Konferencja "Biblia o finansach"

Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: chrześcijanin » 28 maja 2009, 15:19

wspolorganizatorzy: Ruch Nowego Zycia

JAK STAĆ SIĘ BOGATYM?

Opowiadanie Krystyny Royównej



I.



We wiosce B. przyszło dwóch ludzi do przekonania, że są grzesznikami i potrzebują łaski Bożej. Modlili się oni i szukali Boga, a Pan Jezus Chrystus ulitował się nad nimi, przebaczył im, choć pierwszy z nich był może winien 50 groszy, a drugi 500 groszy. Pan Jezus Chrystus dał im nowe serce i nowego ducha, obaj stali się szczęśliwymi ludźmi. Oprócz tego doznali i tej łaski, że się nawróciły ich żony, tak że mogli bez przeszkód i domowych nieporozumień, służyć z domami swymi Bogu.



Jeden z nich mieszkał w górnej części wsi. Był dosyć zamożnym rolnikiem, miał jednak pewien dług na swej posiadłości, który z różnych powodów urósł. Bo choć był porządnym człowiekiem - jak mówili ludzie - to jednak - zanim rozpoczął nowe życie - przesiadywał od czasu do czasu w gospodzie, poza tym pochłaniały uroczystości, domowe wiele pieniędzy. Człowiek nie wie nieraz, jak robi długi, czuje je dopiero wtedy, gdy płacić potrzeba.



Drugi z nich: mieszkał w dolnej części wsi. Posiadał tylko maleńką chatkę i był szewcem. Ten mógł prędzej powiedzieć, gdzie zostawił swoje zarobki. Choć był, dobrym pracownikiem, to jednak - przed zmianą w jego życiu często nie było w domu jego nawet kawałka chleba. Za jego grosze jadały dzieci właściciela karczmy kołacze.



Gdy więc rolnik Senianek rozpoczął nowe życie, nie zauważyli tego ludzie od razu. Ale gdy szewc Hladky ukochał Zbawiciela, dziwili się wszyscy niemało. Nie mogło im się zmieścić w głowie, że z takiego łajdaka za jednym razem stał się pobożny człowiek, czytający Biblię razem z żoną rano i wieczorem. Niektórzy byli pewni, że swoją radosną pieśń wkrótce skończy śpiewać.

Ale on śpiewał dalej.



Minęło kilka lat. Nikt nie byłby Hladkiego poznał. Wszystko się zmieniło w jego życiu, w życiu jego żony i rodziny. Nawet zewnętrzny wygląd domu mówił o zmianach jakie nastąpiły u jego mieszkańców.



II.

Jak to często we zwyczaju bywa, obrał sobie każdy z tych dwóch ulubiony wiesz z Pisma Świętego, podług którego chciał całe życie swoje prowadzić. Seniankowi podobało się szczególnie to co w 5 Mojżeszowej 28:2-5. jest napisane: “I spłyną na ciebie, i dosięgną cię wszystkie te błogosławieństwa, jeżeli usłuchasz głosu Pana, Boga twego. Błogosławiony będziesz w mieście, błogosławiony będziesz na polu. Błogosławione będzie twoje potomstwo, plon twojej ziemi, rozpłód twego bydła, miot twojej rogacizny i przychówek twoich trzód. Błogosławiony będzie twój kosz i twoja dzieża; (5 Mojżeszowa 28:2-5)" Wierzył, że Bóg, którego dziecięciem się stał przez nowonarodzenie wypełni na nim tę swoją obietnicę. I nadzieje jego nie zawiodły. Z dnia na dzień powodziło mu się lepiej, tak że się ludzie dziwili. Mógł część swych długów spłacić, nawet dokupić roli i zwiększyć swoją stodołę. Kupił nawet konie, w ten sposób mógł swoje sprawy szybciej załatwić, i jeszcze u drugich trochę pieniędzy zarobić.

Wszystkich mieszkańców jego domu obowiązywała wypowiedź Apostoła: “Kto nie pracuje, niechaj też i nie je" (2 Tesaloniczan 3:10).



W pierwszym roku zbierał ojciec rodziny zimą i latem dzieci i służbę rano na modlitwę, dopiero po oddaniu Bogu chwały i złożeniu wszystkich spraw w Jego ręce rozpoczynano pracę.



