Luteranie - Pl. Małachowskiego - Warszawa
: 03 gru 2017, 14:56
Pora na coniedzielną recenzję zgromadzenia protestanckiego. Dzisiaj tytułowe zgromadzenie kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.
Budynek jest po gruntownym remoncie, więc wrażenia wizualne bardzo pozytywne. Wszystko błyszczy nowością, chociaż budynek został zrekonstruowany po zniszczeniach wojennych w 1957 r. Ciepło, ale nie gorąco, dobra wentylacja grawitacyjna.
Muzyka zdecydowanie na plus - pieśni do muzyki Bacha czy Haendla, z głęboka teologicznie treścią, górują nad pop-rockiem z refrenami powtarzanymi dwadzieścia razy. Po nabożeństwie nabrałem takiej ochoty na muzykę poważną, że w domu włączyłem oratorium "Juda Machabeusz" Haendla, które gra obecnie w tle [nieobeznanym z muzyka Haendla polecam na początek oczywiście "Mesjasza"]. Organista gra bardzo dobrze, brzmienie organów też satysfakcjonujące. Szkoda, że nie ma ekranów z wyświetlanymi treściami pieśni. Chociaż była pani kantor, treść śpiewanych pieśni mogłaby być wyraźniejsza. Na szczęście do dyspozycji są śpiewniki a numery pieśni są podawane, więc można śledzić tekst. A śledzić treść zdecydowanie warto, ponieważ te pieśni pogłębiają wiedzę o Bogu, zamiast powtarzać dziesiątki razy jedno zdanie.
Jeżeli chodzi o sferę duchową, czyli to, co powinno być najważniejsze, to trudno mi ferować wyroki po jednej wizycie, ale do dzisiejszego nabożeństwa i kazania nie mam żadnych zastrzeżeń. Trafiłem akurat na początek roku liturgicznego i pierwszą niedzielę Adwentu. Pan Jezus był w centrum, żadnej polityki ani mędrkowania niezgodnego z Biblią. Co bardziej zacietrzewionych może oczywiście drażnić liturgia, która częściowo przypomina katolicką, jednak dla mnie nie jest to przeszkodą, jeśli tylko treść nie stoi w sprzeczności z Biblią. Szczerze, to nawet wolę taką formę uporządkowania nabożeństwa, niż freestyle w garniturach i t-shirtach - zapewne to objaw starzenia się . Liturgia luterańska, na ile zdołałem się zorientować, wywyższa Boga i Pana Jezusa, więc nie mam żadnych zastrzeżeń. Kazanie też było skupione na Bogu, Baranku i Jego wielkości oraz ostrzeżeniu przed światowymi potęgami, które mogą przysłonić Boga [obrazy z Księgi Objawienia Baranka z siedmiorgiem rogów i oczu, Obj. 5:6 i n.]. Wszystko podane w klarowny i wyważony sposób, bez szaleństw, zacietrzewienia i jakichś odlotów.
W sumie to nie mam wiele do dodania - planuję chodzić tam dalej aż do momentu ewentualnego uznania, że może warto włączyć się oficjalnie do wspólnoty. Na razie niczego nie deklaruję, bo powiedziałem sobie, że na każdą poważną decyzję w sprawach duchowych będę dawał sobie dużo czasu, liczonego w tygodniach a nawet miesiącach. Nic pochopnie.
Niezdecydowanych zachęcam do samodzielnego sprawdzenia, jak tam jest. Nie powinni doznać duchowej traumy a może spodoba im się uporządkowana, liturgiczna forma zgromadzania się
Budynek jest po gruntownym remoncie, więc wrażenia wizualne bardzo pozytywne. Wszystko błyszczy nowością, chociaż budynek został zrekonstruowany po zniszczeniach wojennych w 1957 r. Ciepło, ale nie gorąco, dobra wentylacja grawitacyjna.
Muzyka zdecydowanie na plus - pieśni do muzyki Bacha czy Haendla, z głęboka teologicznie treścią, górują nad pop-rockiem z refrenami powtarzanymi dwadzieścia razy. Po nabożeństwie nabrałem takiej ochoty na muzykę poważną, że w domu włączyłem oratorium "Juda Machabeusz" Haendla, które gra obecnie w tle [nieobeznanym z muzyka Haendla polecam na początek oczywiście "Mesjasza"]. Organista gra bardzo dobrze, brzmienie organów też satysfakcjonujące. Szkoda, że nie ma ekranów z wyświetlanymi treściami pieśni. Chociaż była pani kantor, treść śpiewanych pieśni mogłaby być wyraźniejsza. Na szczęście do dyspozycji są śpiewniki a numery pieśni są podawane, więc można śledzić tekst. A śledzić treść zdecydowanie warto, ponieważ te pieśni pogłębiają wiedzę o Bogu, zamiast powtarzać dziesiątki razy jedno zdanie.
Jeżeli chodzi o sferę duchową, czyli to, co powinno być najważniejsze, to trudno mi ferować wyroki po jednej wizycie, ale do dzisiejszego nabożeństwa i kazania nie mam żadnych zastrzeżeń. Trafiłem akurat na początek roku liturgicznego i pierwszą niedzielę Adwentu. Pan Jezus był w centrum, żadnej polityki ani mędrkowania niezgodnego z Biblią. Co bardziej zacietrzewionych może oczywiście drażnić liturgia, która częściowo przypomina katolicką, jednak dla mnie nie jest to przeszkodą, jeśli tylko treść nie stoi w sprzeczności z Biblią. Szczerze, to nawet wolę taką formę uporządkowania nabożeństwa, niż freestyle w garniturach i t-shirtach - zapewne to objaw starzenia się . Liturgia luterańska, na ile zdołałem się zorientować, wywyższa Boga i Pana Jezusa, więc nie mam żadnych zastrzeżeń. Kazanie też było skupione na Bogu, Baranku i Jego wielkości oraz ostrzeżeniu przed światowymi potęgami, które mogą przysłonić Boga [obrazy z Księgi Objawienia Baranka z siedmiorgiem rogów i oczu, Obj. 5:6 i n.]. Wszystko podane w klarowny i wyważony sposób, bez szaleństw, zacietrzewienia i jakichś odlotów.
W sumie to nie mam wiele do dodania - planuję chodzić tam dalej aż do momentu ewentualnego uznania, że może warto włączyć się oficjalnie do wspólnoty. Na razie niczego nie deklaruję, bo powiedziałem sobie, że na każdą poważną decyzję w sprawach duchowych będę dawał sobie dużo czasu, liczonego w tygodniach a nawet miesiącach. Nic pochopnie.
Niezdecydowanych zachęcam do samodzielnego sprawdzenia, jak tam jest. Nie powinni doznać duchowej traumy a może spodoba im się uporządkowana, liturgiczna forma zgromadzania się