Ulubione (vs najmniej lubiane) księgi biblijne
: 12 mar 2016, 20:54
W tym wątku piszcie, które księgi Biblii najbardziej lubicie, uważacie za najpiękniejsze, najmądrzejsze, najbardziej przydatne (i dlaczego?).
Również napiszcie o tym, które księgi najmniej lubicie (jeśli takie są), które uważacie za najmniej zrozumiałe, albo które z jakiegoś powodu najchętniej byście wyrzucili z kanonu.
Jeśli chodzi o Nowy Testament, w zasadzie wybór jest ciężki, większość ksiąg w nim zawartych uważam za genialne. Spośród czterech ewangelii najbardziej podobają mi się dwie:
1. Ewangelia Jana, ponieważ w najpiękniejszy sposób przedstawia naukę o zbawieniu, przedstawia dużo historii, których nie ma w pozostałych trzech ewangeliach, a poza tym jest w niej zawarte mnóstwo metafor dotyczących samego Jezusa ("Ja jestem dobrym pasterzem", "ja jestem światłością świata", itd.).
2. Ewangelia Mateusza (w zasadzie nie wiem, czemu. Chyba po prostu najlepiej mi się ją czytało, nie jest za długa, ani za krótka, nie zawiera zbyt wielu wydarzeń, więcej przypowieści i nauk Jezusa).
Spośród listów najbardziej chyba zapadły mi w pamięć: listy do Koryntian, List do Hebrajczyków, List Jakuba. Nie będę może wypisywać zbyt szczegółowo, które wersety mi się najbardziej podobały, ze względu na brak czasu. Ewentualnie później dopiszę, jakbyście byli tym zainteresowani.
Najciężej mi się czytało Dzieje Apostolskie i Apokalipsę Jana, ale mimo wszystko uważam je za ważne i piękne księgi.
Ze Starego Testamentu jak do tej pory najbardziej lubię Księgę Hioba. Z jednej strony piękna i poetycka, z drugiej pełna mądrości i też trochę tajemnicza (np. postać Elihu, która pojawia się nie wiadomo skąd i kim jest). Czytałam tą księgę, kiedy miałam problemy zdrowotne i muszę przyznać, że jak nic innego dodawała mi otuchy. Oczywiście lubię także Psalmy (zwłaszcza Psalm 51) i Przypowieści Salomona. Księgę Jonasza też uważam za całkiem ciekawą.
Jeśli natomiast miałabym wskazać jedną księgę, którą z całej Biblii lubię najmniej, jest to zdecydowanie Księga Kapłańska! Z początku nie mogłam po prostu czytać o tych wszystkich ofiarach ze zwierząt. Tak, wiem, było to konieczne (zbawienie jest przez krew), a jednak wzdrygam się na myśl, że Bóg oczekiwał od Izraela tak okrutnych praktyk za każdy najmniejszy grzech. Później ktoś mi wyjaśnił, że to jest najlepsze porównanie do Jezusa, który także był takim niewinnym barankiem i przelał krew za grzeszników, żeby nie musieli iść do Piekła. Niemniej jednak dalsze przepisy z Księgi Kapłańskiej dotyczące rytualnej czystości również mnie bardzo dziwiły... No cóż.
Zachęcam do komentowania wątku i dzielenia się własnymi opiniami na temat poszczególnych ksiąg biblijnych.
Również napiszcie o tym, które księgi najmniej lubicie (jeśli takie są), które uważacie za najmniej zrozumiałe, albo które z jakiegoś powodu najchętniej byście wyrzucili z kanonu.
Jeśli chodzi o Nowy Testament, w zasadzie wybór jest ciężki, większość ksiąg w nim zawartych uważam za genialne. Spośród czterech ewangelii najbardziej podobają mi się dwie:
1. Ewangelia Jana, ponieważ w najpiękniejszy sposób przedstawia naukę o zbawieniu, przedstawia dużo historii, których nie ma w pozostałych trzech ewangeliach, a poza tym jest w niej zawarte mnóstwo metafor dotyczących samego Jezusa ("Ja jestem dobrym pasterzem", "ja jestem światłością świata", itd.).
2. Ewangelia Mateusza (w zasadzie nie wiem, czemu. Chyba po prostu najlepiej mi się ją czytało, nie jest za długa, ani za krótka, nie zawiera zbyt wielu wydarzeń, więcej przypowieści i nauk Jezusa).
Spośród listów najbardziej chyba zapadły mi w pamięć: listy do Koryntian, List do Hebrajczyków, List Jakuba. Nie będę może wypisywać zbyt szczegółowo, które wersety mi się najbardziej podobały, ze względu na brak czasu. Ewentualnie później dopiszę, jakbyście byli tym zainteresowani.
Najciężej mi się czytało Dzieje Apostolskie i Apokalipsę Jana, ale mimo wszystko uważam je za ważne i piękne księgi.
Ze Starego Testamentu jak do tej pory najbardziej lubię Księgę Hioba. Z jednej strony piękna i poetycka, z drugiej pełna mądrości i też trochę tajemnicza (np. postać Elihu, która pojawia się nie wiadomo skąd i kim jest). Czytałam tą księgę, kiedy miałam problemy zdrowotne i muszę przyznać, że jak nic innego dodawała mi otuchy. Oczywiście lubię także Psalmy (zwłaszcza Psalm 51) i Przypowieści Salomona. Księgę Jonasza też uważam za całkiem ciekawą.
Jeśli natomiast miałabym wskazać jedną księgę, którą z całej Biblii lubię najmniej, jest to zdecydowanie Księga Kapłańska! Z początku nie mogłam po prostu czytać o tych wszystkich ofiarach ze zwierząt. Tak, wiem, było to konieczne (zbawienie jest przez krew), a jednak wzdrygam się na myśl, że Bóg oczekiwał od Izraela tak okrutnych praktyk za każdy najmniejszy grzech. Później ktoś mi wyjaśnił, że to jest najlepsze porównanie do Jezusa, który także był takim niewinnym barankiem i przelał krew za grzeszników, żeby nie musieli iść do Piekła. Niemniej jednak dalsze przepisy z Księgi Kapłańskiej dotyczące rytualnej czystości również mnie bardzo dziwiły... No cóż.
Zachęcam do komentowania wątku i dzielenia się własnymi opiniami na temat poszczególnych ksiąg biblijnych.