A gdy z rolą zaczęła się mnożyć ilość bydła, zaczęto modlitwę ranną coraz częściej na wieczór odkładać. Ale wieczorem byli i Senianek i jego żona tak zmęczeni, że śpiew i czytanie Słowa Bożego tylko z trudem się naprzód posuwało a serca nie odczuwały nic przy tym.

Służba rolnika i dzieci nie znali Zbawiciela. Często zasypiali przy “czytaniu”, szczególnie zaś wtedy, gdy był czytany długi rozdział. Zimą było trochę lepiej. Ale gdy się rozpoczęły wyjazdy furmankami, trzeba było to na jednego, to na drugiego czekać. Pewnego wieczora rozgniewał się Senianek i oświadczył, że nie będzie czytał Biblii tak bezbożnemu narodowi, który przy tym śpi, - i tak skończyło się czytanie.

Senianek i żona jego czytali wprawdzie jeszcze, ale nie wspólnie, lecz wtedy gdy mieli do tego czas. Zdarzyło się nieraz, że przemożony zmęczeniem usypiał nad Biblią i wtedy śmiano się z niego: “Patrzcie, nas łajał, a teraz sam śpi."



Służba była zgorszona postępowaniem chlebodawców. Senianek nikogo nie szanował. Znał tylko pracę. Żona jego przy tej wielkiej pracy nie mogła czysto trzymać ani siebie, ani dzieci. Pranie bielizny odbywało się tylko tak ubocznie; dom mogła uprzątnąć tylko wtedy, gdy inni już spali, przy tym zamykały się jej często oczy ze zmęczenia. Początkowo było jeszcze lepiej, ale z biegiem czasu, stawało się coraz gorzej. Wielkie błogosławieństwo, na którym Seniankowi tak zależało, wymagało wszystkich sił ciała i duszy. Przy tym nie zauważyli oni, że choć majątek ich rósł, jednak Chrystus, który kiedyś w cudownym czasie łaski się w nich narodził, stał się im obcy i że im z tego życia z Bogiem nic nie zostało, tylko pewne poznanie i straszna odpowiedzialność.



Hladcy też mieli ulubiony wiersz, a ponieważ się go trzymali, uważali ich niektórzy za nienormalnych.



Wielkimi były im słowa, które Syn Boży powiedział: “Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam przydane”. Pasował do nich tak bardzo następny wiersz: “Dlatego nie troszczcie się o dzień jutrzejszy, bo się dzień jutrzejszy będzie troszczył o swoje potrzeby. Dosyć ma dzień na swoim utrapieniu.".



“Ten człowiek śpiewa ciągle", mówili sąsiedzi, “czy zima, czy lato, czy dobrze czy źle mu się powodzi, on śpiewa ciągle".



Hladcy mieli oprócz swojej chaty tylko cztery ręce i swoje małe dzieci. Pierwsze lata były dla nich dość trudne. Spłacali długi. Potem należało całą rodzinę porządnie ubrać. Często widzieli i słyszeli sąsiedzi, jak Hladky pracował do północy. Był on dobrym rzemieślnikiem, a żona jego pomagała mu jak mogła. Nawet z okolicy przychodzili ludzie i robili u niego zamówienia. On nie konkurował z nikim, odstawił dobrą robotę, był uprzejmy dla klientów, a jeżeli ktoś nie mógł od razu zapłacić, miał wzgląd na niego i czekał. Byli i tacy ludzie, którzy mu długo dawali czekać, on ich jednak nie oskarżał, a Bóg skłonił ich serca, tak że długi swoje jednak spłacali.



W ten sposób mógłby nasz szewc dorobić się czegoś, gdyby nie słowo: “Szukajcie najpierw Królestwa Bożego.” Hladky subskrybował kilka czasopism, a to kosztowało coś. Dzięki nim dowiadywał się o niejednej potrzebie w Królestwie Bożym i chciał każdemu dopomóc według swej możliwości. Obliczał z żoną, ile by dać, potem odsyłał obliczoną kwotę a żona odnosiła list na pocztę. Doprowadziło to do tego, że się nazwisko jego stało znane w wielu miejscach i że ludzie bardziej od niego wykształceni przychodzili do B., aby tego ofiarnego chrześcijanina poznać, który tak serdeczne listy dołączał do wysyłanych sum i tak się wszystkim, co dobre, interesował. Przynosili mu oni książki, tak, że wkrótce Hladky był w posiadaniu niemałej biblioteczki.



