Śmierć duchowa Chrystusa
: 15 cze 2016, 22:16
Podjąłem na facebooku dyskusję na powyższy temat. Wrzucam też tutaj jedną z moich wiadomości. Może dojdziemy do czegoś ciekawego.
Na początek może napiszę jeszcze wstępne, dość niepokojące obserwacje. Doktryna ta w różnych odmianach wydaje się być dzisiaj dość popularna w szerokich kręgach ewangelikalnych. Zastanawiające są jednak jej korzenie. Otóż, jeśli wierzyć Justinowi Petersowi, dzisiejsza postać omawianej doktryny jest tworem Esseka W. Keynona – ojca-założyciela heretyckiego Ruchu Wiary. Dzisiaj jest ona jedną z ulubionych nauk nauczycieli wspomnianego nurtu, z Kennethem Copelandem na czele, na której też opierają część swoich szalonych twierdzeń. Powołują się oni na osobiste objawienia i kilka fragmentów biblijnych. Już w tym momencie powinna się zapalić lampka ostrzegawcza.
Nauczyciele ci wysuwają szereg twierdzeń: a) śmierć cielesna Chrystusa nie wystarczyłaby do zapłaty za grzech; b) Chrystus musiał więc umrzeć niejako podwójnie – śmiercią cielesną i duchową; c) Chrystus na krzyżu stał się dosłownie grzechem, a nawet przyjął naturę Szatana; d) Chrystus po śmierci zstąpił do piekieł i był tam traktowany jako osoba potępiona; e) Chrystus musiał doświadczyć narodzenia na nowo. / Na życzenie mogę podać odpowiednie cytaty do każdego z tych twierdzeń.
Chyba nie trzeba tłumaczyć jak bardzo groźna i bluźniercza jest w pełni rozwinięta doktryna o śmierci duchowej Chrystusa zawierająca wszystkie te punkty, powinno to być oczywiste dla każdego chrześcijanina. Niemniej jednak popularnością cieszą się punkty (a), (b), a nawet pierwsza część (c). (C) omówiłem w poprzednim wpisie, (a) i (b) opiszę teraz.
a) Śmierć cielesna Chrystusa nie wystarczyłaby do zbawienia?
Zwolennicy omawianej doktryny argumentują swoje stanowisko następująco: Zapłatą za grzech człowieka jest śmierć (Rz6:23, Hebr 9:22) i oznacza to śmierć wieczną – wieczne potępienie w oddzieleniu od Boga. A jeśli tak jest, to Chrystus musiałby doznać takiej właśnie śmierci, by na krzyżu w pełni spłacić dług człowieka. Skoro grzech jest problemem duchowym, to rozwiązać go może tylko śmierć duchowa. Niektórzy z nich (np. Copeland) mówią nawet, że jeśliby tak nie było, to łotry wiszące koło Chrystusa, a nawet zwierzęta składane na ofiarę w ST, mogłyby zgładzić grzech człowieka, ponieważ też doświadczały śmierci cielesnej.
Można dyskutować z tym, czy powyższe rozumowanie w ogóle jest wewnętrznie spójne. Chciałbym jednak zastosować prostszą argumentację – nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy wzmianki o tym, że przebłaganie dokonało się za sprawą śmierci duchowej Chrystusa, a twierdzenia przeciwne – mówiące bardzo jasno o tym, że istotą ofiary złożonej na krzyżu była śmierć cielesna (tj. ofiara z krwi i ciała). Fragmenty o tym mówiące to np: Łk22:19-20, J6:5, Rz3:25, Rz7:4, Ef1:7, Ef2:13-16, Hebr2:14-15, Hebr10:10 (!), Hebr10:19-20, 1P1:18-19, 1P2:24, 1P3:18 (!), 1P4:1, Obj5:9. Ze względu na ilość, nie cytuję ich w pełni, ale naprawdę warto je przeczytać, choć nie wszystkie maja taką sama moc dowodową. Czy jednak można dać mocniejsze świadectwo Pisma Świętego? Dla twierdzeń o śmierci duchowej zaś nie znajduję osobiście żadnego tak jasnego potwierdzenia. Mam wrażenie, że wynikają one z wpisywania doktryny w wersety (1 – odnośnik na dole).
