NIEUTRACALNOSC ZBAWIENIA - wytrwajcie

Zbawienie - tak jak je widzimy ....
Awatar użytkownika
Lash
Moderator
Posty: 30975
Rejestracja: 04 sty 2008, 16:28
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: England
Gender: None specified
Kontaktowanie:

NIEUTRACALNOSC ZBAWIENIA - wytrwajcie

Postautor: Lash » 14 lut 2008, 10:17

W Chrystusie jestesmy NOWYM STWORZENIEM ktorego jedynym celem jest czynienie dobra. Ef 2.10. Nowe narodzenie, ktore poczatkuje proces nowego stworzenie jest wejsciem do Krolestwa. Potem to stworzenie sie rozwija i dojrzewa zyjac wiecznie.

Moje Pytanie do utracalnikow jest:
Czy Bog jest klamca! - Oczywiscie kazdy powie NIE!. /prawie kazdy :( /.
Ale na pytanie czy Bog stwarza potencjalnie wielu juz odpowie TAK!. Stwierdzi bowiem.
Bog stworza nowe stworzenie - potencjalnie dobre, ale stare moze go zabic. To nowe stworzenie moze okazac sie ZLE. Wbrew listowi do efezjan!!!! Wbrew Slowu Boga!.

Wg tej logiki /ktora wyznawalem jako mlody chrzescijanin nie znajacy Slowa/ Moge popelnic Subtelne Samobojstwo. Na czym to polega?
Otoz polega to ponoc na tym ze NIC nie moze odlaczyc nas od Jezusa tylko Ja sam.
Ja sam moge popelnic Duchowego Samoboja.
I tu kolejna ciekawostka. Nasze wytrwanie ma sie odbyc w pokuszeniach, przesladowaniach, walce duchowej. Tak mowi Biblia itp. Ale przeciez Jezus Chroni nas przed KAZDYM ZEWNETRZYM ZAGROZENIEM . Widac wiec ze z Tej strony jestesmy W PELNI chronieni przed atakami z zewnatrz Rzym 8.30 i dalej... A z drugiej strony?

Z Drugiej od wewnatrz jest nowe stworzenie, ktore chce czynic dobro. Pragnieniem i marzeniem Nowego stworzenia jest wykonywanie jego woli a nie - popelnienie Samobojstwa!! Nowe stworzenie nie pragnie grzechu ono pragnie Slowa Boga i trwac w milosci!! Nawet to Chcenie i wykonanie ma od Ojca!.

Skad sie wiec biara "samobojcy" ....
Wg mnie z niewierzacego serca ktore jest pokalane korzenim goryczy.....


(15) Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, (16) lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. Miejcie sumienie czyste, aby ci, którzy zniesławiają dobre chrześcijańskie życie wasze, zostali zawstydzeni, że was spotwarzali. (1 List Piotra 3:15-16, Biblia Warszawska)
i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili (Ew. Mateusza 6:1-34, Biblia Tysiąclecia)
Krytykant jest jak samochód osobowy - im gorszy tym głośniejszy i mocniej warczy

"Run, Lash, run / The law commands / But gives me neither feet nor hands / Tis better news the Gospel brings / It bids me fly It gives me wings" J.B.
Axanna
Posty: 5369
Rejestracja: 12 sty 2008, 14:52
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Axanna » 14 lut 2008, 11:01