Właśnie z powodu tego Słowa stał się z niego człowiek, który nie chciał takim zostać, jakim Go Bóg znalazł w Swojej łasce. Myślał:

“Mam się troszczyć o to, aby Królestwo Boże rozszerzyć, a jeśli chcę sam do niego należeć, to byłoby to wstydem, gdybym nie wiedział, co Król mój za naszym kamieniem granicznym czyni, jak ON królestwo Swoje między ludźmi rozszerza. A jeśli mam kiedyś ze wszystkimi dziećmi Bożymi razem mieszkać, to muszę wiedzieć, jak im się tu powodzi, co czynią, co muszą znosić, i pragnę coś wiedzieć o tych narodach i krajach z których się wywodzą."



“A będą wszyscy od Boga wyuczeni." Gdy Bóg widział, że Hladky chce przynieść Mu chwałę, pomagał mu i posyłał do domu jego właściwych ludzi.

Po kilku latach mógł się nawet najbardziej wykształcony człowiek z radością rozmówić z młodym szewcem. Czasami wołał Hladky i Senianka, gdy miał miłych gości w domu, ale ten albo nie miał czasu, albo, gdy przyszedł, słuchał z otwartymi ustami, co Hladky ze swoimi gośćmi mówił. Trzymał się on właśnie “swego błogosławieństwa", a to spoczywało na kawałku ziemi, jaki posiadał. Senianek był wszystkimi myślami i przedsięwzięciami z tą ziemią związany tak, że tego nawet pojąć nie mógł, jak może się ktoś troszczyć o ludzi, których nigdy w życiu nie widział. “Mnie też nikt nic nie daje, niech się każdy troszczy o samego siebie!" myślał.



III.

Ponieważ do Hladkyego przychodzili różni wierzący, czytali z nim Słowo Boże i śpiewali radosne pieśni ku chwale Pana Jezusa Chrystusa, przyszedł też pewnego dnia gość, którego nie widzieli i którego dlatego wyrzucić nie mogli, a był nim diabeł.

Było to wtedy, gdy żona Hladkyego odziedziczyła 300 Koron po swojej cioci. Ten niewidzialny gość namawiał Hladkygo, aby powiększył swoją chatę, bo posiada 300 Koron.

“Rzeczywiście”, powiedziała jego żona, “przychodzą do nas różni ludzie, jak dobrze byłoby, mieć dla nich osobny pokój, któryby zawsze był czysty, a gdy sąsiedzi na odwiedziny przychodzą, nie przeszkadzałyby im dzieci."

Zaczęto od razu planować. Obok kuchni mieli dużą komorę, ona miała się stać tym pokojem, na dworze chcieli jedną komorę dobudować. Ach nie mogli nawet spać z radości, tak pięknie sobie to wymalowali. Pokój miał otrzymać duże, nowe okna, drzwi, podłogę, wygodne łóżko, nowy stół i ławę - ach, to było za piękne. Oni nie potrzebowali takiego pokoju koniecznie, ale chcieli się trochę po miejsku urządzić, żeby ich goście dobrze się u nich czuli.

Hladky począł zwozić materiał, dał zrobić drzwi i okna. Ale gdy obliczył, co go będzie kosztował materiał za pokój i komorę, rzemieślnicy, podłoga, piec, wewnętrzne urządzenie - zobaczył że do 300 Koron swojej żony będzie musiał dopożyczyć jeszcze 600. Nie wydawało się mu to niebezpiecznym, dla jego domku każdy chętnie by mu pożyczył, a oni mieli oprócz tego i kawałek pola - lecz głowa stała mu się jednak trochę ciężka. A pewnej nocy gdy nie mógł spać, zapalił światło i zaczął czytać Pismo Święte. Wtedy natrafił słowo: “Nikomu nic winni nie bądźcie." Przeszyło go ono, jak prąd elektryczny.

