnym panem). Dlatego, zwracam się z apelem: od dziś,
by nie naruszyć powagi Biblii, zwracajmy się do siebie, między prawdziwie i biblijnie
wierzącymi, za pomocą zwrotu: towarzyszu.
Autorem tekstu jest ksiądz biskup Andrzej Siemieniewski (żeby nie było wątpliwości: jest on jak najbardziej humorystyczny i nie należy traktować go poważnie).