A serce Adama było skalane? Pan nie stworzył go dobrym?
Wszystko mi się zgadza, jednak człowiek musi chcieć, chociaż to Pan sprawia i chcenie i wykonanie, niemniej piszę "czuwajcie, módlcie się aby zostali uznani za godnych, aby wejść do Królestwa" - po co, skoro Pan sam za nas wszystko sprawia? Masz zagwarantowane, to po co czuwać, modlić się, sprawować z bojaźnią, czegoś tam się strzec i podobne. Powiesz - że ci to naturalnie idzie, bo jesteś nowym stworzeniem? Zgadza się, że jesteś, jednakże ciało walczy przeciwko Duchowi. Ciało Adama nie walczyło przeciwko Duchowi, a jednak upadł...
Hbr 3:12 Bw "Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego," - do kogo te słowa skierowane? Wiadomo, że do wierzących, ale na czyje serce mamy patrzeć - na innych, czy na swoje własne? Ja uważam, że te słowa każą nam patrzeć na swoje serce, a nie na serce brata, czy siostry. To swojego serca mamy pilnować, swoich dróg strzec, na swoje grzechy zważać najpierw.... a potem na innych. A po co? Przecież Jezus obiecał, że odwali za nas całą robotę, no nie?
Osobiście całą sprawę rozumiem w ten sposób, że Jezus jak obiecał, tak i uczyni, nie podważam jego ani jednego słowa - że pomoże, że nie odrzuci, zawsze wybaczy, przyjmie, podtrzyma, podniesie, będzie wierny, że nic nie wyrwie nas z jego ręki... od nas wymaga się tylko jednego - żebyśmy zawsze do niego wracali, jak ten syn marnotrawny. Nikt go nie zmusił, ani nie kajdany mu nie zakładał - chciał odejść, to się poszedł, Ojciec go nie zatrzymywał, ani nie kazał mu wracać - on sam wrócił i Ojciec go z radością przyjął. Tak samo i nam - Jezus nie nałożył pęta zbawienia, ani nie zniewolił. Kto chcę odejść, Jezus go na siłę nie trzyma. Możesz to uważać za samobójstwo, lecz ci, którzy odchodzą, tak chyba nie uważają. Zresztą, to bardzo skomplikowany temat. To nie jest takie proste i oczywiste. Niektórzy przecież przez "oszustwo grzechu" stają się suchymi gałęziami i wiadomo, co Ojciec z takimi robi. A wszystko się zaczyna od drobiazdżków. Najpierw w czymś małym zatwardził serce - Biblia mówi tak, a ja nie, ja lepiej wiem... ale zawsze to jest początek degradacji. Bóg może wielokrotnie pokazywać ci Twój grzech i przemawiać na różne sposoby, ale jeżeli ktoś się upiera, i uważa się za mądrzejszego, to sam poniesie odpowiedzialność za swoją pychę... to bardzo niebezpieczne. Hmmm.... według mnie, cała ta sprawa jest trudna i nie jest wskazane powiadać beztrosko "tak" i "owak". Najlepiej powierzać swoje życie w ręce Pańskie nieustannie, prosząc o gorące serce i dbając, aby wiara nasza nie zwietrzała.
Mogę się i mylić, ale na razie takie mam przekonanie.
Pozdrawiam.


Darek
Posty: 7
Rejestracja: 12 lut 2008, 17:10
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Z ojczyzny niebieskiej
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Darek » 14 lut 2008, 12:57

Ezechiel 18,24-26
"A gdy sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, i czyni wszystkie te ohydne rzeczy, których dopuszcza się bezbożny, czy ma żyć? Nie będzie mu się przypominało tych wszystkich sprawiedliwych czynów, które spełnił; z powodu niewierności, której się dopuścił, i z powodu swojego grzechu, który popełnił, umrze! A wy mówicie: Nie jest słuszne postępowanie Pana. Słuchajcie więc, domu izraelski! Alboż moje postępowanie nie jest słuszne? Czy nie raczej wasze postępowanie jest niesłuszne? Gdy sprawiedliwy odwraca się od swojej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, umrze; z powodu swojego bezprawia, które popełnił, umrze."

2Piotr 2,20-21
"Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania."

Mateusz 24,13
"A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony."

Przypowieśc o dziesięciu pannach: Wszystkie czekały, wszystkie zasnęły, wszystkie miały oliwę, nie wszystkim starczyło oliwy.
itd... itd...