Przeczytał je po raz drugi. Było to rzeczywiście napisane: “nikomu" - “Przecież, gdy człowiek nic nie ma, to musi pożyczyć sobie. Czy nie mówi Sam Zbawiciel: “Od tego, który ci pożyczyć chce nie odwracaj się?" A jednak napisane tu: “NIKOMU”. Czy nie jest to w ostatecznym rezultacie w porządku? Tak czynią przecież wszyscy kupcy. Gdy potrzebują materiał na buty, biorą też na kredyt, ale zawsze za niego zapłacą. Ale to jest właśnie coś innego, to musi tak być. Ale czy ta sprawa musi być? Czy potrzebuję tego pokoju tak, jak głodny kawałka chleba, gdy go pożyczyć idzie?" Hladky potrząsnął głową. To jest chyba ów lew ryczący, który chodzi koło mnie i chce mnie zwieść do pychy." - Tego nie żąda ode mnie żaden z moich przyjaciół. Byłoby wprawdzie dobrze, gdybyśmy mieli cichy kącik, choćby ze względu na tych małych, żeby nam nie przeszkadzały przy czytaniu Biblii, “O Panie Jezu pomóż mi, chętnie chciałbym Ci służyć, ale długów nie chcę robić.”

Hladky modlił się długo; potem rozmyślał, a twarz jego rozpromieniała się. Wreszcie usnął. Na drugi dzień przy śniadaniu wziął żonę swoją za rękę i rzekł: “Ty nie wiesz z pewnością, co za gościa mieliśmy w ostatnich dniach w naszym domu?" mówił radośnie.

“Gościa?" - zapytała zdziwiona.

“Ach, myślisz, żeby Pan Jezus Chrystus nas do tego zwiódł, abyśmy tyle budowali i tak się zadłużyli? Na pewno nie.

Ale się diabłu nie podobało, że bez trosk żyjemy. O chleb powszedni, o pracę do tego potrzebną mamy prawo modlić się codziennie - bo wie Ojciec nasz, że tego wszystkiego potrzebujemy, a dopiero, gdy zaczniemy szukać Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, będzie nam to przydane. Ale nigdzie, w całej Biblii nie znajdujemy obietnicy, że Pan Bóg chce długi zapłacić, któreśmy sobie zaciągnęli w lekkomyślny sposób. 600 Koron, pomyśl tylko! Jak długo musielibyśmy się męczyć, byśmy się ich pozbyli; ile lat musielibyśmy się dzień w dzień troszczyć o to. Nie moglibyśmy tego tak lekko brać, bo kto długi swoje z lekkim sercem z siebie zrzuca, jest tak uczciwy, jak złodziej. Jeżeli tego, co pożyczałem, nie oddaję, to przychodzi ten, który mi pożyczał, po swoje. Czy jestem wtedy lepszy od tego, który ukradł? Słusznie mówi Pismo: “Nikomu nic winni nie bądźcie."



Żona zasmuciła się, bo się już z góry w tej nowej izbie trochę zakochała. “Ale przecież my to tak dobrze myślimy" powiedziała, “i to będzie przecież jakby dla Pana uczynione."



“Nie, droga żono”, odpowiedział Hladky potrząsając głową. On powiedział: “Nie troszczcie się! Dotąd nie musieliśmy się troszczyć, a wtedy jednak przyszłyby troski, i musielibyśmy znowu tak twardo pracować jak w pierwszych latach po naszym nawróceniu, albo jeszcze więcej. Dzieci nasze są już większe, nie moglibyśmy ich porządnie ubrać, bo wszystkie pieniądze musiałyby iść na procenty i na spłacenie długu. Z powodu wielkiej ilości pracy mielibyśmy wnet mało czasu, aby Słowo Boże czytać, zaniedbalibyśmy nasze dzieci, a one są przecież żywym skarbem, jaki nam Bóg powierzył i za który będziemy odpowiadać. Takiej niewoli nie żąda Bóg od żadnego człowieka”.



“Tak, ty masz rację", powiedziała żona. “Żal mi tylko, że nie mamy cichego kątka w domu".

“To będziemy mieć", rzekł jej mąż uśmiechając się dobrodusznie: “Ale będzie to tylko taka izba proroka, jaką Sunamitka dla Elizeusza przygotowała. Ty wiesz, że nie potrzebujemy tak wielkiej komory; postawimy w środku mur, cegły mamy jeszcze z budowy szopy, a ja dam zrobić tylko jedno okno i jedne drzwi. Drzwi mają prowadzić na dwór, stąd będzie można wejść do komory. Obliczyłem, że nam wystarczy 200 Koron, nawet gdy dam zrobić stół i ławę. Z pozostałych 100 Koron chcę zapłacić kupcowi skórę, za którą jeszcze nie zapłaciłem, a za resztę chcę poczynić zapasy, abym już nigdy nikomu dłużej nic winien nie był. Pomyśl tylko, żono, jak pięknie to będzie; ty będziesz ten pokoik czyścić i urządzać, a gdy potem pościelisz łóżko twoimi pięknymi, czystymi poduszkami, to nawet hrabia będzie mógł w nim spać. Choć będzie to uboższe, niż sobie to wyobrażaliśmy, to będzie to jednak miłe miejsce; czy nie myślisz też tak?”



Pani Hladky płakała z radości. Gdy wypędzili z domu diabla pychy, przystąpili z zapałem do pracy. Kto może rzec, jak szczęśliwi byli, gdy się im wszystko udało! Ponieważ o większą część materiału sami się troszczyli, zrobił stolarz jeszcze podłogę, a na jarmarku kupili piękne nowe łóżko. Pewna rodzina, która wtedy do Ameryki wyjeżdżała, oddała im szafę na przechowanie. Gdyby nie wróciła, mogli ją z biegiem czasu spłacić, albo odkładać pieniądze na nową.

Teraz miała pani Hladky cichy, czysty kącik. Pokoik nie był duży, ale gdy słońce świeciło przez wielkie czyste okno na białe ściany z pięknymi wyroczkami, gdy spoglądała na małą etażerkę z książkami i czasopismami, gdy patrzyła na stół nakryty śnieżnobiałym obrusem i wielką Świętą Biblię, wtedy i słońcu się tu tak podobało, tak że zostało tu prawie cały dzień.

Każdy, kto do Hladkych przyszedł, czuł się tu dobrze. A często siedział na ławie dębowej niewidzialny Gość obok Hladkyego, gdy ten dzieciom swoim czytał z rodzinnej Biblii i cieszył się ze swego cichego szczęścia. - Ludzie nie widzieli tego gościa, ale odczuwali Jego obecność.



A jak się wiodło Seniankowi? Bezdzietny wuj Senianka umarł. Posiadłość po nim odziedziczyli bratankowie i siostrzeńcy. Seniankowie otrzymali 5 ha pola, 2 krowy i 1000 Koron. Ale ze wzrostem posiadłości wzrosły i troski. “Mam oddać pieniądze do cudzych rąk?” myślał Senianek. “Kto wie, czy otrzymam je z powrotem? Moja chata jest stara chcę, zbudować nową. Biedni Hladcy mają dwie izby, a my mamy się zadowolić jedną i ścieśniać się po wszystkich kątach, my przy naszym błogosławieństwie?”



I tak zaczęli Seniankowie budować. Zbudowali wielki, nowy dom i pokryli go dachówką. Było przy tym dużo złości i wyzywania, bo gdy Senianek spostrzegł, że budowa przekroczyła odziedziczoną sumę, chciał rzemieślników przycisnąć; oni nie pozwolili sobie na to, a ci, którzy sobie inaczej pomóc nie mogli przeklinali go i bluźnili Bogu.

A gdy wreszcie wszystko było gotowe, wprowadziła się do domu zupełnie zwaśniona rodzina.

Ponieważ żona Senianka nie znalazła wszystkiego tak, jak tego sobie życzyła, zaczęła kłócić, się ze swoim mężem. Jego bolało znowu to, że wzrosły Jego długi. Zapędzał wszystkich do pracy, tak by jeden mógł za trzech pracować.

Po niedługim czasie był nowy dom tak samo brudny i nieporządny, jak stary. Nigdzie cichego, czystego kąta, bo chociaż mieli przednią izbę, w której nikt nie mieszkał, to jednak stawiali tam garnki z mlekiem, i wiele innych rzeczy. Na łóżku leżały stare brudne poduszki i pierzyny. Gdzie okiem spojrzeć, nie było nic przyjemnego i nic na swoim miejscu. I w nowym domu nie byłby sobie Pan Jezus Chrystus mógł usiąść, tak jak nie mógł w starym. A po co miałby to robić? Nikt nie miał czasu dla Niego. Słowo Boże było jeszcze tylko w niedziele czytane i przy tym zasypiali wszyscy ze zmęczenia.

