Jak się nawrócić. Prośba o pomoc
: 05 wrz 2017, 20:09
Witajcie,
zacznę od tego, że piszę to wszystko w dużych emocjach, mam milion myśli i wątpliwości w głowie.
Do rzeczy, chcę się nawrócić, ale nie wiem jak się do tego zabrać. Mam 29 lat, zostałam wychowana w typowo katolickiej
rodzinie. W dzieciństwie i wczesnej młodości byłam dość gorliwie wierząca, potem jednak zbudził się we mnie wielki bunt przeciw Panu Bogu
i Kościołowi i od wielu lat nie ma Boga w moim życiu, chociaż nigdy nie przestałam wierzyć. Zawsze postać Jezusa, Boga wzbudzała we mnie wielki strach i nie potrafiłam poczuć z nim osobistej relacji, uczestniczyłam w sakramentach, mszach po to by się po prostu przypodobać. Wiem oczywiście z perspektywy czasu że byłam niedojrzała do prawdziwej wiary. Żyję od wielu lat w grzechu, uśpiłam w sobie bojaźń przed Bogiem i tym co czeka mnie po śmierci, mimo że zawsze to we mnie było. Teraz na nowo się ten strach obudził. Wiem że gdybym teraz umarła to pójdę prosto na potępienie, nie mogę przez to spać w nocy, chcę się nawrócić, chcę szczerze być zbawiona, ale jednocześnie wiem że do Bóg musi zmienić mnie bo sama sobie nie poradzę. Mam wiele wątpliwości, czy powinnam zacząć od pójścia do spowiedzi? Czy mam się zwrócić bezpośrednio do Jezusa i wyznać Mu swoje grzechy? Czy powinnam odejść od Kościoła Katolickiego i zwrócić się ku Protestantom, których nauczanie wydaje mi się dużo bardziej hmm..logiczne? Jak się za to zabrać? Czy jest w ogóle dla mnie ratunek?
Wczoraj trafiłam na artykuły ojców Kościoła np Jana Chryzosoma czy Św. Hieronima gdzie mowa była o tym że zaledwie mały procent ludzi ze wszystkich pokoleń będzie zbawionych, na YouTube są nawet filmy które podają statystyki - 97,5%! Ta myśl napawa mnie przerażeniem i odbiera nadzieję, bo jaką ja mam szansę na zbawienie w takim układzie? Chciałabym naprawdę zmienić swoje życie i poznać prawdziwie Jezusa, poczuć że mnie kocha, ale do tej pory zawsze jawił mi się on tylko jako wymagający straszny Ojciec.
Przepraszam za chaotyczny post, ale tak jak wspomniałam, piszę to w dużych emocjach.
Proszę Was o jakąkolwiek poradę. Z góry dziękuję i pozdraiwam
Anna
zacznę od tego, że piszę to wszystko w dużych emocjach, mam milion myśli i wątpliwości w głowie.
Do rzeczy, chcę się nawrócić, ale nie wiem jak się do tego zabrać. Mam 29 lat, zostałam wychowana w typowo katolickiej
rodzinie. W dzieciństwie i wczesnej młodości byłam dość gorliwie wierząca, potem jednak zbudził się we mnie wielki bunt przeciw Panu Bogu
i Kościołowi i od wielu lat nie ma Boga w moim życiu, chociaż nigdy nie przestałam wierzyć. Zawsze postać Jezusa, Boga wzbudzała we mnie wielki strach i nie potrafiłam poczuć z nim osobistej relacji, uczestniczyłam w sakramentach, mszach po to by się po prostu przypodobać. Wiem oczywiście z perspektywy czasu że byłam niedojrzała do prawdziwej wiary. Żyję od wielu lat w grzechu, uśpiłam w sobie bojaźń przed Bogiem i tym co czeka mnie po śmierci, mimo że zawsze to we mnie było. Teraz na nowo się ten strach obudził. Wiem że gdybym teraz umarła to pójdę prosto na potępienie, nie mogę przez to spać w nocy, chcę się nawrócić, chcę szczerze być zbawiona, ale jednocześnie wiem że do Bóg musi zmienić mnie bo sama sobie nie poradzę. Mam wiele wątpliwości, czy powinnam zacząć od pójścia do spowiedzi? Czy mam się zwrócić bezpośrednio do Jezusa i wyznać Mu swoje grzechy? Czy powinnam odejść od Kościoła Katolickiego i zwrócić się ku Protestantom, których nauczanie wydaje mi się dużo bardziej hmm..logiczne? Jak się za to zabrać? Czy jest w ogóle dla mnie ratunek?
Wczoraj trafiłam na artykuły ojców Kościoła np Jana Chryzosoma czy Św. Hieronima gdzie mowa była o tym że zaledwie mały procent ludzi ze wszystkich pokoleń będzie zbawionych, na YouTube są nawet filmy które podają statystyki - 97,5%! Ta myśl napawa mnie przerażeniem i odbiera nadzieję, bo jaką ja mam szansę na zbawienie w takim układzie? Chciałabym naprawdę zmienić swoje życie i poznać prawdziwie Jezusa, poczuć że mnie kocha, ale do tej pory zawsze jawił mi się on tylko jako wymagający straszny Ojciec.
Przepraszam za chaotyczny post, ale tak jak wspomniałam, piszę to w dużych emocjach.
Proszę Was o jakąkolwiek poradę. Z góry dziękuję i pozdraiwam
Anna