Jak więc śmierć cielesna mogła być wystarczającym przebłaganiem za grzech? Czy zabieramy się od właściwej strony stawiając takie pytanie? Jeśli doktryna nie pasuje do Biblii, to trzeba zmienić doktrynę. Ja widzę to tak, że sedno ofiary Chrystusa nie tkwi w tym, jakiego rodzaju odłączenie od Boga Chrystus wycierpiał, ale w tym, że nastąpiło przelanie w ofierze nieskończenie cennej krwi Boga w postaci człowieka, krwi istoty bezgrzesznie doskonałej, czego nie można powiedzieć o żadnej innej istocie kiedykolwiek żyjącej na ziemi. Była to jedyna ofiara za grzech w historii, która znalazła upodobanie w oczach Ojca.
Luźna myśl: Być może błąd w rozumieniu ofiary Chrystusa polega na tym, że rozpatruje się ją w kategoriach, można by rzec handlowych. Rozumie sie ją jako transakcję zawartą między Ojcem, a Synem, gdzie na jednej szalce wagi znajduje się grzech człowieka wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami, a na drugiej szalce Syn musi położyć to samo, by wyrównać dług. Ofiara Chrystusa natomiast być może nie przeważa ze względu na to, że w jej skład weszło to samo, co powinno spotkać człowieka (wtedy musiałby umierać wielokrotnie i trwać w stanie oddzielenia od Boga na wieki), ale dlatego, że cały ten dług jest znacznie przewyższony przez wartość Jego życia, krwi. Tak więc podstawowym sensem ofiary Jezusa nie jest transakcja, ale ofiara. Ofiara na wzór ofiar starotestamentowych (J1:29, 1P1:18-19, Hebr 10:4-12) (2 – odnośnik na dole).
Oczywiście NT posługuje się wyrażeniami np. o spłacie długu, jak i mówi o ofierze w różnych innych kategoriach, jednak należy rozpoznać w którym miejscu jest to twierdzenie dosłowne teologicznie, a w którym miejscu jest to obrazowy opis pewnych działań i zależności.
b) „Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?” (Ps22:1 = Mt27:46 i Mk15:34).
Zwolennicy doktryny o śmierci duchowej Jezusa powołują się na powyższy werset, by udowodnić, że na krzyżu nastąpiła separacja dwóch Osób Boskich – Ojciec odwrócił się od Syna po uczynieniu Go grzechem. Problem w tym, że trudno wyobrazić sobie bardziej niejednoznaczny werset na poparcie takiego twierdzenia, oni zaś używają go jako sztandarowego argumentu. Myślę, że jasne jest to, że nie jest to wniosek poparty jakąkolwiek egzegezą, ale sam wniosek wpisany jest do wersetu. To, że werset jest trudny i niejednoznaczny nie pozwala na to, by budować na nim tak daleko idącą doktrynę.
Trudno jest domyślać się co dokładnie Jezus miał na myśli, ponieważ wymaga to wczuwania się w Jego sytuację. Syn Boży natomiast jest istotą tak skomplikowaną, że wszelkie próby tego typu są jedynie chodzeniem po omacku. Przyjrzyjmy się jednak całemu Ps22, z którego Jezus cytował. Trudno stwierdzić, czy należy go odnosić do Jezusa na sposób typologiczny, czy dosłowny, można jednak wyciągnąć z niego proste wnioski. Chociażby wersety 19 i 24 świadczą o tym, że psalmista nie był całkowicie oddzielony od Boga. Można mieć nawet odwrotne wrażenie – wydaje się, że mimo znajdowania się w dramatycznie trudnej sytuacji, szczególnie intensywnie nawiązywał relację z Bogiem. Zwróćmy uwagę na to, jakie były ostatnie słowa Jezusa – Łk23:46. Jak Jezus mógł doświadczyć śmierci duchowej, skoro prosił Ojca o przyjęcie Swojego ducha? Jeśli natomiast werset z Łk23:46 jest odniesieniem do Ps31:5, to sytuacja staje się bardzo ciekawa – zwróćmy uwagę na werset 22 tego psalmu. Zdaję sobie jednak sprawę, że te słowa nie musiały być cytatem, zważywszy na ich dość naturalny charakter. Oczywiście można argumentować, że Jezus doświadczył duchowej śmierci wiecznej jedynie przez chwilę, a później jeszcze za życia powrócił do normalnej relacji z Bogiem. ale to już jest moim zdaniem niczym nie poparta ekwilibrystyka teologiczna
Doświadczenie Jezusa na krzyżu jest do pewnego stopnia tajemnicą. I rzeczywiście można mieć uzasadnione wrażenie, że Jezus w swym człowieczeństwie czuł rodzaj wyobcowania od Ojca ze względu na szczególnie dramatyczne położenie, a także ze względu na to, że przyjmował na siebie karę należną grzesznikom. Werset ten jest jednak zbyt niejednoznaczny, by na jego podstawie wyciągać jakieś daleko idące wnioski wymagające wczucia się w sytuację Syna Bożego. Zwłaszcza tak daleko idące wnioski, jak to iż Jezus doświadczył śmierci duchowej i został oddzielony od Ojca. Pomyślmy, jeśli Jezus został rzeczywiście oddzielony od Ojca, to Trójca została rozdarta, a Jezus doświadczając śmierci duchowej przestał być Bogiem, a więc nigdy Nim nie był (Hebr13:8, Hebr1:12 i in.). Do tego prowadzą wnioski wyciągnięte z tej doktryny, tak więc aby przyjąć coś takiego, musielibyśmy mieć naprawdę silne przesłanki w Piśmie Świętym, o których mi nie wiadomo.
Przepraszam, że jakość moich wywodów spada wraz z posuwaniem się dalej w tekście, ale jest sesja i nie mam teraz za bardzo czasu, by na spokojnie wszystko dokładnie przedstawić. Mam nadzieję, że niedługo złożę to wszystko w jeden duży artykuł poruszając także wiele innych spraw, jakich dotyka temat.
(1) - Przykładem tego mogą być próby udowodnienia owej doktryny przez Keynona za pomocą Iz53:9. Twierdził, że skoro słowo „śmierć” w języku hebrajskim występuje tam w liczbie mnogiej, to mowa jest o dwóch rodzajach śmierci – fizycznej i duchowej. Z tym, że jak argumentuje Justin Peters: „śmierć jest jednym z kilkudziesięciu hebrajskich rzeczowników w liczbie mnogiej, która opisuje pojedynczy desygnat, jak po prostu plecy, drzwi, czy skrzypce (...) liczba mnoga intensyfikuje znaczenie. Tutaj podkreśla ona gwałtowność tej śmierci, ale nie sugeruje dwóch rodzajów śmierci.”. Innym przykładem nadużycia (moim zdaniem) jest popularny werset z Ps22:1, do którego odniosę się w dalszej części.
(2) - Ofiary starotestamentowe były jej obrazem, a zauważmy co Księga Kapłańska mówi o samych ofiarach w 6:24-30 i 17:11. Pierwszy fragment mówi o świętości ofiary zarówno przed, jak i po jej złożeniu.
Na początek może napiszę jeszcze wstępne, dość niepokojące obserwacje. Doktryna ta w różnych odmianach wydaje się być dzisiaj dość popularna w szerokich kręgach ewangelikalnych. Zastanawiające są jednak jej korzenie. Otóż, jeśli wierzyć Justinowi Petersowi, dzisiejsza postać omawianej doktryny jest tworem Esseka W. Keynona – ojca-założyciela heretyckiego Ruchu Wiary. Dzisiaj jest ona jedną z ulubionych nauk nauczycieli wspomnianego nurtu, z Kennethem Copelandem na czele, na której też opierają część swoich szalonych twierdzeń. Powołują się oni na osobiste objawienia i kilka fragmentów biblijnych. Już w tym momencie powinna się zapalić lampka ostrzegawcza.
Nauczyciele ci wysuwają szereg twierdzeń: a) śmierć cielesna Chrystusa nie wystarczyłaby do zapłaty za grzech; b) Chrystus musiał więc umrzeć niejako podwójnie – śmiercią cielesną i duchową; c) Chrystus na krzyżu stał się dosłownie grzechem, a nawet przyjął naturę Szatana; d) Chrystus po śmierci zstąpił do piekieł i był tam traktowany jako osoba potępiona; e) Chrystus musiał doświadczyć narodzenia na nowo. / Na życzenie mogę podać odpowiednie cytaty do każdego z tych twierdzeń.
Chyba nie trzeba tłumaczyć jak bardzo groźna i bluźniercza jest w pełni rozwinięta doktryna o śmierci duchowej Chrystusa zawierająca wszystkie te punkty, powinno to być oczywiste dla każdego chrześcijanina. Niemniej jednak popularnością cieszą się punkty (a), (b), a nawet pierwsza część (c). (C) omówiłem w poprzednim wpisie, (a) i (b) opiszę teraz.
a) Śmierć cielesna Chrystusa nie wystarczyłaby do zbawienia?
Zwolennicy omawianej doktryny argumentują swoje stanowisko następująco: Zapłatą za grzech człowieka jest śmierć (Rz6:23, Hebr 9:22) i oznacza to śmierć wieczną – wieczne potępienie w oddzieleniu od Boga. A jeśli tak jest, to Chrystus musiałby doznać takiej właśnie śmierci, by na krzyżu w pełni spłacić dług człowieka. Skoro grzech jest problemem duchowym, to rozwiązać go może tylko śmierć duchowa. Niektórzy z nich (np. Copeland) mówią nawet, że jeśliby tak nie było, to łotry wiszące koło Chrystusa, a nawet zwierzęta składane na ofiarę w ST, mogłyby zgładzić grzech człowieka, ponieważ też doświadczały śmierci cielesnej.
Można dyskutować z tym, czy powyższe rozumowanie w ogóle jest wewnętrznie spójne. Chciałbym jednak zastosować prostszą argumentację – nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy wzmianki o tym, że przebłaganie dokonało się za sprawą śmierci duchowej Chrystusa, a twierdzenia przeciwne – mówiące bardzo jasno o tym, że istotą ofiary złożonej na krzyżu była śmierć cielesna (tj. ofiara z krwi i ciała). Fragmenty o tym mówiące to np: Łk22:19-20, J6:5, Rz3:25, Rz7:4, Ef1:7, Ef2:13-16, Hebr2:14-15, Hebr10:10 (!), Hebr10:19-20, 1P1:18-19, 1P2:24, 1P3:18 (!), 1P4:1, Obj5:9. Ze względu na ilość, nie cytuję ich w pełni, ale naprawdę warto je przeczytać, choć nie wszystkie maja taką sama moc dowodową. Czy jednak można dać mocniejsze świadectwo Pisma Świętego? Dla twierdzeń o śmierci duchowej zaś nie znajduję osobiście żadnego tak jasnego potwierdzenia. Mam wrażenie, że wynikają one z wpisywania doktryny w wersety (1 – odnośnik na dole).
Jak więc śmierć cielesna mogła być wystarczającym przebłaganiem za grzech? Czy zabieramy się od właściwej strony stawiając takie pytanie? Jeśli doktryna nie pasuje do Biblii, to trzeba zmienić doktrynę. Ja widzę to tak, że sedno ofiary Chrystusa nie tkwi w tym, jakiego rodzaju odłączenie od Boga Chrystus wycierpiał, ale w tym, że nastąpiło przelanie w ofierze nieskończenie cennej krwi Boga w postaci człowieka, krwi istoty bezgrzesznie doskonałej, czego nie można powiedzieć o żadnej innej istocie kiedykolwiek żyjącej na ziemi. Była to jedyna ofiara za grzech w historii, która znalazła upodobanie w oczach Ojca.
Luźna myśl: Być może błąd w rozumieniu ofiary Chrystusa polega na tym, że rozpatruje się ją w kategoriach, można by rzec handlowych. Rozumie sie ją jako transakcję zawartą między Ojcem, a Synem, gdzie na jednej szalce wagi znajduje się grzech człowieka wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami, a na drugiej szalce Syn musi położyć to samo, by wyrównać dług. Ofiara Chrystusa natomiast być może nie przeważa ze względu na to, że w jej skład weszło to samo, co powinno spotkać człowieka (wtedy musiałby umierać wielokrotnie i trwać w stanie oddzielenia od Boga na wieki), ale dlatego, że cały ten dług jest znacznie przewyższony przez wartość Jego życia, krwi. Tak więc podstawowym sensem ofiary Jezusa nie jest transakcja, ale ofiara. Ofiara na wzór ofiar starotestamentowych (J1:29, 1P1:18-19, Hebr 10:4-12) (2 – odnośnik na dole).
Oczywiście NT posługuje się wyrażeniami np. o spłacie długu, jak i mówi o ofierze w różnych innych kategoriach, jednak należy rozpoznać w którym miejscu jest to twierdzenie dosłowne teologicznie, a w którym miejscu jest to obrazowy opis pewnych działań i zależności.
b) „Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?” (Ps22:1 = Mt27:46 i Mk15:34).
Zwolennicy doktryny o śmierci duchowej Jezusa powołują się na powyższy werset, by udowodnić, że na krzyżu nastąpiła separacja dwóch Osób Boskich – Ojciec odwrócił się od Syna po uczynieniu Go grzechem. Problem w tym, że trudno wyobrazić sobie bardziej niejednoznaczny werset na poparcie takiego twierdzenia, oni zaś używają go jako sztandarowego argumentu. Myślę, że jasne jest to, że nie jest to wniosek poparty jakąkolwiek egzegezą, ale sam wniosek wpisany jest do wersetu. To, że werset jest trudny i niejednoznaczny nie pozwala na to, by budować na nim tak daleko idącą doktrynę.
Trudno jest domyślać się co dokładnie Jezus miał na myśli, ponieważ wymaga to wczuwania się w Jego sytuację. Syn Boży natomiast jest istotą tak skomplikowaną, że wszelkie próby tego typu są jedynie chodzeniem po omacku. Przyjrzyjmy się jednak całemu Ps22, z którego Jezus cytował. Trudno stwierdzić, czy należy go odnosić do Jezusa na sposób typologiczny, czy dosłowny, można jednak wyciągnąć z niego proste wnioski. Chociażby wersety 19 i 24 świadczą o tym, że psalmista nie był całkowicie oddzielony od Boga. Można mieć nawet odwrotne wrażenie – wydaje się, że mimo znajdowania się w dramatycznie trudnej sytuacji, szczególnie intensywnie nawiązywał relację z Bogiem. Zwróćmy uwagę na to, jakie były ostatnie słowa Jezusa – Łk23:46. Jak Jezus mógł doświadczyć śmierci duchowej, skoro prosił Ojca o przyjęcie Swojego ducha? Jeśli natomiast werset z Łk23:46 jest odniesieniem do Ps31:5, to sytuacja staje się bardzo ciekawa – zwróćmy uwagę na werset 22 tego psalmu. Zdaję sobie jednak sprawę, że te słowa nie musiały być cytatem, zważywszy na ich dość naturalny charakter. Oczywiście można argumentować, że Jezus doświadczył duchowej śmierci wiecznej jedynie przez chwilę, a później jeszcze za życia powrócił do normalnej relacji z Bogiem. ale to już jest moim zdaniem niczym nie poparta ekwilibrystyka teologiczna
Doświadczenie Jezusa na krzyżu jest do pewnego stopnia tajemnicą. I rzeczywiście można mieć uzasadnione wrażenie, że Jezus w swym człowieczeństwie czuł rodzaj wyobcowania od Ojca ze względu na szczególnie dramatyczne położenie, a także ze względu na to, że przyjmował na siebie karę należną grzesznikom. Werset ten jest jednak zbyt niejednoznaczny, by na jego podstawie wyciągać jakieś daleko idące wnioski wymagające wczucia się w sytuację Syna Bożego. Zwłaszcza tak daleko idące wnioski, jak to iż Jezus doświadczył śmierci duchowej i został oddzielony od Ojca. Pomyślmy, jeśli Jezus został rzeczywiście oddzielony od Ojca, to Trójca została rozdarta, a Jezus doświadczając śmierci duchowej przestał być Bogiem, a więc nigdy Nim nie był (Hebr13:8, Hebr1:12 i in.). Do tego prowadzą wnioski wyciągnięte z tej doktryny, tak więc aby przyjąć coś takiego, musielibyśmy mieć naprawdę silne przesłanki w Piśmie Świętym, o których mi nie wiadomo.
Przepraszam, że jakość moich wywodów spada wraz z posuwaniem się dalej w tekście, ale jest sesja i nie mam teraz za bardzo czasu, by na spokojnie wszystko dokładnie przedstawić. Mam nadzieję, że niedługo złożę to wszystko w jeden duży artykuł poruszając także wiele innych spraw, jakich dotyka temat.
(1) - Przykładem tego mogą być próby udowodnienia owej doktryny przez Keynona za pomocą Iz53:9. Twierdził, że skoro słowo „śmierć” w języku hebrajskim występuje tam w liczbie mnogiej, to mowa jest o dwóch rodzajach śmierci – fizycznej i duchowej. Z tym, że jak argumentuje Justin Peters: „śmierć jest jednym z kilkudziesięciu hebrajskich rzeczowników w liczbie mnogiej, która opisuje pojedynczy desygnat, jak po prostu plecy, drzwi, czy skrzypce (...) liczba mnoga intensyfikuje znaczenie. Tutaj podkreśla ona gwałtowność tej śmierci, ale nie sugeruje dwóch rodzajów śmierci.”. Innym przykładem nadużycia (moim zdaniem) jest popularny werset z Ps22:1, do którego odniosę się w dalszej części.
(2) - Ofiary starotestamentowe były jej obrazem, a zauważmy co Księga Kapłańska mówi o samych ofiarach w 6:24-30 i 17:11. Pierwszy fragment mówi o świętości ofiary zarówno przed, jak i po jej złożeniu.