Kolory nie istnieją?

Dział pomocy przeznaczony dla osób poszukujących - nie będących członkami kościołów protestanckich. Tutaj możecie postawić swoje pytanie, wątpliwości, prośbę o radę, itd. Uwaga: odpowiedzi mogą udzielać wyłącznie osoby należące do kościołów protestanckich.
Marek Osamotniony
Posty: 4
Rejestracja: 19 mar 2016, 23:29
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Kolory nie istnieją?

Postautor: Marek Osamotniony » 20 mar 2016, 08:09

Zastanawiając się nad tym, czytając odczuwam smutek, zamęt i rozgoryczenie. Zagubiony wśród poglądów, bo do jakich wniosków doprowadzają te treści. Przedstawię swój problem tak klarownie jak tylko potrafię. Zagłębiłem się w teorię barwy i sprawę tak zwanej percepcji. Wydawało mi się, że świat który widzimy taki właśnie jest. Że kolory są kolorami, a odcień zależy po prostu od jasności światła, które ten przemiot oświetla. A jakie informacje niosą ze sobą te wszystkie artykuły.. Chociażby jeden, po podaniu czarno-białych zdjęć dodaje "W zasadzie, można powiedzieć, że jest jeszcze inaczej. Zdjęcia powyżej pokazują
przecież świat w różnych odcieniach szarości,
a więc różne długości fali odbitej... więc jak
to naprawde wygląda ? Wskazówka: Wygląd przedmiotu zależy od zdolności oka do jego odbioru." Ciągle jakieś niedopowiedzenia, pozorowanie tajemnicy prezentowane w tych niby naukowych artykułach. W innym stwierdzają wprost "(...) tym, co oddziela mnie od świata jest po prostu moja skóra. Wszystko to, co znajduje się poza nią, nie jest mną, a zatem należy do świata, który poznaję. Paradoks polega na tym, że przyjmując takie założenie, jako oczywiste musimy odrzucić inne, równie oczywiste. Otóż, jeżeli granicą oddzielającą mnie od świata jest moja skóra to świat jest bezbarwny. Trawa nie jest zielona, a niebo
nie jest niebieskie. To czysta iluzja, jaką
fundują mi oczy i mózg, które się znajdują
przecież w skórzanym worku mojego ciała. Co
więcej, z tego punktu widzenia świat nie tylko
nie jest bezbarwny, ale gorzej – nawet nie
jest szarobury! Po prostu kategorie jasności,
podobnie, jak kategorie barwności nie są
własnościami światła tylko tego, kto jest na
nie wrażliwy." I co te teksty mają znaczyć. Każdy z tych niby naukowych artykułów stosuje ciągłe niedopowiedzenia, w żadnej z dostępnych mi publikacji poza zbywaniem tematu jakimś dziwnym populizmem cały czas brakuje sedna. Skoro tak, to jak wygląda świat obiektywnie?! Skoro nawet nie czarno-biały bo to "odbijane fale" a nawet nie bezbarwny (ale nawet gdyby to jak miałaby wygladać taka przeźroczystość, wszystko byłoby prześwitujące? Jeśli coś ma formę i jest namacalne a materia jest namacalna to przecież musi jakoś wyglądać obiektywnie, nie ma innej możliwości. WIĘC jeśli kolory to fikcja, mózgowa interpretacja bo to oczy barwią, ale to przecież zewnętrznie samo w sobie musi jakoś wyglądać, czy to szaro, czarno czy inaczej. Przecież te fale to tylko fale, a przedmiot sam w sobie po prostu jest. Dodatkowo te poglądy percepcyjne, że niby to co widzimy to tylko nam się wydaje, że widzimy mózgiem. To dlaczego mamy pole widzenia przed sobą? To iluzja? I to rozwažanie spowodowało u mnie jakiś dyskomfort myślowy. Doświadczam takiego uczucia, więc to co widzę tylko wydaje mi się przede mną a jest jakimś nie-wiadomo-czym dziejącym się w mojej głowie? Więc widząc drugiego człowieka tak na prawdę go nie widzę? Teatrzyk? I rozpatrując że tak może być czuję się jakiś odizolowany, osamotniony. Sama świadomość, że to co widzę to złudzenie z mózgu powoduje dyskomfort T jaki jest sens żyć, skoro tak? Wiem, że z tego firum kożystają i ludzie kompetentni, w temacie. Proszę więc o odpowiedź, czy stanowisko jest takie jak opisują to w takich artykułach? Gdyby można opisać punkt po punkcie prawidłowość, nie nadinterpretace byłbym wdzięczny. Jak to jest z kolorami, czy pole widzenia to jakaś iluzja?


Awatar użytkownika
Czekoladowy
Posty: 955
Rejestracja: 05 lis 2014, 21:18
wyznanie: Kościół Chrześcijan Baptystów
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Czekoladowy » 20 mar 2016, 09:36

Nie będę się zagłębiał w teorie nt. percepcji, ale poruszę inne zagadnienie, które wiąże się z Twoimi obawami i nieprzyjemnymi odczuciami. Nie wiem czy jesteś wierzący, w każdym razie w obydwu przypadkach warto się zastanowić nad pewną sprawą. Mianowicie tym, co pozostaje człowiekowi, gdy nie posiada obiektywnego źródła prawdy i nie wierzy praktycznie lub teoretycznie w Boga, kiedy zachowuje się, jakby świat materialny był wszystkim, co istnieje. Pozostaje mu jedynie do badania świat naturalny za pomocą niedoskonałych przyżądów w postaci zmysłów. Naturalizm można jednak podważyć jedym zdaniem - świat materialny nie istnieje, istnieją tylko umysły. Za pomocą naturalnych metod człowiek nie jest w stanie udowodnić że tak nie jest. Powiem więcej, człowiek pozbawiony gwaranta pewności w postaci Boga (pisał o tym Kartezjusz) nie może być pewny niczego poza swoim istnieniem. Być może stąd pochodzi Twój dyskomfort.


Już raczej nie odwiedzam forum, w razie czego proszę o kontakt mailowy.
Marek Osamotniony
Posty: 4
Rejestracja: 19 mar 2016, 23:29
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Marek Osamotniony » 20 mar 2016, 18:27

Ale jak to z tym tak na prawdę jest?


Awatar użytkownika
Kamil M.
Posty: 5330
Rejestracja: 11 sty 2008, 11:16
wyznanie: Kościół Katolicki
Lokalizacja: Kraków
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Kamil M. » 20 mar 2016, 19:04

Hej, Marku. Wydaje mi się, że trochę niepotrzebnie się martwisz.

Rzeczy nie "wyglądają" w żaden sposób obiektywnie, ponieważ żeby "wyglądały", musi być przyrząd optyczny, który rejestruje je w jakiś sposób. Bez patrzącego nie ma obrazu - i to jest chyba zrozumiałe. Kiedy nikt na rzeczy nie patrzy, oczywiście one istnieją i mają określone właściwości, ale trzeba zrozumieć dobrze, co stanowi właściwości, a co interpretację. Kiedy nikt i nic nie rejestruje obrazu rzeczy, nadal możemy całkiem obiektywnie stwierdzić, że światło pada na na dany obiekt z określoną intensywnością, że obiekt to światło odbija i że odbite fale świetlne mają taką lub inną częstotliwość. Ludzkie oko będzie te częstotliwości odbierać naturalnie jako kolory, ale to jak widzimy te obiektywne częstotliwości to już jednak kwestia funkcjonowania naszego oka i mózgu, inne zwierzęta odbierają te częstotliwości w całkiem inny sposób (jako inne kolory albo nawet częściowo lub całkowicie bezbarwnie), ale same częstotliwości są obiektywne. Ludzkie zmysły nie rejestrują bardzo wielu zjawisk fizycznych, a mimo to istnieją one rzeczywiście. Kiedy np. chcemy zobrazować siłę przyciągania grawitacyjnego, to rysujemy jakieś strzałki lub inne wizualizacje - coś podobnego robi nasz mózg, gdy interpretuje dla nas dane zbierane przez oko jako kolory.

To, że kolory są interpretacją odbieranych bodźców, nie oznacza, że cale nasze postrzeganie jest złudne. Jest ograniczone - to prawda, ponieważ nie postrzegamy wszystkich wymiarów zjawisk fizycznych. Ale zdrowe oczy (i mózg) rejestrują dane częstotliwości fali światła zawsze jako określony kolor, można powiedzieć, że w ten sposób odkodowujemy światło. To tak, jak obraz telewizyjny przybywa do telewizora w postaci impulsów elektrycznych, ale telewizor je przekodowuje na kształty i kolory (i dźwięki!). Tworzymy strony WWW z pomocą kodu, ale przeglądarki internetowe wyświetlają kod jako ładne i dostępne nam łatwo strony. I impulsy elektryczne, i kod strony, i fale świetlne, i fale dźwiękowe są rzeczywiste, a ich interpretacja stała i w ten sposób mamy do nich dostęp - nie bezpośrednio ale przez narzędzia, które je przetwarzają i tłumaczą na coś dla nas zrozumiałego.


Jestem raczej nieobecny na forum; jeśli chcesz się ze mną skontaktować, wyślij do mnie e-mail poprzez mój profil.
Marek Osamotniony
Posty: 4
Rejestracja: 19 mar 2016, 23:29
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Marek Osamotniony » 20 mar 2016, 21:05

Tak, tylko wciąż się tutaj gubię, potrafię zrozumieć, na przykład żółtawy kaloryfer na który patrzę jest żółtawy tylko dzięki temu, że moje oczy mają w sobie jakiś barwnik i tak a nie inaczej to kolorują, bo zewnętrznie może być szary czy jak kolwiek inny, ale gubię się w tych wszystkich dziwnych sformułowaniach, które doprowadzają mnie do jakiejś niestabilności z niezrozumienia. Światło z żarówki oświetla pomieszczenie, fale światła obijają się o wszystko, ściany, fotel, stoły, kaloryfer i po odbiciu się od nich do oczu. Ale przecież z falami światła czy bez nich to tak czy siak by tutaj było. To jak sprawa nierozstrzygięta, zupełnie ignorowana czy niedopowiedziana. Czy dobrze to rozumiem, fala to tylko pośrednik, ale tak czy inaczej przecież przedmioty materialne byłyby sobie tylko zupełnie nieoświetlone. I kolor tworzą barwniki z oka, pies może widzieć dla przykładu czarno-biało, inne zwierze widziałoby niebieską trawę, inne fioletową, ale to cały czas Ta trawa i ma taki kształt, taką namacalną formę i taki wygląd poza samym względnym, zależnym od oka kolorem. I tak rozumuję, ja i te zwierzęta staniemy obok siebie i wszyscy możemy widzieć otoczenie w innych kolorach, ale samo otoczenie jako kształty, forma są niezmienne, nie tak że ja zobaczę źdźbło trawy, pies krzak a borsuk wiśnie. I rozumuję to jako efekt spotykany w programach do obróbki graficznej, przejście przez cały zakres kolorów. Że wszystko mogłoby z szarego na białe, z zielonego na niebieskie, ale sama forma jako stała jest nienaruszalna. I tylko myślę, więc jak. Gdyby były oczy działające nie na odbiciu światła a widzące bezpośrednio, wtedy jaka kolorystyka okaże się ta ogólna, właściwa przedmiotowi? Czy kaloryfer będzie nie żółty a szary, trawa nie zielona a biała? To tak poza nami i resztą przecież musi jakoś wyglądać. A przy tekstach o falach, przy jakiejś bezbarwności, przy niedopowiedzeniach gubię się i popadam w jakąś niestabilność egzystencjalną, uczucie izolacyjne i osamotnienia. Czy to sugestie że całe otoczenie jest jakimiś falami, przedmioty tylko się wydają przedmiotami? To tak niedopowiedziane, czy teoretycy barwy całkowicie to zignorowali, jak oni opisali ten temat? Nie mam dostępu do tych prac, a te niby artykuły "popularnonaukowe" wprowadzają zamęt i powodują że jestem zagubiony. A przecież jakoś, jakby nie było, musi przecież być.


Awatar użytkownika
Kamil M.
Posty: 5330
Rejestracja: 11 sty 2008, 11:16
wyznanie: Kościół Katolicki
Lokalizacja: Kraków
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Kamil M. » 20 mar 2016, 22:49

Nie ma tutaj żadnego niedopowiedzenia. Trzeba rozróżnić dwie kwestie: właściwości przedmiotu i wrażenie optyczne. Obie rzeczywistości możemy nazwać "kolorem", ale nie są dokładnie tym samym. Oczywiście widzimy rzeczy jako kolorowe dlatego, że one faktycznie są jakieś, mają pewną właściwość, która sprawia, że światło od nich odbite ma jest taką a nie inną falą. Tą właściwość możemy nazwać pewnym kolorem. Po drugie nasze oczy odbierają określone fale jako określone kolory.

Niemożliwe jest oko nie działające w oparciu o światło, to jest wewnętrzna sprzeczność. Bez światła nie ma postrzegania kolorów - przedmioty oczywiście miałyby dalej wszystkie swoje właściwości, ale nie dałoby się ich optycznie postrzegać. Porównaj to ze zjawiskiem dźwięku. Jeśli puścisz płytę gramofonową, to z jej nierówności gramofon odtworzy dźwięk, który usłyszysz dzięki drganiom powietrza. Ale jeśli puściłbyś płytę gramofonową w kosmosie nie usłyszysz nic - płyta dalej będzie miała wszystkie swoje właściwości, te nierówności, które kodują dźwięk, ale bez powietrza nie ma możliwości odegrania dźwięku, który jest drganiem cząsteczek odczytywanym przez nasze uszy. Nie ma tutaj żadnych niedopowiedzeń. Rzeczy są jakieś, ale żebyśmy je mogli postrzegać potrzebujemy nośników zrozumiałych dla naszych zmysłów. Bez tych nośników możemy opisywać przedmioty tylko dość technicznie, np. stwierdzić z jakiego materiału są wykonane, jaką mają strukturę, fakturę itd. i to w okolicznościach oświetlenia dawałoby określone fale dostrzegane przez ludzkie oko. Rzeczy są jakieś, ale jeśli chcemy powiedzieć coś o ich kolorze samym w sobie, to możemy powiedzieć tylko, że np. mają taki kolor, który ludzkie oko odbiera jako niebieski albo zielony, albo czerwony itd.


Jestem raczej nieobecny na forum; jeśli chcesz się ze mną skontaktować, wyślij do mnie e-mail poprzez mój profil.
konto skasowane
Posty: 6434
Rejestracja: 01 paź 2012, 13:37
wyznanie: Protestant
Lokalizacja: Trójmiasto
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: konto skasowane » 21 mar 2016, 00:31

Marek, twoje teksty czytałoby się lepiej gdybyś używał czasami entera.


.
Marek Osamotniony
Posty: 4
Rejestracja: 19 mar 2016, 23:29
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Kolory nie istnieją?

Postautor: Marek Osamotniony » 21 mar 2016, 14:07

A gdy zamykam oczy, przesuwam po stole dajmy na to szklankę, nie widzę jej ale to robię bo ona tutaj jest. W pomieszczeniu całkowicie wyciemnionym, gdzie nie ma żadnego źródła światła, jest czarno, nic nie widać. Mimo to że nic nie widać szklanka jako forma materialna cały czas tutaj jest, a skoro jest to musi jakoś wygladać. I wygląda, ale skoro nie obiektywnie, bo to fale światła odbijają się od wszystkiego i to fale światła padają na oczy i jakoś rekonstruują, to przecież wiemy że oko jest w sumie z tego samego budulca co szklanka i wszystko, cała reszta.

Zakładam, że skoro kolory powstają w oku z jakichś barwników, i że u zwierząt ze względu na inną budowę może farbować inaczej, to mimo to przedmiot sam w sobie jako zewnętrzny względem nas musi przecież mieć jakiś kolor. Zamykam oczy i nie widzę poprzez "iluzje" kolorów, chwytam szklankę i co? Czuję ją, więc nawet wbrew kolorowankom oczu to musi mieć jakiś kolor sam w sobie, nawet w ciemności, cały czas czy widzimy to czy nie, tak poza naszymi oczami i poza oświetleniem.

Chodzi mi o to, że nawet gdyby na świecie nie było ani jednej istoty żywej, świat by sobie był po prostu pusty i z jakimiś tam kolorami właściwymi. Tylko jakimi? Gdzieś przy jednym z artykułów ilustrowali to w bardzo nierealny, paranojogenny sposób. Pokazali ujęcie z tego wielbionego przez różnej maści nawiedzeńców amerykańskiego filmu z 1999 roku matrixa. Te niby płynące w przedmiotach czarno-zielone znaczki. Tak jakby próbowali tu robić jakieś dziwne niestabilne aluzje, bazowanie na sensacji i szokowaniu odbiorcy. Więc jak? Ta szklanka trzymana przy zamkniętych oczach nie jest kolorowa, to jaka? Czarno-biała? Przeźroczysta? Przecież ta fala to tylko pośrednik wizualny, a szklanka ma cały czas fornę namacalną. Wszystko co jest namacalne jakoś wygląda. A wszystko co wygląda.. powinno.. mieć.. kolor??

I skoro to fale trafiają do mózgu i tam rekonstruują, to dlaczego mam pole widzenia przed sobą? Dlaczego pokrywa się z dotykiem, tak jakbym widział "bezpośrednio" z oczu, a nie poprzez oczy swoim mózgiem? Skoro widzimy mózgiem, czemu nie mamy wzroku w głowie w analogii do wyobraźni, tylko przed sobą i pokrywa się z dotykiem i słuchem?



Wróć do „Dla poszukujących”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości