Dziwna rzecz się stała, bo pewnej nocy nagle byłam w bardzo spokojnym, odmiennym nastroju po stresie jakiego doznałam, gdy zaczęłam się modlić. Zastanawiałam się, czy Bóg rzeczywiście dał mi taki odpoczynek, czy to po prostu moje ciało w nadmiarze emocji znalazło się w takim stanie. Powrócił mój dobry wzrok (od roku jeżdzę bezskutecznie po lekarzach i moi rodzice wydają na to masę pieniędzy
) i odzyskałam spokój... zastanawiałam się, czy jutro budząc się to zostanie (doznałam już chwilowej takiej poprawy) niestety po godzinie gdzieś wzrok zaczął wracać do złego. Obudziłam się znowu bez życia i ze złym wzrokiem. Nie zasmuciło mnie to jakoś szczególnie... tylko zastanawiałam się dlaczego? Czemu Bóg dał mi nadzieję, że coś się zmieniło? Po co mi była ta zmiana na zaledwie ponad godzinę? A może to placebo...
Już teraz przestałam liczyć na to, że coś niezwykłego stanie się w moim życiu. Staram się zachować spokój i odkładać sobie dar w niebie. Tzn. nie wiem co się stanie, ale będę starała sie przyjąć to pokornie.
Dziękuję Wam za modlitwy. Nie czuję się zbyt dobrze, ale widocznie narazie tak ma być