Pewnego dnia przyszedł Hladky do Senianka i przyniósł mu buty. Żądał od niego tyle, ile od każdego innego. Gospodarz począł się targować. “Spuść mi trochę Janku! Mam tyle wydatków, budowa kosztowała mnie tak dużo”. Hladky był gotów to zrobić ale rzekł: “Słuchaj, Andrzej, dlaczego tak się rujnujesz? Było to potrzebne, tyle długów poczynić? Odziedziczyliście piękną sumę pieniędzy, było trzeba zapłacić nimi stare długi. Dom wasz był jeszcze dobry, mieliście jeden pokój za mało, to mogliście sprzedać odziedziczone pola - bo macie własnych tyle że z trudem ich obrobić możecie a za to przybudować wielką piękną izbę. Dziś byłbyś bez długów i bez trosk, a teraz z powodu troski o ziemskie sprawy wnet zapominasz szukać Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego. Ty znasz Boga, znasz Chrystusa, a dzieci twoje wyrastają, jak bydło. Ty nie dajesz im czasu pomyśleć o Chrystusie i uczyć się od Niego”.

Senianek przyznał to - ale, niestety, tylko częściowo. “Wiesz”, powiedział, “chcę ludziom udowodnić, że ten sam Bóg jeszcze żyje, który patriarchów błogosławił i że ten, który Mu służy, także tu na ziemi doczeka się wielkiego błogosławieństwa”.

“Dobrze, Andrzej, ale nie to jest największym błogosławieństwem, posiadać wiele pól, łąk i bydła! Ale to jest błogosławieństwo: mieć Syna Bożego w sercu i w domu. Popatrz na mnie, jeśli się z tobą porównam, to ty jesteś bogatym gospodarzem, a ja skromnym rzemieślnikiem - a jednak nie chciałbym się z tobą zamienić. Jaka jest różnica między nami, jeśli chodzi o ziemskie rzeczy? Ty masz dom. Ja też mam. Ty możesz się w domu do syta najeść, ja też. Twoje dzieci mają ubranie i buty, moje także. A gdy umrzesz staniesz z próżnymi rękami przed Bogiem, jak ja. Lecz mnie będzie łatwiej umierać, niż tobie. Wy nie możecie być gotowi z waszą pracą ani w zimie, ani w lecie, gdy mnie Bóg zawoła, to odłożę nawet rozpoczęty but - może go inny mistrz wykończyć - i pójdę. Ciebie będzie to obciążać, żeś tego albo tamtego nie skończył”.

“Mów, co chcesz", zawołał Senianek gniewnie, “ja nie chcę, aby dzieci moje, gdy umrę, jak dziady zostały. Słowo Boże mówi: “Nie widziałem nasienia sprawiedliwego żebrzącego chleba”.

“A to chcesz ty zrobić, aby dzieci twoje za chlebem nie chodziły? Biedne! Czy nie wiesz, że to, co w gorzkim pocie nagromadzisz, w jednej godzinie zginąć może, tak jakby tego wcale nie było? Ja nie mogę dzieciom swoim nic zostawić, to prawda. Ale Który mi wszystko dodał, gdy Królestwa Jego i sprawiedliwości Jego szukałem, doda i im także. Powiedziałem, że nie chciałbym się zamienić z tobą i muszę to powtórzyć. Dlatego proszę cię, nie przywiązuj serca twego do twoich dóbr i nie pozwalaj im przyrastać do twego serca, bo inaczej Bóg chcąc cię ratować będzie ci musiał wszystko wziąć. Kto wie, kto z nas dwóch, więcej dzieciom swoim zostawi, ty - który masz wielki majątek, a na nim wiele długów, albo ja, który wszystko, co mi Bóg dał, moim nazwać mogę, bo nikt nie ma prawa ręki na to położyć tylko mój Bóg, do Którego należę ze wszystkim, co mam”.



Po tej rozmowie pożegnali się, i obaj zapomnieli o niej, a wszystko pozostało po staremu.


V.



Tego roku były piękne żniwa na polach; a ponieważ łaskawy Bóg dał także dobrą pogodę, mogli ludzie napełnić swoje stodoły. Wszędzie było słychać młócenie. I Hladcy młócili, i radowali się bardzo, gdy mierzyć poczęli; bo choć mieli tylko l hektar pola, namierzyli 20 miar złotego ziarna.

“Co za błogosławieństwo”, zawołał uradowany Hladky, “na całą zimę mamy dość zboża!”

“Nie zapomnij", napominała żona, “cośmy w Słowie Bożym znaleźli, że oddamy z tego Bogu dziesięcinę".

“O, tego nie zapomnę, a to mnie najbardziej raduje, że mogę to na połowę podzielić. Jedną miarę dla misji wśród pogan i jedną dla wewnętrznych potrzeb Królestwa Bożego, aby dobre pisma między ludem naszym rozszerzać, aby nie chodził tak w ciemnościach. Gdy potem zapłacę podatek kościelny i gminny, zostanie nam dość na całą zimę, aby dać jeszcze potrzebującym”.



“Patrz”, rzekła żona wskazując na dzieci, “jak dobrze im jest.” I rzeczywiście dobrze im było. Najstarszy chłopak budował szopy w słomie, młodsza dziewczynka zjeżdżała po niej w dół, a najmłodsze trzymało kawałek chleba w ręce, a śmiało się tak radośnie, że mu się łzy staczały po policzkach. Hladky ucałował małego, przy tym mu też przyszły łzy do oczu z radości nad miłością i laską jego Boga.

“No, dzieci, już dość hałasu”, powiedział, “chcemy Bogu podziękować, że tak nam błogosławił”.

Za przykładem rodziców uklękły dzieci, i ten najmniejszy złożył rączki, a gdy się pomodlili, potwierdził i on modlitwę głośnym: “Amen”.



Zaśpiewali: “Zanieśmy Bogu dziękczynienie”, i chcieli już wstąpić do domu, gdy na górnym końcu wsi dał się słyszeć krzyk.



“Pali się! Pali się!”



Przerażeni wypadli ludzie ze swoich domów. Była wielka posucha. Wody w rzece prawie że nie było. Słup ognisty wstępował do nieba. Hladky pobiegł na miejsce nieszczęścia; wziął z sobą siekierę i wiadro. Już z daleka zobaczył, że się palą zabudowania Senianka. Krowy ryczały, puszczone konie pędziły w dzikiej ucieczce przez wieś w dół. Ludzie zlecieli się, wszędzie krzyk i narzekanie lecz o ratunku nie było mowy. Stodoła była pełna, obok niej stał stóg słomy, jeszcze dalej szopa. Dom został też objęty przez ogień, rozpalone dachówki pękały i rozlatywały się na wszystkie strony; szyby okienne pękały, a świeżo lakierowane okna i drzwi paliły się lśniącym płomieniem. Ludzie stali wokoło, o ratunku nie było mowy!

Oprócz stodoły Senianka spaliły się jeszcze trzy dalsze stodoły i dwa domy, potem wszystko się skończyło. Całe to straszne wydarzenie trwało niecałe pół godziny, a teraz wznosiły się ku niebu jeszcze tylko czarne ściany i kominy nagie.

Nikt nie mógł powiedzieć jak i gdzie powstał ogień. Z rozczochranymi włosami biegała żona Senianka tam i z powrotem załamując ręce. Płakała lecz nie krzyczała; wyglądało to tak, jakby straciła rozum. A Senianek? Gdyby go nie był przemocą Hladky wyciągnął z szopy, gdzie chciał coś uratować, byłby się spalił na węgiel pod jej ruinami. Gdy się wreszcie ludzie rozeszli, stał człowiek ten nad grobem tego, dla czego na tej ziemi żył. Domu jego nie było!

Żniwa całego roku, to wielkie błogosławieństwo, na które tak liczył, było zniszczone. Długów miał tak wiele, że lata nie wystarczyłyby na ich spłatę, ubezpieczony był mało, z czego miał budować? Krowa, trzy świnie, gęsi, kury: wszystko było zaduszone. Ogień nie potrzebował godziny, aby zniszczyć wyniki wieloletniej, ciężkiej pracy.

O, któż opisze troskę jaką wypełniło się serce Senianka. Wszystko, dla czego żył na ziemi, opuściło go, a on wiedział, że to już nigdy nie powróci. Gdy tak stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi, otoczony płaczącymi dziećmi, na miejscu nieszczęścia, przypomniały mu się słowa Hladkyego: “Kto wie, kto z nas dwóch więcej dzieciom swoim zostawi, ja czy ty? Biedne!”

O, tak! Biedne! Ich dom się spalił, a Chrystusa jeszcze nie znały.

