Maddie pisze:kontousunięte1, to ty idź spać, a ja zrobię małego offtopa, takiego na jakiego mnie stać
.
vanity pisze:dlatego nie raz zastanawiam sie co tutaj robie
Nie wiesz po co tu jesteś, Vanity?
To Ci przypomnę: jesteś enfant terrible tego forum, uwierającym sumienia, zmuszającym do myślenia, poruszającym bolesne struny i burzącym nasze zadowolenie z siebie.
No i pytanie, kochani, czy tylko ja to tak widzę? Czy innych też cokolwiek z tego rusza, co Vanity pisze, bo po słabym odzewie, trudno wyciągnąć jakieś wnioski. Tęgie głowy, będzie jakaś odpowiedź? Nikt nie musi się zbytnio otwierać i dzielić oczywiście.
Ja tam nie jestem polemistą. Ale zastanawia mnie, że tylko kilka osób miało coś do powiedzenia w tym temacie.
Aha, zapomniałam, jakby co, niech się posypią kamienie.
Niech cię uściskam ,Maddie
Trafiłaś w sedno.
magda:
nie mysl że jesteśmy fajniutkimi miłymi ludzikami a ta Ewa to taka szuja. Kazdy z nas jest wart śmierci tak krótko zyjemy i co juz nawywijaliśmy a pomysl że mamy wiecznośc wolną wolę i nie umieramy tylko chulaj dusza róbta co chceta .
Jest wręcz przeciwnie. Nigdy nie uważałam się za fajniutką osobę i ciągle czuję się paskudnie /z powodu grzechów dawno ponoć wybaczonych/. A śmierć i tak dotyka KAŻDEGO, czy świętego,czy grzesznika,naturalna kolej rzeczy. Żadne "hulaj dusza", są osoby,znam osobiście, które kompletnie nie mają z Bogiem /żadnym/ nic do czynienia, a niejeden tzw.zbawiony i nawrócony chrześcijanin mógłby wzorować się na ich tzw.moralnym i porządnym życiu. Więc jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. A i tak ponoć ten wrednie żyjący chrześcijanin ma zbawienie a ten dobry ateista będzie się smażył
Gdzie tu sens?gdzie logika?
Ja nie czuję się lepsza,wręcz przeciwnie, a nie zamordowałam tylko dlatego,że nie zdążyłam /zechciał umrzeć-świeć Panie.../. Zamysł był,więc w sercu myśl była,a wiadomo,że jak w sercu myślisz /ale karkołomne stwierdzenie
/, to tak jak bym uczyniła. Więc to nie tak. W dodatku wydałam wyrok na "gromadę"kundli. Wykonawca był inny,ale ja ponosze odpowiedzialność,bo nie dopilnowałam psa i urodził /a/ 7 cudnych kundelków /mogłam pozwać psy z pół wsi
i alimenty by się posypały
-oj,ja głupia/,no i ....wiadomo
mea culpa
To z wiecznością /z życiem wiecznym/ nie ma nic wspólnego, ale pomijając..
Dlaczego,skoro wyznałam grzechy,żałowałam ciągle nie umiem się "nieustannie radować"? Dlaczego widzę zło i tylko zło?
Kto mi wytłumaczy nakaz Jezusa,aby bardziej kochać Boga niż własne dzieci i rodziców w sytuacji,gdy,np.:
rodzi się dziecko z nieuleczalną chorobą lub zapada na jakiegoś raka w dzieciństwie. Cierpi strasznie,wszyscy bliscy też,a rodzice powinni "nieustannie dziękować i chwalić Boga,radować się
/. Jak taka matka latami patrząc na cierpienia dziecka,na całe życie zmarnowane i swoje i najdroższej istoty ma dziękować?
Jak bezdomny,biedny,bezrobotny, ktoś mający całe życie pod górkę ma nieustannie wielbić i chwalić Boga i Mu dziękować? A w dodatku wierzyć! Ludzie,toż to dla paranoika jest a nie dla zdrowych na umyśle, ewntualnie dla jednostek wybranych,wielkich mężów bożych /chociaż i ci potrafili się postawić
/.