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 13:50

Jakiś niedługi czas po moim nawróceniu, Zły przekonał mnie, że zbawienie mogę utracić. Powróciły na mnie wtedy dawne zniewolenia (choć może nie z taką samą siłą) i byłem przekonany, że "już po mnie". Efekt na moje "morale" był zatrważający i druzgoczący. Sam nie byłbym w stanie wydostać się z tego stanu i nie czułem abym mógł uczynić cokolwiek aby nie poddać się całemu temu grzechowi, który mnie otoczył. Bałem się nawet modlić tak grzeszny się czułem, przestałem czytać Pismo gdyż zwątpiłem, że jest dla mnie jakaś pomoc. Okazało się jednak, że ta pomoc zawsze jest przy mnie, choć sam staram się odsuwać ją od siebie.
Gdybym ja osobiście miał polegać na tym czy będę się Jezusa trzymał czy też nie, to jestem na 100% pewny, że już mam miejsce zarezerwowane w hotelu o nazwie "piekiełko". Bóg na szczęście umiłował mnie bardziej, niż ja jestem w stanie umiłować Jego i to On mnie przy sobie trzyma, a nie ja się trzymam Jego. Gdy już wybrałem Jezusa, nie mogę "zmienić" zdania -- bo dawny "ja" jest martwy i ponad moje siły były by próby "wskrzeszenia" go.
Czy Apostołowie po/wtrakcie ukrzyżowaniu Jezusa trwali przy Nim? Obawiali się o własne życie (no dobra, poza Janem). Czy Ci Apostołowie ponieśliby śmierć męczeńską za Jezusa w tym czasie? Jak ukazuje Pismo -- nie rozważali za bardzo nawet takiej możliwości. Jednak Jezus po zmartwychwstaniu dokonał pewnego "sabotażu" ich wolnej woli objawiając im się. Czy można się Jezusa (Zbawiciela) wyprzeć gdy się Ci objawi prawdziwie? Gdy wiesz, że On żyje? Jestem przekonany, że nie można.
Taka jest moja opinia, choć jestem pewny, że bardziej obiektywnie będe mógł mówić za jakieś 35-45 lat, jak już trochę pożyję moim nowym życiem :-)

Niestety są ludzie, którzy pod wpływem środowiska w którym się znaleźli, "przeżywają" fałszywe nowo narodzenie, które nie powoduje zmiany w życiu danej osoby. Czasem takie osoby i przez kilka lat uczęszczają do zborów, "mówią językami", itd. a potem odpadają, bo skończyły się "przeżycia duchowe". Niestety zjawisko obserwuję szczególnie w ruchach i zborach charyzmatycznych. Myślę, że takie wypadki "odpadnięcia" należy wyłączyć z naszego rozważania, gdyż osoby takie mogły nigdy nie być Dziećmi Bożymi.
Są oczywiście też Dzieci Boże, które odeszły np. ze zboru i żyją w świecie ale może takie "odpadnięcie" jest chwilowe i po częsci albo i w całości służy uświęcaniu każdego z Nas?

Takie są w sumie moje przemyślenia w tym temacie.

Pozdrawiam,
f.


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 13:54

Darek pisze:Przypowieśc o dziesięciu pannach: Wszystkie czekały, wszystkie zasnęły, wszystkie miały oliwę, nie wszystkim starczyło oliwy.
itd... itd...


Czyli jednak Zbawienie jest zapłatą za czyny? (skoro można je utracić, to nigdy nie można być pewnym, że się go nie utraciło -- choćby przez "zaniedbanie"). Wg. mnie takie myślenie właśnie do takich wniosków prowadzi.


Pozdrawiam,
f.


Axanna
Posty: 5369
Rejestracja: 12 sty 2008, 14:52
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Axanna » 14 lut 2008, 14:04

Bałem się nawet modlić tak grzeszny się czułem, przestałem czytać Pismo gdyż zwątpiłem, że jest dla mnie jakaś pomoc. Okazało się jednak, że ta pomoc zawsze jest przy mnie, choć sam staram się odsuwać ją od siebie.

Akurat nigdy nie kwestionowałam tego, że "pomoc zawsze jest do usług"... zwątpiłeś, powiadasz... ale jak się przekonałeś, że myliłeś: jednak sam wyciągnąłeś rękę po ową pomoc, czy Jezus sam, bez najmniejszego ruchu z Twojej strony, Cie wyciągnął - jakoś ten najciekawszy moment opuściłeś...
Czyli jednak Zbawienie jest zapłatą za czyny? (skoro można je utracić, to nigdy nie można być pewnym, że się go nie utraciło -- choćby przez "zaniedbanie"). Wg. mnie takie myślenie właśnie do takich wniosków prowadzi.

do takich samych wniosków można dojść, idąc oczywiście taką niezdrową logiką - kiedy czytamy "kto uwierzy i ochrzci się zbawiony będzie... kto wzywa imienia Pańskiego zbawiony będzie' - i podobne. To można zadawać takie, przepraszam - durne pytania - "a więc zbawienie jednak jest z uczynków" :O :O :O


Darek
Posty: 7
Rejestracja: 12 lut 2008, 17:10
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Z ojczyzny niebieskiej
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Darek » 14 lut 2008, 14:12

Muszę stwierdzic, że "takie myślenie" o którym mówisz to twój sposób rozumowania w momencie, gdy starasz siępostawic na moim miejscu:)

żeby była jasnośc:
Zbawienie jest z łaski przez wiarę, nie z nas, jest to dar Boży, a czyny to tylko owoce naszej wiary (Jak.2,17.20.22.26 i reszta Biblii :))


jj
Posty: 8277
Rejestracja: 11 sty 2008, 10:17
wyznanie: Kościół Wolnych Chrześcijan
Lokalizacja: zagranica
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: jj » 14 lut 2008, 14:34

fantomik pisze:Jakiś niedługi czas po moim nawróceniu, Zły przekonał mnie, że zbawienie mogę utracić. Powróciły na mnie wtedy dawne zniewolenia (choć może nie z taką samą siłą) i byłem przekonany, że "już po mnie". Efekt na moje "morale" był zatrważający i druzgoczący. Sam nie byłbym w stanie wydostać się z tego stanu i nie czułem abym mógł uczynić cokolwiek aby nie poddać się całemu temu grzechowi, który mnie otoczył. Bałem się nawet modlić tak grzeszny się czułem, przestałem czytać Pismo gdyż zwątpiłem, że jest dla mnie jakaś pomoc. Okazało się jednak, że ta pomoc zawsze jest przy mnie, choć sam staram się odsuwać ją od siebie.
Gdybym ja osobiście miał polegać na tym czy będę się Jezusa trzymał czy też nie, to jestem na 100% pewny, że już mam miejsce zarezerwowane w hotelu o nazwie "piekiełko". Bóg na szczęście umiłował mnie bardziej, niż ja jestem w stanie umiłować Jego i to On mnie przy sobie trzyma, a nie ja się trzymam Jego. Gdy już wybrałem Jezusa, nie mogę "zmienić" zdania -- bo dawny "ja" jest martwy i ponad moje siły były by próby "wskrzeszenia" go.
Czy Apostołowie po/wtrakcie ukrzyżowaniu Jezusa trwali przy Nim? Obawiali się o własne życie (no dobra, poza Janem). Czy Ci Apostołowie ponieśliby śmierć męczeńską za Jezusa w tym czasie? Jak ukazuje Pismo -- nie rozważali za bardzo nawet takiej możliwości. Jednak Jezus po zmartwychwstaniu dokonał pewnego "sabotażu" ich wolnej woli objawiając im się. Czy można się Jezusa (Zbawiciela) wyprzeć gdy się Ci objawi prawdziwie? Gdy wiesz, że On żyje? Jestem przekonany, że nie można.
Taka jest moja opinia, choć jestem pewny, że bardziej obiektywnie będe mógł mówić za jakieś 35-45 lat, jak już trochę pożyję moim nowym życiem :-)

Niestety są ludzie, którzy pod wpływem środowiska w którym się znaleźli, "przeżywają" fałszywe nowo narodzenie, które nie powoduje zmiany w życiu danej osoby. Czasem takie osoby i przez kilka lat uczęszczają do zborów, "mówią językami", itd. a potem odpadają, bo skończyły się "przeżycia duchowe". Niestety zjawisko obserwuję szczególnie w ruchach i zborach charyzmatycznych. Myślę, że takie wypadki "odpadnięcia" należy wyłączyć z naszego rozważania, gdyż osoby takie mogły nigdy nie być Dziećmi Bożymi.
Są oczywiście też Dzieci Boże, które odeszły np. ze zboru i żyją w świecie ale może takie "odpadnięcie" jest chwilowe i po częsci albo i w całości służy uświęcaniu każdego z Nas?

Takie są w sumie moje przemyślenia w tym temacie.

Pozdrawiam,
f.



Taka jest moja opinia, choć jestem pewny, że bardziej obiektywnie będe mógł mówić za jakieś 35-45 lat, jak już trochę pożyję moim nowym życiem

Pieknie, fantomik! AMEN!!!

Za 35-45 lat utwierdzisz sie tylko w tym co napisales, wierz mi na slowo! :-D


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 15:33

Axanna pisze:[...]Akurat nigdy nie kwestionowałam tego, że "pomoc zawsze jest do usług"... zwątpiłeś, powiadasz... ale jak się przekonałeś, że myliłeś: jednak sam wyciągnąłeś rękę po ową pomoc, czy Jezus sam, bez najmniejszego ruchu z Twojej strony, Cie wyciągnął - jakoś ten najciekawszy moment opuściłeś...

Z mojej strony oczywiście było pragnienie "powrotu do łaski", ale nie było działania, nie wierzyłem, że mogę powrócić do łaski. Łaska przyszła sama -- w tym co usłuszałem od mojego kuzyna, a co powiedział w rozmowie nie zainicjowanej przeze mnie :-) To zburzyło "warownie fałszu", które Zły zbudował w moim umyśle i znów byłem wolny.
Więc czy to jest jakaś moja zasługa? Czy są w tym jakieś moje starania? Ja żadnych nie widzę - Bóg po prostu, po raz kolejny, dał mi obuchem przez głowę ;-)

Pozdrawiam,
f.


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 15:36

Darek pisze:Muszę stwierdzic, że "takie myślenie" o którym mówisz to twój sposób rozumowania w momencie, gdy starasz siępostawic na moim miejscu:)


Masz całkowitą rację Darku :-) Zawsze jak piszę jakieś wnioski, z cudzej wypowiedzi, to są to oczywiście wnioski, do których dochodzę, zakładając to co uważam, że mój rozmówca zakłada (oja ;-) kto to zrozumie?) Na szczęście, jak każdy człowiek mogę się mylić :-) Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem, pytanie napisałem troszkę "na przekór" :-)


Pozdrawiam,
f.


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 15:50

jj pisze:[...]
Pieknie, fantomik! AMEN!!!


Nie "łechtaj" mojej pychy Bracie, bo już prawie udało mi się ją zagłodzić ;-)

jj pisze:Za 35-45 lat utwierdzisz sie tylko w tym co napisales, wierz mi na slowo! :-D

Mam taką nadzieję. A tak naprawdę (przynajmniej dzisiaj) -- mam pewność.

Jednak rozumiem też stanowisko Darka (w innym wątku o nieutracalności ładnie je przedstawił). I bynajmniej nie mówię, że "chulaj duszo, piekła nie ma" jest równoznaczne z moją opinią. Jednak uważam, że jak bardzo bym się nie pogrążył w bagnie grzechu, Jezus wyciągnie mnie "za uszy" (i da mi po głowie abym się nauczył na przyszłość ;-) po czym oczywiście, od razu mnie przytuli :-))
Jeśli naprawdę znasz miłość Ojca, to wg. mnie wystarczającą (i sprawiedliwą) "karą" jest świadomość, że go uraziłeś grzesząc. Jeśli chrześcijanin grzeszy świadomie (i trwa w tym; nie mówię o rzadkich upadkach) to wg. mnie nigdy nie poznał tego rodzaju miłości jaką obdarzył Nas Bóg. Ta miłość w pewnym sensie zniewala, tych którzy ją przyjęli i nie ma możliwości aby mogli się jej wyprzeć na czas dłuższy.


Pozdrawiam,
f.


jj
Posty: 8277
Rejestracja: 11 sty 2008, 10:17
wyznanie: Kościół Wolnych Chrześcijan
Lokalizacja: zagranica
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: jj » 14 lut 2008, 16:15

fantomik:
Nie "łechtaj" mojej pychy Bracie, bo już prawie udało mi się ją zagłodzić ;-)

Bede cie "lechtal" tak dlugo, jak dlugo bedziesz sie pysznil Jezusem. :mrgreen:
Ale pomoge ci tez troche w chlostaniu ego i przypomne, ze to swiadectwo, to nie z ciebie.


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 14 lut 2008, 16:17

jj pisze:[...]
Ale pomoge ci tez troche w chlostaniu ego i przypomne, ze to swiadectwo, to nie z ciebie.

Dziękuję! :-D

Pozdrawiam,
f.


Awatar użytkownika
św.tomek
Posty: 3658
Rejestracja: 14 mar 2008, 12:00
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: NIEUTRACALNOSC ZBAWIENIA - wytrwajcie

Postautor: św.tomek » 15 mar 2008, 09:39

Lash pisze:W Chrystusie jestesmy NOWYM STWORZENIEM ktorego jedynym celem jest czynienie dobra. Ef 2.10. Nowe narodzenie, ktore poczatkuje proces nowego stworzenie jest wejsciem do Krolestwa. Potem to stworzenie sie rozwija i dojrzewa zyjac wiecznie.

Moje Pytanie do utracalnikow jest:
Czy Bog jest klamca! - Oczywiscie kazdy powie NIE!. /prawie kazdy :( /.
Ale na pytanie czy Bog stwarza potencjalnie wielu juz odpowie TAK!. Stwierdzi bowiem.
Bog stworza nowe stworzenie - potencjalnie dobre, ale stare moze go zabic. To nowe stworzenie moze okazac sie ZLE. Wbrew listowi do efezjan!!!! Wbrew Slowu Boga!.

Wg tej logiki /ktora wyznawalem jako mlody chrzescijanin nie znajacy Slowa/ Moge popelnic Subtelne Samobojstwo. Na czym to polega?
Otoz polega to ponoc na tym ze NIC nie moze odlaczyc nas od Jezusa tylko Ja sam.
Ja sam moge popelnic Duchowego Samoboja.
I tu kolejna ciekawostka. Nasze wytrwanie ma sie odbyc w pokuszeniach, przesladowaniach, walce duchowej. Tak mowi Biblia itp. Ale przeciez Jezus Chroni nas przed KAZDYM ZEWNETRZYM ZAGROZENIEM . Widac wiec ze z Tej strony jestesmy W PELNI chronieni przed atakami z zewnatrz Rzym 8.30 i dalej... A z drugiej strony?

Z Drugiej od wewnatrz jest nowe stworzenie, ktore chce czynic dobro. Pragnieniem i marzeniem Nowego stworzenia jest wykonywanie jego woli a nie - popelnienie Samobojstwa!! Nowe stworzenie nie pragnie grzechu ono pragnie Slowa Boga i trwac w milosci!! Nawet to Chcenie i wykonanie ma od Ojca!.

Skad sie wiec biara "samobojcy" ....
Wg mnie z niewierzacego serca ktore jest pokalane korzenim goryczy.....


pamiętam lash że mni że kiedys poprosiłeś o wymienienie moich zarzutów wobec kalwinizmu, na co ja stwierdziłem min. że rozmija sie on całkowicie z codziennym doświadczeniem wolnej woli. Ty wtedy zbyłeś ten argument stwierdzeniem, że nasze doświadczenie może być zwodnicze, czemu trudno by mi było odmówić pewnej racji. Jednak teraz widzę, że kalwinizm pozostaje li tylko pewną teoretyczną koncepcją, podczas gdy CAŁA PRAKTYKA kalwinistów jest w zasadzie oparta o te codzienne doświadczenia wolnej woli (i Bogu dzięki). Kalwini w swej duszpasterskiej praktyce "udają", że człowiek ma wolna wolę.
Podobnie z resztą "udawali" apostołowie i Jezus (zakłądając że wyznawali nie-wolna wolę), którzy setki razy wzywali osoby odrodzone do wytrwania, do uświęcenia, do uważania na zwiedzenia, do badania serca itd. itd. w których to wezwaniach odwoływali sie do niczego innego, tylo do wolnej woli człowieka, czyli do czegoś, co teoretycznie nie istnieje.

Więcej: znam kalwinistów, którzy są goracymi fanami róznych technik duszpasterskich (skierowanych do chrześcijan, a więc odrodzonych), które mają np. uwalniać ich od rozmaitych zniewoleń i ukrytych skłonności do grzechu (np. cykl terapii zwany "odnawianiem fundamentów")

Na dzien dzisiejszy nie zostałem przeznaczony do zrozumienia, jak można to ze sobą godzić te przekonania. Dla mnie są one całkowicie ze sobą sprzeczne.


Ale w sumie to nie narzekam na to, bo dzieki temu arminianin z kalwinistą mogą sobie spokojnie funkcjonować w jednym zborze i bez konfliktów wspólnie prowadzić prace duszpasterską lub ewangelizacyjną :)


Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Postautor: fantomik » 15 mar 2008, 17:55

Warto zastanowić się co Duch Święty czyni w człowieku w momencie jego Narodzenia w Chrystusie. Wg. mnie jedną z podstawowych zmian wprowadzanych w nas samych jest zmiana nie naszej wolnej woli, a naszego usposobienia. Usposobienia wobec grzechu oraz Boga. I tak osoba, która gardziła Słowem teraz zaczyna namiętnie je studiować, ktoś kto czerpał przyjemność "z butelki" teraz nie może na nią patrzeć itd. Czy tracimy wolną wolę? Nie tracimy, jednak zmieniają się całkowicie priorytety w naszym życiu.
Czy możemy więc grzeszyć? Oczywiście, że jesteśmy do tego zdolni, ale nie jesteśmy do tego skorzy (tak jak byliśmy przed nowo narodzeniem). Grzeszenie jest przeciwne naszemu wewnętrznemu usposobieniu (naszej nowej naturze), grzesząc czynimy to w pewnym sensie "wbrew sobie".
Dlatego też jeśli obserwuję kogoś, kto uważa że jest nowo narodzony, a w życiu jego priorytety się w ogóle nie zmieniły (i np. nadal ustawicznie grzeszy, choćby przez np. uleganie nałogowi palenia) to oznacza to, że to co uważał za nowo narodzenie nie było nim w ogóle. (dla tego przykładu przeczytać także warto Mateusza 12:43-45)
Dar zbawienia jest nierozerwalnie związany właśnie z darem nowo narodzenia i należy pamiętać, że nie możemy się narodzić na nowo dla Chrystusa, umrzeć dla Niego, znów się narodzić na nowo, itd... to tak nie działa. Zmiana naszego wewnętrznego usposobienia jest jednorazowa i nieodwracalna.
W Ewangelii Mateusza 13:1-8 mamy przypowieść o trzech rodzajach gleby, wg. mnie tylko ostatnia jest glebą oznaczającą ludzi prawdziwie nowo narodzonych. Nie uważam za nowo narodzonych tych przedstawionych jako "grunt skalisty", gdyż wiem, że Bóg każdemu nowo narodzonemu pomaga we wszelakich trudnościach i daje pełnię środków (np. odpowiednio głęboko ustanowiony korzeń ;-)) aby wytrwać. Jezus objawił się Apostołom po zmartwychwstaniu, objawił się także Apostołowi Pawłowi, Jonasz został przetransportowany we wskazane miejsce przez rybę -- w każdym z tych wypadków "wolna wola" w pewnym sensie doznała gwałtu i nie dziwi mnie jak Bóg czyni to samo (choć zwykle w subtelniejszy sposób) i w moim przypadku -- tak abym zawsze pozwolił Mu mnie podnieść po każdym moim upadku.

Innym zagadnieniem jest oczywiście czy nasza "wolna wola" kiedykolwiek była tak naprawdę wolna? Wg. mnie ona nigdy tak naprawdę tylko od nas samych nie zależała -- tzn. gdy byliśmy skażeni "grzechem pierworodnym" to właśnie przez wpływ grzechu skłanialiśmy się bardziej do grzechu niż Boga. Tylko dzięki działaniu Ducha Świętego szalki tej wagi jaką jest nasza wola przechyliły się w drugą stronę. Takie jest przynajmniej moje zdanie (rozpisałbym się chyba więcej ale czas jechać na spotkanie rekolekcyjne :-)).

Pozdrawiam,
f. (moje własne dwa grosze)



Wróć do „Soteriologia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości