ann_in_grace pisze:Bo jakbym ja powiedziala mezowi, ze nie dosc, ze ma pracowac zawodowo, ale do tego zajmowac sie i dziecmi, i domem, podczas gdy ja bede "fruwac", to mialby pelne prawo mnie pogonic z kijem w reku
Nie masz prawa pisać tak Anno!
Nie znasz tej całej sytuacji! Mój mąż jest wykształcony i myślał, że znalazł sobie szmatę do podłogi. On nie rozumie co to znaczy słowo "Żona". Żona powinna być dla mężczyzny świętością, kimś, kogo powinien ostrożnie poznawać (a co najważniejsze powinno go było to w ogóle interesować - mojego interesowało z grubsza co innego, ale mniejsza o to), delikatnie się obchodzić, szanować i kochać. Marzyłam o mężczyźnie, którego marzeniem jest słuchać mnie godzinami, który chciałby mnie poznawać całe życie i zawsze stwierdzać, że jest coś, czego o mnie nie wiedział, który miałby fioła na moim punkcie krótko mówiąc. Ale to były moje marzenia. Życie je zweryfikowało. Mój mąż miał inne marzenia, a ja byłam tylko środkiem do ich osiągnięcia. Poczułam się bezwartościowa i oszukana. Ktoś, kto mówił, że mnie kocha, okazał się być zwykłym oszustem, odebrał mi moje dzieci. Rozumiesz to czy nie Anno! ODEBRAŁ MI MOJE DZIECI!!! Ja nie mogłam się z tym pogodzić. Ja rozumiem, że może nie było mi dane mieć takiego męża, jakiego bym chciała mieć, ale moje dzieci były moją własnością. One były moje! Rozumiesz to czy nie! Jak on mógł mi je zabrać? Dlaczego? Ja byłam na skraju życia i śmierci. Chciałam się poddać, ale cały czas miałam nadzieję, że odzyskam dzieci. Bo na lepszą sytuację w małżeństwie nie liczyłam. Ja już się pogodziłam z tym, że muszę być nieszczęśliwa. Ale Bóg miał inny plan. I gdy tak już rozważałam, czy rozstać się z życiem, poznałam Wspaniałego Mężczyznę, który był zupełnie inny od mojego męża. Ciepły, wyrozumiały, zawsze mnie słuchał, gdy mówiłam i staliśmy się przyjaciółmi, bardzo bliskimi aż do dziś. On był Kimś, na Kogo czekałam całe życie. To o Nim marzyłam, gdy byłam młoda, choć nie wiedziałam Kim On jest. Rozumiesz to? Ale gdy Go znalazłam, on nie mógł się ze mną ożenić, bo był księdzem. Rozumiesz to? I ja nie mogłam się z tym pogodzić, ale nigdy mu tego nie powiedziałam, że takie mam uczucia. I On się nigdy tego nie domyślił, chwała Bogu! Nie chcę żeby wiedział, bo mógłby przestać się ze mną spotykać. On jednak mnie zmienił i zmienił mój stosunek do Niego. Odzyskałam dzięki Niemu wiarę w Boga i uznałam Go za swojego duszpasterza. On jest moim proboszczem kochanym. Tak - kochanym. Teraz rozumiesz, czemu go tak nazywam? Nie to, że go kocham jak mężczyznę. Ja teraz jestem chrześcijanką i mam inne spojrzenie na naszą przyjaźń. On jest moim proboszczem. Tak! TO ON! Tak bardzo chcę tego, by został teraz moim pastorem. Nie mogę uznać kogokolwiek innego za pastora. Rozumiesz to? Jak nie, to pomyśl czy Ty byś potrafiła uznać kogoś innego za swego męża. Jeśli nie, to mnie rozumiesz. Ja chcę, aby On mi duszpasterzył już zawsze w zborze, który pragnę założyć. Rozumiesz?