Senianek czuł, że on sam jedynie był tu winien. Było to tak jak Hladky powiedział: “Jeśli Bóg cię zechce ratować, to będzie musiał ci to wszystko wziąć!”

Późnym wieczorem pukał ktoś do drzwi Hladkyego, gdy ten otworzył zdziwił się niemało, przed nim stał Senianek.

“Bracie, przychodzę w nieszczęściu moim do ciebie, abyś się ze mną modlił. Poznaję, że opuściłem Boga, ale może mię jeszcze przyjmie w łasce i pomoże mi, bo ja sobie pomóc nie mogę”. Obaj poszli do pokoju, modlili się i płakali razem - a wielki Bóg zmiłował się jeszcze raz. On nie wybawił Senianka od boleści, jaka nań przyszła, ale go wybawił od czegoś innego, co było tysiąc razy gorsze: od chęci posiadania i od zazdrości. Poznał on, że wszystko na ziemi jest tylko marnością i że człowiek tylko tyle winien żyć dla tej ziemi, ile ciało jego potrzebuje, ale że, “nikt nie żyje z tego, że ma wiele majętności”. Hladky podzielił między siebie i Senianka, to co na zimę odłożył; dał mu też połowę słomy. Przyjął też jego rodzinę na tak długo, aż miejsce spalenia jako tako naprawili.

Potem musiał Senianek sprzedawać pola, aby część swych długów spłacić i chatę przykryć. Było wątpliwe, czy jeszcze kiedy do dobrobytu dojdzie ale do domu jego przyszedł znowu wypędzony Pan Jezus Chrystus. Rano i wieczorem podnosiły się w niebo z nie przykrytej chaty ale i potem z gotowego czystego domu, pieśni pochwalne i modlitwy.

Straszny ten wypadek wstrząsnął także sercami jego dzieci, nie spały już one przy Słowie Bożym, nie zaniedbywały go. Gdy teraz jakiś miły gość do Hladkyego przyszedł, przychodziła najczęściej cała rodzina gospodarza. Bo kiedyś odwrócił się Senianek od szatana, opuścił szeroką drogę i wstąpił na wąską, gdy Bóg go ułaskawił. Ale aby Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego nie szukał, dał mu diabeł dużo pracy do rąk i uczył go używać niewłaściwie błogosławieństwa Bożego: nie ku chwale Boga, nie dla pożytku bliźniego lecz dla zaspokojenia żądzy posiadania. Długie lata przyglądał mu się Święty Bóg. Ale ponieważ miłował swoje zbłąkane dziecko, wziął mu to wszystko z ręki i rzekł:

“Tak, teraz masz czas szukać Królestwa Mego i sprawiedliwości jego i wierzyć, że wszystko inne ci będzie dodane".

Bo dla dzieci Bożych nowego przymierza leży błogosławieństwo Boże w niebieskich dobrach, ziemskie daje Bóg tylko podług ich potrzeb i jako dodatek. Największym darem Jego jest umysł, który się zadawala tym co ma, a najbogatszy na ziemi jest ten, kto bogaty jest w Bogu.



Zanieśmy Bogu dziękczynienie, bo wciąż łaskawym jest dla nas.

Radujmy się gdyż dobroć Jego, odwiecznie trwa po wieczny czas.

Ustami Go i sercem sławmy, On bowiem Jeden godzien chwał.

Niech brzmi hymn chwały każdej chwili, którą w dobroci swej nam Dał.



Tyś Wielki Boże naszą mocą, w noc ciemną światłem Jesteś Sam.

A przez cudowne dzieło Swoje, zbawienie wieczne Dałeś nam.

My bez nadziei i bez Ciebie, uwikłaliśmy w grzechy się,

Lecz moc i chytrość wroga Zniosłeś i nas Wybrałeś Sam dla Się.



Bez przerwy serce oraz język, powinny Twój majestat czcić,

I sławę Twą wysoko wznosić, ponad niebiosa wszelkie wzbić.

Oblicze Twe litości pełne, w czas każdy opromienia nas,

i na ramionach mocnych nosisz, Przedwieczny Boże, lud Swój wraz. Pieśń 13



za: chrzescijanie.info/truth/cms/jakbycbogatym.htm


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony
Obrazek
cms|skr328|PL50950Wroclaw68
Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2

Wróć do „Cała Polska”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość