kontousunięte1 pisze:Haha, ateiści potrafią kochać, jak najbardziej, ludzie niewierzący potrafią dobrze czynić (często więcej dobrego od niewierzących doznałam niż od tzw.chrześcijan), a gadać to jedna z drugą potrafi, a jakże.Ale to nie jest żadnym wyznacznikiem . Ja też ci się przyglądam od jakiegoś czasu, wybrana i chyba skończę czytać takie puste uwagi na różne tematy,które nam tu podajesz. A Maria-Magdalena wnet się tą swoją miłością udławi. Dokładnie, pisać slogany, cytować pięknie każdy potrafi. . Widzę, że zupełnie inaczej pojmujecie wiarę i Bożą miłość.
Dobrze napisałaś, ci co uważają,że nie wierzą czasem mają więcej wiary w sobie niż ci deklarujący się krzyczący głośno.Przecież sama zauważyłaś w codziennym życiu jak niektórzy ludzie bardzo intensywnie uczestniczący np: w KK zachowują się na co dzień.
Jeżeli chodzi o czytanie moich postów,to jeżeli nie masz ochoty, to ja tego od ciebie nie wymagam.
Same głoszenie swojej wiary, nie jest adekwatne do tego, że się ją ma, że żyje się zgodnie z tym, co się głosi.
Wiara bez owoców jest martwa.
Niejeden ateista jest Bogu milszy niż ten głośno krzyczący. Ateista, jeżeli nie ma wiary, to może ją otrzymać od Boga w darze. Wiara jest darem i nie każdy jest wstanie go otrzymać i nie każdy jest wstanie go przyjąć.